Niemiecki serwis "Auto Motor und Sport" porównał wydarzenia z tegorocznego GP Australii do tego, co było rok temu. Faktem jest, że bolidy F1 znacznie przyśpieszyły, ale powstał jeden z większych problemów, jakim są udane manewry wyprzedzeń.
Już na początku został pobity rekord najszybszego okrążenia Sebastiana Vettela z roku 2011. Najpierw podczas trzeciej sesji treningowej nowy najlepszy rezultat ustanowił po raz kolejny Niemiec, a w kwalifikacjach jeszcze poprawił go Lewis Hamilton. W wyścigu najszybciej jedno "kółko" pojechał Kimi Raikkonen poprawiając osiągnięcie Michaela Schumachera.
Bolidy były także zdecydowanie szybsze w zakrętach. Natomiast podczas wyścigu pobito rekord maksymalnej prędkości. Daniił Kwiat osiągnął 320,8 km/h, czyli o 5,2 km/h lepiej niż rok temu.
Udało się także przerwać dominację Mercedesa. Podczas ubiegłorocznych kwalifikacji Scuderia Ferrari straciło do Mercedes 0,838 sekundy, a w tym sezonie tylko 0,268. W wyścigu Vettel okazał się lepszy po wyjeździe z pit stopu. Podczas tegorocznego GP Australii kierowcy gościli u swoich mechaników 20 razy. Rok temu pit stopów było 45.
To wszystko zakryło jednak chyba najważniejszą statystykę dla kibiców, jaką jest wyprzedzanie. "Auto Motor und Sport" wyliczył, iż kierowcy skutecznie wykonali atak na rywala tylko pięć razy (!). Podczas ubiegłorocznego wyścigu wyprzedzeń było 37. Manewry może zatem policzyć na palcach jednej ręki:
- Stroll wyprzedził Ericssona na 9. okrążeniu,
- Perez wyprzedził Sainza na 18. okrążeniu,
- Kwiat wyprzedził Sainza na 41. okrążeniu,
- Ocon, a następnie Hulkenberg wyprzedzili Alonso na 51. okrążeniu.
Trzeba mieć nadzieję, że podczas GP Chin (7-9) kwietnia będzie już dużo lepiej.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Taki sezon mógł nam się tylko wyśnić