Łukasz Kuczera: Motorsport przegrywa z ekologią. Walkowerem (komentarz)

PAP / SRDJAN SUKI
PAP / SRDJAN SUKI

Niedawno Jean Todt z FIA przyznał, że stare silniki V10 i V12 nie wrócą do F1, bo nie zgodziłoby się na to społeczeństwo. Francuz chciałby za to w przyszłości zobaczyć w F1 silniki wodorowe. Wniosek jest jeden - motorsport przegrywa z ekologią.

Od pewnego czasu Formuła 1 zmaga się z kryzysem popularności. O ile organizowanie wyścigów w takich krajach jak Azerbejdżan czy Rosja zapewniało ostatnio Berniemu Ecclestone'owi dopływ gotówki, o tyle słupki oglądalności są nieubłagane. F1 przegrywa rywalizację o widza sprzed kanapy, który coraz częściej oddaje głos pilotem na inne dyscypliny sportowe.

Narzekają również kibice, którzy płacą spore kwoty za bilety, aby zobaczyć królową sportów motorowych na żywo. Od kilku sezonów w F1 wykorzystywane są turbodoładowane silniki V6 z hybrydą. Ich wprowadzenie spotkało się ze sporym oburzeniem fanów - nowe jednostki napędowe stały się dużo cichsze, a przez to Formuła 1 straciła część swojej duszy. Marzeniem kibiców byłby powrót do F1 potężnych silników V10 lub V12, które używane były w latach dominacji Michaela Schumachera i ekipy Ferrari.

Promykiem nadziei dla fanów mogło być przejęcie F1 przez Liberty Media. Wszakże nowym właścicielom ze Stanów Zjednoczonych powinno zależeć na wzroście popularności tej dyscypliny. Powrotowi starych silników sprzeciwia się jednak Jean Todt. - Nie ma zgody na coś takiego wśród społeczeństwa. Mamy obowiązek, aby organizować nasze wyścigi w zgodzie z globalnym społeczeństwem, a one czegoś takiego nie akceptuje. Gdybym powiedział "wróćmy do silników sprzed dekady", to myślę, że wielu producentów nie poparłoby takiego rozwiązania. Jestem przekonany, że co najmniej trzy lub cztery zespoły odeszłyby ze stawki - mówił niedawno prezydent FIA.

Szef FIA wykazał się niebywałą ignorancją, bo w tym samym wywiadzie przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że samolot na trasie Paryż - Nowy Jork bardziej zanieczyszcza środowisko niż wyścig F1. Rodzi się pytanie - po co zatem na siłę forsować ekologię w motorsporcie? Bo taka jest moda? Nikt nie zamierza blokować nowych technologii, ale ciągłe kastrowanie motorsportu doprowadzi do sytuacji, w której kibice znajdą rozrywkę gdzie indziej. To nie przypadek, że dzisiaj wielu fanów wzdycha za F1 z czasów Nikiego Laudy czy Ayrtona Senny. Bo to były czasy, gdy o sukcesach decydował w większym stopniu talent kierowcy, niż elektronika i technologia użyte w pojeździe.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Formuła 1 wcale nie musi iść za pan brat z ekologią. Od tego jest Formuła E. Niech ona pozostanie kategorią, w której można promować czyste technologie. Jeśli z czasem kibice zaakceptują postęp technologiczny i uznają, że wyścigi elektronicznych bolidów są lepsze, tradycyjna F1 umrze śmiercią naturalną. Jednak dajmy im wpierw wybór, bo obecnie takowego nie mają.

Wystarczy popatrzeć na drogę, którą chcą obrać szefowie MotoGP. Tam nikt nie myśli o tym, aby do motocykli dokładać system KERS, nie ma mowy o hybrydach czy też wodorze. Szefowie firmy Dorna, która organizuje motocyklowe mistrzostwa świata, dostrzegli potencjał w elektrycznych motocyklach i chcą organizować wyścigi z ich udziałem, ale jako osobną serię. Początkowo w 2019 roku ma odbyć się ledwie kilka zawodów. Jeśli seria zyska uznanie fanów, to należy się spodziewać, że z czasem stanie się naturalnym bytem.

2017 FORMULA 1 ROLEX AUSTRALIAN GRAND PRIX tylko w Eleven Sports! Treningi, kwalifikacje i wyścig możesz obejrzeć w ten weekend NA ŻYWO na elevensports.pl lub u takich operatorów jak nc+, Cyfrowy Polsat, UPC, Vectra, INEA, Toya czy Netia.

Źródło artykułu: