Jarosław Wierczuk: Mistrzowska strategia Mercedesa (felieton)

AFP / Lewis Hamilton
AFP / Lewis Hamilton

To było już od dawna nieuniknione. W trakcie GP Belgii doszło do przekroczenia regulaminowej ilości silników przez Lewisa Hamiltona. Zespół rozegrał problem bardzo dobrze w sensie strategicznym.

Celem było ograniczenie konsekwencji jedynie do pojedynczego weekendu. Zdecydowano się więc na wprowadzenie dla Hamiltona 3 nowych jednostek, które powinny mu bez problemu wystarczyć do końca sezonu. Dostał za to dość abstrakcyjnie brzmiącą karę przesunięcia na starcie o 55 miejsc. W praktyce oznacza to po prostu start z ostatniej linii, ale tylko w tym wyścigu. Chociaż z drugiej strony ta sama decyzja, ale w trakcie następnej rundy na Monzie byłaby być może bardziej trafna ze względu na wyjątkowe możliwości wyprzedzania na włoskim obiekcie. Tym bardziej, iż pod względem konkurencyjności w Spa Mercedes miał pewne kłopoty. Ich źródłem były opony. Srebrne bolidy niezbyt dobrze współpracowały z ogumieniem supersoft. Złożyło się na to kilka czynników, przede wszystkim charakter toru oraz wyjątkowo wysokie temperatury. Toto Wolff przyznał, że aktualna konstrukcja Mercedes jest bardzo wrażliwa na niektóre rodzaje nawierzchni. Asfalt na belgijskim torze ma mocno chropowaty charakter, konsystencja jest zdecydowanie kamienista co oznacza zwiększone zużycie.

W kontekście nowych silników dla Hamiltona trzeba jeszcze dodać, że będą to jednostki o "zamrożonej" specyfikacji, a więc wszelkie poprawki, które zespół może planować do końca sezonu nie będą obejmowały Hamiltona. W innym przypadku groziłaby mu kolejna kara. W mojej ocenie nie powinno mieć to jednak większego znaczenia. Mercedes i tak ma dość wyraźną przewagę silnikową i w tym zakresie, im bliżej do końca sezonu tym bardziej koncentracja teamu będzie obejmowała konstrukcję przyszłoroczną.

Dzięki przewadze technologicznej Nico Rosberg był w stanie zdobyć pole position, ale ledwo obronił się przed rewelacyjnie szybkim Verstappenem. Nico w trakcie swojego decydującego wyjazdu w Q3, na oponach supersoft pojechał raptem 0,1 sekundy szybciej niż na soft. W Spa ta różnica powinna wynosić ponad sekundę. Wyjątkowo długa pętla oznacza, że Mercedes nie był w stanie nawet na jednym okrążeniu utrzymać optymalnych parametrów opon. Zaskakuje jednocześnie drugie pole startowe Verstappena. Red Bullowi przyczepiono trochę w trakcie ostatnich miesięcy łatkę samochodu rewelacyjnego trakcyjnie, sprawdzającego się przede wszystkim na wolniejszych torach. Hungaroring był tego potwierdzeniem. Dlatego wiele osób oczekiwało, iż w Spa to Ferrari może stanowić największe zagrożenie dla kierowców Mercedesa.

Start i pierwsze okrążenia były chaotyczne z wieloma incydentami. Jak to często bywa na pierwszym zakręcie mieliśmy przykład reakcji łańcuchowej. Ten ciąg zdarzeń uruchomił Verstappen startując z pierwszej linii wyjątkowo słabo. Został wyprzedzony zarówno przez Vettela jak i Raikkonena. Jednak Max przyzwyczaił już swoich fanów do niekonwencjonalnych manewrów. Tym razem znalazł małą lukę pomiędzy bolidem Raikkonena, a ścianą zakrętu La Source. W tym samym momencie jednak Vettel był na zewnętrznej w stosunku do Raikkonena i zaczął mocno zacieśniać zakręt. 3 samochody w zakręcie to trochę dużo i efekt jest najczęściej podobny. Najwięcej stracił Vettel, który został na końcu stawki. Z kolei Verstappen, po kontakcie z samochodem Raikkonena musiał zjechać do boksów na wymianę przedniego skrzydła. Holender winił za cały incydent Vettela twierdząc, iż nie zostawił wystarczającej ilości miejsca. Myślę, że nie do końca jest to prawda i chyba tego samego zdania byli sędziowie. Vettel rzeczywiście zacieśniał zakręt, ale zostawił wystarczająco dużo miejsca dla swojego kolegi z zespołu. Trudno wymagać, aby miał przewidzieć większą ilość samochodów po wewnętrznej. Verstappen po prostu podjął duże ryzyko i drogo za nie zapłacił. La Source tuż po starcie bywa zdradziecki. Szkoda, bo mocno pomarańczowa kolorystyka trybun podczas Grand Prix Belgii sugerowała wyjątkowo duże wsparcie dla Maxa, który notabene urodził się 50 kilometrów od Spa Francorchamps i posiada zarówno holenderski jak i belgijski paszport. No, ale chyba właśnie przez całkowicie bezkompromisowe podejście do jazdy ten młody kierowca tak przyciąga kibiców. To nie był bynajmniej koniec rywalizacji Raikkonena z Verstappenem w tym wyścigu. Po kilkunastu okrążeniach Raikkonen miał spore trudności z wyprzedzeniem Maxa, który stosował tak dobrze znane z wyścigu w Budapeszcie triki, a mianowicie zmieniał kierunek w ostatnim momencie tak, aby wytrącić rywala z rytmu i zmusić go do chwilowego zdjęcia nogi z gazu, a to wszystko przy prędkości dochodzącej do 350 km/h.

ZOBACZ WIDEO Memorał Kamili Skolimowskiej: pożegnalna próba Tomasza Majewskiego (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W pierwszej części wyścigu bardzo dramatycznie wyglądał wypadek Kevina Magnussena w legendarnym zakręcie Eau Rouge. Kontakt z barierą w tym miejscu z zasady oznacza poważny wypadek. Nie inaczej było tym razem. Po wstępnej fazie neutralizacji zdecydowano o całkowitym zatrzymaniu wyścigu, aby mógł na tor wyjechać ciężki sprzęt i naprawić zniszczone bariery i rzędy opon. Magnussenowi na szczęście, poza urazem kostki nic się nie stało.

Z punktu widzenia Rosberga nie był to zbyt dobry scenariusz. Oto po raptem 9. okrążeniach startujący z 21-ej pozycji Hamilton zajmował już piąte miejsce. Co więcej, przed nim plasowali się Alonso i Hulkenberg. O ile widoczny postęp Mclatena w Spa robił wrażenie, o tyle nie są to jednak bolidy na podobnym poziomie co Mercedes. Zatem już na tym etapie było jasne, iż podium jest dla Hamiltona jak najbardziej w zasięgu ręki. Duże znaczenie dla takiego rozwoju sytuacji miał oczywiście incydent po starcie, w trakcie którego z walki o pierwsze pozycje zostali wyeliminowani zarówno obaj kierowcy Ferrari jak i Verstappen.

Po wznowieniu wyścigu nie czekaliśmy zbyt długo na atak Hamiltona. Na 12. okrążeniu poradził sobie z Alonso, a na 18. z rewelacyjnie jadącym Hulkenbergiem. Brytyjczyk miał w tym momencie około 6 sekund straty do Ricciardo, przed którym z 3-sekundową przewagą jechał Rosberg. W przypadku Lewisa konieczna była jednak kolejna zmiana opon, ale dzięki takiej strategii mogliśmy podziwiać bardzo dobre tempo jazdy Hamiltona. Wiedząc o planowanym postoju, zarówno na starym jak i nowym komplecie opon jechał niemal non stop w tempie kwalifikacyjnym. Przez pewien czas to tempo mocno zaskakiwało konkurencję. Pomiędzy 18., a 21. okrążeniem zredukował stratę do lidera do poziomu 7 sekund co oznaczało, że w trakcie 3 okrążeń nadrobił niemal 4 sekundy. Oczywiście jak tylko Rosberg dowiedział się co się dzieje ta różnica przestała znikać w tak zawrotnym tempie.

Z kolei kolejny pit stop Hamiltona (33. okrążenie) był już dyskusyjny. Co prawda Lewis po raz kolejny bez problemów poradził sobie z wyprzedzeniem Hulkenberga, ale Ricciardo był już w tym czasie zupełnie poza zasięgiem, a konkretnie dzieliło tych kierowców 18 sekund. Do końca wyścigu pozostało raptem 10 okrążeń i pomimo rewelacyjnych czasów Hamiltona kolejność w ramach pierwszej trójki pozostała bez zmian.

Wydaje mi się, że przy nieco odmiennej strategii istniała szansa 2. miejsca dla Lewisa, ale prawdopodobnie priorytetem tej strategii był pewny wynik. Hamilton walczy o mistrzostwo i zespół wyszedł z założenia, że lepiej zająć pewne 3. miejsce niż ryzykować drastyczny spadek przyczepności na ostatnich kilometrach wyścigu. To 3. miejsce to i tak rewelacyjny wynik biorąc pod uwagę nałożoną karę i przy aktualnym poziomie jazdy Hamiltona szanse Rosberga na tytuł oceniam jako średnie.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Źródło artykułu: