Ostatnio nie ma tygodnia, aby Felipe Massa nie skomentował doniesień medialnych na temat składu Williamsa na sezon 2018 i powrotu Roberta Kubicy do Formuły 1. Pisałem już o tym przed paroma dniami, bo kolejne wypowiedzi Brazylijczyka były żenujące. 36-latek najwidoczniej zdaje sobie sprawę z faktu, że jego szanse na nową umowę z ekipą z Grove są minimalne. Dlatego w środę ponownie uderzył w Polaka.
Tym razem Massa poddał w wątpliwość kondycję fizyczną Polaka. Argument nie jest nowy. Wszyscy wiedzą, że od wypadku w 2011 roku kontuzjowana ręka Kubicy nie odzyskała pełnej sprawności. Tyle że tegoroczne testy za kierownicą Renault i Williamsa pokazały, że mimo wszystko 32-latek jest w stanie prowadzić pojazd F1. - Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie robić tego samego, czyli prowadzić jedną ręka. Nie wierzę, że nie będzie miał problemów w niektórych wyścigach - twierdzi Massa.
Cofnijmy się jednak w czasie. Do wydarzeń z lipca, kiedy to zaczęto mówić o powrocie Kubicy do F1. Tyle że w kontekście Renault i zastąpienia Jolyona Palmera. Wtedy Massa mocno ściskał kciuki za Polaka. - Nie wiem, jak wygląda kwestia jego ramienia, ale byłoby świetnie dla F1, gdyby Kubica wrócił. Mam ogromną nadzieję, że jest na właściwej drodze i będzie wystarczająco mocny, by objechać pełen sezon - mówił w lipcu Massa na konferencji prasowej przed jednym z wyścigów.
Co się zmieniło w porównaniu do lipca? Ano, Kubica nie jest już kandydatem do jazdy w Renault, a w Williamsie. Jego powrót oznacza koniec kariery Massy, więc Brazylijczyk broni się jak może. Robi to jednak w sposób nieudolny. Zamiast zademonstrować swoją formę na torze, próbuje wywrzeć presję na zespole wywiadami. Nie tędy droga.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny projekt Kusznierewicza. Cały świat będzie podziwiał Polaków
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że Massa nie udzielał tak ochoczo wywiadów przed rokiem, gdy wylatywał z F1 po raz pierwszy. Wtedy nie miał odwagi mówić, że zespół zachowa się nieprofesjonalnie, jeśli nie przedłuży z nim umowy. Nie krytykował faktu, że Lance Stroll jest pay-driverem i kontrakt w Williamsie zawdzięcza jedynie milionom euro, jakie jego ojciec wpłaca do budżetu zespołu. Nie uważał, że może dać więcej ekipie niż Valtteri Bottas. Wtedy Massa wiedział, że jego czas mija i należy zejść ze sceny. Minął rok i najwidoczniej kierowca z Brazylii o tym zapomniał. Nie zapomną mu tego kibice. 36-latek już stracił swoją okazję, aby z godnością pożegnać się z królową motorsportu.
W najnowszym wywiadzie Massa atakuje już nie tylko Kubicę, dostaje się też Paulowi di Reście. Szansę na angaż w Williamsie ma jeszcze Pascal Wehrlein, więc czekam aż 36-latek skrytykuje i wytknie wady Niemca. Bo przecież Wehrlein ma tylko 23 lata, brytyjski zespół potrzebuje mentora dla Strolla, a w F1 koniecznie musi znaleźć się reprezentant Brazylii. Argumentów mniej lub bardziej abstrakcyjnych można wymyślić bez liku.
Żałuję, że żaden z dziennikarzy nie odważył się zapytać Massy, jakie są argumenty za przedłużeniem kontraktu z Williamsem. W sumie to zrozumiałe, bo 36-latek jest felietonistą "Motorsportu", więc może pracownikom tego portalu nie wypada zadawać mu trudnych pytań. A tych jest od groma. Czemu Massa przez trzy lata był gorszy od Bottasa? Czemu w tym roku debiutant Stroll punktuje na jego poziomie? Czemu Massa nie potrafi pomóc inżynierom w rozwoju pojazdu na tyle, aby Williams włączył się do walki o czołowe lokaty?
I najważniejsze. Czy Kubica prowadzący samochód jedną ręką, jak to określił Massa, nie jest przypadkiem od niego szybszy?