Robert Kubica zakończył zmagania w kwalifikacjach już na Q1, co nie jest zaskoczeniem, jeśli prześledzimy tempo Williamsa w Grand Prix Australii. Polak w końcówce sesji zahaczył o ścianę i przebił oponę, co miało wpływ na jego wynik.
- Nie mieliśmy szans. Tym bardziej że utrudniłem sobie zadanie. Tak naprawdę coś dziwnego się dzieje. Już w tym ostatnim wyjeździe poczułem lepszą przyczepność niż miałem przez cały dzień, a nic nie zmieniliśmy w samochodzie - powiedział polski kierowca w rozmowie z Eleven Sports.
Czytaj także: Nikt nie postawiłby pieniędzy na Kubicę
Kubica nie potrafi zrozumieć, skąd wzięły się zmiany w prowadzeniu modelu FW42 w trakcie Q1. - Mieliśmy jedną modyfikację, ale nie taką jakiej chcieliśmy. To ona może powodować, że samochód zachowywał się inaczej. Szkoda. Do fatalnego wyjścia z dziewiątego okrążenia było w porządku - dodał.
- Wyszedłem z zakrętu dużo szybciej, złapałem przyczepność i pocałowałem mur. To wystarczyło, by złapać "kapcia" - wyjaśnił Kubica.
Wcześniej Kubica miał problemy w trakcie porannego treningu. Przy wjeździe do pit-lane złapał uślizg, przez co zahaczył o ścianę. Uszkodzeniu uległo wówczas przednie skrzydło.
Czytaj także: Kontakt Kubicy ze ścianą (wideo)
- To nie miało wpływu na kwalifikacje. Jednak coś się dzieje z samochodem, co jest poza naszą świadomością. Jedyne okrążenie, kiedy poczułem, że dobrze pracuje to te, na którym złapałem "kapcia". To za mało, by wiedzieć coś więcej. Coś jest pozytywnego, ale musimy to zrozumieć. Musimy unikać sytuacji, które utrudniają nam życie - podsumował Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1