Niedawno Robert Kubica i Lewis Hamilton skrytykowali nową generację samochodów. Polak mówił wprost, że są one za ciężkie, przez co prowadzi się je niczym autobus. Podobną tezę wygłosił też aktualny mistrz świata.
Teraz do grona krytyków dołączył Daniel Ricciardo. Zdaniem kierowcy Red Bull Racing, szerokie maszyny przyczyniły się do tego, że obecnie oglądamy mniej manewrów wyprzedzania w F1. - Mamy szerokie samochody z szerokimi oponami, które zajmują sporo miejsca na torze. Trudno znaleźć czystą przestrzeń do jazdy, do tego niektóre obiekty cierpią w trakcie ścigania. Przez to nie będzie wiele akcji - stwierdził Australijczyk.
28-latek nie ukrywa, że poprzednia generacja pojazdów bardziej przypadła mu do gustu. - Sądzę, że węższe samochody były świetne. To trochę jak z motocyklami, które zajmują mało miejsca i łatwo przedostać się na inną pozycję, chociaż ich czas okrążenia jest o 30 s. gorszy od naszego. To dowodzi tego, że niekoniecznie chodzi o jak najszybszy czas jednego okrążenia. Potrzebujemy akcji na torze, bo wyścig to spektakl - dodał reprezentant Red Bulla.
W przeszłości pojawiały się jednak zarzuty, że samochody F1 stały się zbyt łatwe w prowadzeniu, stąd FIA wprowadziła zmiany począwszy od sezonu 2017. - Były dość wolne jak na nasze standardy, ale widz nie dostrzega tej różnicy. Wyścigi miały jednak inny przebieg. Można było wyprzedzać, można było jechać zaraz za plecami innego kierowcy. Jeśli chodzi o wyprzedzanie, to myślę, że 2014 rok był dobry pod tym względem - ocenił Ricciardo.
ZOBACZ WIDEO: "Kubica show" podczas konferencji prasowej
Zdaniem Australijczyka, władze F1 muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czego oczekują od królowej motorsportu. - Popatrzmy na tor w Barcelonie. Zakręty numer dwa czy trzy jedziemy pełnym ogniem. Zakręt dziewiąty? Gaz w dechę. Jednak im szybciej jedziemy, tym trudniej wyprzedzać i pozostać w kontakcie z rywalem. Chcemy sytuacji, w której samochody pokonują okrążenie w 1:22, w porównaniu do wcześniejszego 1:25, ale nie są w stanie stworzyć ciekawego widowiska? Czy wolimy wolniejsze maszyny, ale dużo akcji w wyścigu? Musimy znaleźć równowagę między tym - zapowiedział kierowca teamu z Milton Keynes.
Ricciardo zwrócił też uwagę na problem kosztów w F1. Wprowadzenie do królowej motorsportu niezwykle zaawansowanych jednostek napędowych sprawiło, że obecnie rywalizacja odbywa się pod dyktando Mercedesa.
- Nie rozumiem co się kryje pod hasłem "prosty silnik", ale ten na pewno takim nie jest. Ktoś zainwestował w obecne jednostki ogromne pieniądze, a nie miało to większego sensu. Na pewno przemysł motoryzacyjny może wykorzystać część z tych rozwiązań, ale myślę, że wiele pieniędzy zmarnowano na techniczne kwestie. Silniki to na pewno miejsce, od którego można zacząć oszczędności w F1. Co dalej? Mniej silników? Mamy teraz taką sytuację. Niektórzy próbują oszczędzać na silnikach, a równocześnie budują symulatory za wiele milionów - zauważył australijski kierowca.