GP Niemiec jest nieobecne w kalendarzu Formuły 1 od zakończenia sezonu 2019. To wtedy po raz ostatni kierowcy rywalizowali na torze Hockenheim. Były to szczególne zawody dla Roberta Kubicy, który w szalonym, deszczowym wyścigu został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu. Tym samym zdobył ostatni punkt w historii swoich startów w F1.
W roku 2021, ze względu na pandemię koronawirusa, w kalendarzu jednorazowo zagościł inny niemiecki obiekt - Nurburgring. Rozgrywany wtedy wyścig nosił jednak miano GP Eifel.
W ostatnich latach wydawało się, że Niemcy nie mają prawa myśleć o goszczeniu F1. Po okresie sukcesów Michaela Schumachera popularność dyscypliny zaczęła maleć i nie zmieniły tego nawet tytuły mistrzowskie dla Sebastiana Vettela oraz Nico Rosberga. Obecnie, gdyby nie starty 37-letniego Nico Hulkenberga, nasi zachodni sąsiedzi nie mieliby nawet swojego reprezentanta w F1. Dlatego też władze samorządowe i krajowe nie chcą słyszeć o współfinansowaniu GP Niemiec.
ZOBACZ WIDEO: Nazywają go następcą Bartosza Zmarzlika. Niektórzy mówią o zbyt małym progresie
Pozytywne wieści napłynęły jednak z Hockenheim. Grupa inwestorów zrzeszona w Emodrom Group Holding nabyła 74,99 proc. udziałów w niemieckim obiekcie za ok. 6 mln euro. Biznesmeni chcą wyłożyć 250 mln euro na rozwój toru w najbliższych pięciu latach. Dzięki nowej infrastrukturze miałaby wzrosnąć szanse na ponowną organizację F1.
- Pracowaliśmy w tle przez ponad cztery lata, aby dalej rozwijać Hockenheim i uczynić z niego wiodący tor wyścigowy w Niemczech. Jesteśmy zainteresowani dalszym rozwojem tego projektu. Myślimy również o F1, ale podchodzimy do takiego pomysłu z dużą ostrożnością - przekazał w komunikacie Tim Brauer, dyrektor zarządzający Emodrom Group.
Problem polega na tym, że kraje z Bliskiego Wschodu i Azji są obecnie gotowe płacić nawet 100 mln dolarów za goszczenie u siebie F1. W ten sposób windują stawki, którym europejskie miasta i tory nie są w stanie sprostać. Z tego powodu z kalendarza wypadło GP Francji, a obecnie niepewna jest przyszłość GP Holandii i GP Belgii.
Z pomocą Hockenheim może przyjść Audi. Niemiecki gigant zakupił zespół Stake F1 Team, na bazie którego zadebiutuje w F1 w roku 2026. Firmie z Ingolstadt może zależeć na tym, aby królowa motorsportu gościła w Niemczech.
Czytaj także:
- Nagła zmiana kierowcy w F1. Życiowa szansa 21-latka z Argentyny
- Kubica rusza na podbój USA. Nowe wyzwanie przed Polakiem