Po trzech latach dominacji Mercedesa w Formule 1, kibice mieli nadzieję, że w tym sezonie do walki o tytuł włączy się więcej zespołów. Szanse dogonienia Niemców umożliwiał konkurencji zmieniony regulamin, który miał również sprawić, że będziemy oglądać jedne z najszybszych bolidów w historii.
- Owszem samochody są bardzo spektakularne i szybkie, ale obawiam się o to jak będzie wyglądać ściganie się i dystans między zespołami - powiedział szef FIA, Jean Todt.
- Cieszę się, że Mercedes ma rywala w postaci Ferrari, ale różnica 2 sekund od zespołów środka stawki jest wciąż zbyt duża - kontynuował.
- Zaskoczył mnie również fakt, że podczas kwalifikacji najlepsze okrążenie było lepsze tylko o 1,7 sekundy od ubiegłorocznego, podczas, gdy zapowiadano poprawę czasów na poziomie 5 sekund. Być może chodziło tylko o ten tor - dodał.
Prezes Międzynarodowej Federacji Samochodowej uważa jednak, że kondycja F1 jest wciąż w dobrym stanie, mimo wielu krytycznych komentarzy jakie spadają na nią od kilku miesięcy. - Sugerujecie, że mówimy o umierającym sporcie, podczas gdy organizatorzy GP Australii sprzedali 300 tysięcy biletów, a w zeszłym roku było ich tylko 220 tysięcy - powiedział Todt. - Nie widzę tu żadnego kryzysu. Poczekajmy kilka wyścigów i dopiero później oceniajmy kondycję F1 - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze