Dietrich Mateschitz jest twórcą potęgi Red Bulla. To on podczas wyprawy do Azji zasmakował lokalnego napoju energetycznego, który po pewnych modyfikacjach postanowił wprowadzić na rynek w Europie. Pomysł okazał się biznesowym strzałem w dziesiątkę i uczynił z Mateschitza miliardera. W momencie śmierci, w październiku 2022 roku, jego majątek szacowano na ponad 27 mld dolarów.
Austriak był wielkim pasjonatem sportów ekstremalnych. To on stał za decyzją, by promować Red Bulla poprzez Formułę 1. W ten sposób "czerwone byki" na początku XXI wieku stały się właścicielem dwóch ekip F1.
W momencie śmierci twórcy potęgi Red Bulla, zespół z Milton Keynes rozpoczynał okres swojej ponownej dominacji, a Max Verstappen zapewnił sobie kolejny tytuł mistrzowski. Niewykluczone, że po dwóch latach od tamtych wydarzeń jesteśmy świadkami końca panowania Red Bull Racing. Obecnie znacznie lepiej spisuje się McLaren, który prowadzi już w klasyfikacji konstruktorów F1.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Woźniak, Holder i Korościel
- Śmierć Dietricha przyniosła pewną zmianę. Tak naprawdę był naszym jedynym liderem. Szybko podejmował decyzje. Był charyzmatycznym przedsiębiorcą. Jako jedyny miał wizję i był gotów podejmować ryzyko. Po jego śmierci wszystko w firmie musiało zostać przeorganizowane - powiedział w telewizji ORF Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
- Nie da się zastąpić człowieka o takiej osobowości jedną personą. Dlatego trzeba było zmian. Po części dlatego dochodzi teraz do roszad w Red Bullu. To też wpłynęło na odejście Neweya, który postanowił szukać nowego wyzwania - dodał Marko.
Red Bull Racing traci obecnie swoich najlepszych ludzi. Dyrektor techniczny Adrian Newey po niemal 20 latach postanowił przenieść się do Astona Martina. Dyrektor sportowy Jonathan Wheatley wkrótce zostanie nowym szefem Audi, a Will Courtenay będzie zarządzał strategią w McLarenie.
- Gdy wygrywasz, a my zwyciężyliśmy wiele w ostatnich trzech latach, to normalnym jest, że twoi pracownicy są pożądani przez konkurencję. Taka jest F1. Zaskoczyły mnie natomiast kwoty, jakie są oferowane naszym specjalistom. Musimy patrzeć na limit budżetowy, tymczasem często naszym pracownikom oferuje się podwojenie pensji. Nie byliśmy w stanie zatrzymać niektórych z nich - zaznaczył Marko.
- Newey był z nami przez 17 lat, Wheatley - 19. Byli częścią zespołu, tworzyli pewien klub. Mieli ogromny wkład w nasz sukces. Ich odejście boli, ale nie ma znaczenia, czy odchodzą z powodów finansowych, czy zawodowych, jeśli nie możemy im zaoferować czegoś innego - podsumował 81-latek.