Setki milionów w błoto. Ojciec dał mu wszystko. Nie tego się spodziewał

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lance Stroll, w kółku Lawrence Stroll
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lance Stroll, w kółku Lawrence Stroll

Lawrence Stroll kocha motorsport i uwierzył, że jego syn zrobi wielką karierę. W rozwój Lance'a zainwestował już setki milionów dolarów. Z myślą o nim kupił nawet zespół F1. Inwestycja idzie jednak na marne, a miliarder może się tylko wstydzić.

Lawrence Stroll dorobił się fortuny na rynku odzieżowym. Majątek 65-latka obecnie szacowany jest na 3,8 mld dolarów. Być może byłby większy, gdyby nie jego inwestycje w Formułę 1. Kanadyjczyk od lat wykłada pieniądze na rozwój syna Lance'a. Finansował jego starty w niższych seriach wyścigowych, sponsorował mu występy w Williamsie, by finalnie kupić z myślą o nim zespół znany obecnie jako Aston Martin.

Samo kupno ekipy z Silverstone pochłonęło ponad 100 mln dolarów. Nieco mniejszą kwotę miliarder zainwestował wcześniej w Williamsa. Kupił też synowi używany bolid Mercedesa, aby w pierwszych latach funkcjonowania w F1 mógł szybciej uczyć się królowej motorsportu. Do tego budowa nowej fabryki w Silverstone pochłonęła kolejnych 250 mln dolarów.

Czy biznesmen może być zadowolony ze swojej inwestycji? Okazuje się, że nie. Po ostatnim GP Sao Paulo na Lance'a Strolla spadła lawina krytyki. Kanadyjczyk wypadł z toru już na okrążeniu formującym, gdy zadaniem kierowców jest przygotowanie bolidów do ścigania i odpowiednie zagrzanie opon.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"

Podczas opuszczania pola startowego Stroll zblokował tylne koła i obrócił się na torze. Szczęśliwie zatrzymał się na asfalcie, bez większych uszkodzeń bolidu. Zamiast jednak wrócić na tor korzystając z asfaltowej drogi serwisowej, zdecydował się przeciąć mokrą pułapkę żwirową. To doprowadziło do utknięcia samochodu i przedwczesnego zakończenia wyścigu.

Olav Mol, komentując sytuację dla Ziggo Sport, ostro skrytykował decyzję Strolla. - Ma tyle inteligencji co martwe jajo dinozaura. To jak stać przed śluzą i myśleć: "Gdzie mam jechać? Wjadę prosto do wody". Przecież ten gość wjechał prosto w tę cholerną pułapkę żwirową! Coś z nim jest naprawdę nie tak! - grzmiał holenderski dziennikarz.

Były kierowca F1 i ekspert Robert Doornbos również nie krył rozczarowania postawą Kanadyjczyka. Porównał jego błąd do sytuacji z poprzedniego tygodnia w Meksyku, gdzie Sergio Perez ustawił się w złym miejscu w alei serwisowej. - Takie rzeczy nie powinny się zdarzać doświadczonym kierowcom - podkreślił Doornbos.

- Nie zapominajmy, że mechanicy musieli odbudować oba samochody - dodał, odnosząc się do kraks Lance'a Strolla i jego zespołowego kolegi, Fernando Alonso, w kwalifikacjach do GP Sao Paulo. - Możesz się obrócić na okrążeniu formującym, jak to zrobił Verstappen na Węgrzech, ale uratuj sytuację wrzucając bieg wsteczny. On jednak próbował przeciąć tor przez pułapkę żwirową i utknął! Jak potem spojrzysz w oczy swojemu zespołowi? - pytał Doornbos.

Mimo powszechnej krytyki, Stroll ma dożywotni kontrakt w Astonie Martinie i będzie się ścigał w zespole z Silverstone, dopóki będzie miał na to ochotę. Tymczasem jego ojciec wydaje na ekipę kolejne miliony dolarów, ściągając do niej zasłużonych inżynierów. W przyszłym roku pracę w stajni miliardera rozpocznie Adrian Newey - dla wielu najlepszy specjalista techniczny w dziejach F1.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty