Po GP Arabii Saudyjskiej wydawało się, że mamy zawieszenie broni w Red Bull Racing. Christian Horner tonował nastroje i apelował, by skupić się na ściganiu. Helmut Marko zapewniał z kolei, że nie odchodzi z firmy, co z pewnością ucieszyło Maxa Verstappena. Wcześniej Holender sugerował, że zwolnienie Austriaka może doprowadzić do jego odejścia z Milton Keynes.
"F1 Insider" poinformował w niedzielę, że sytuacja w Red Bullu może się zmienić o 180 stopni. Tajscy akcjonariusze, wspierający dotąd Hornera, mieli zmienić zdanie. Po gorących rozmowach z ostatnich dni mają oni popierać pomysł zwolnienia 50-latka. Do zmiany na stanowisku szefa "czerwonych byków" miałoby dojść jeszcze przed GP Australii.
Skąd ta zmiana? "F1 Insider" twierdzi, że inwestorzy Red Bulla boją się reakcji rynku amerykańskiego na aferę obyczajową z Hornerem. W ostatnich dniach tamtejsze organizacje walczące o prawa kobiet miały nawoływać do bojkotu produktów Red Bulla. Stany Zjednoczone to jeden z kluczowych rynków dla producenta napojów energetycznych.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Tajowie mają się też obawiać, że kobieta, która oskarżyła Hornera o "niewłaściwe zachowanie", postanowi ujawnić się publicznie i opowie ze szczegółami o wydarzeniach, które miały miejsce w fabryce Red Bulla w Milton Keynes. Te doniesienia stoją jednak w sprzeczności z informacjami RTL. Niemiecka stacja informowała w ubiegły weekend, że pracownica Red Bulla dostała 1 mln euro zadośćuczynienia, ale w zamian zgodziła się zachować milczenie.
Afera wokół Hornera zyskała w F1 określenie "Seks w wielkim padoku" i trudno się temu dziwić, bo sprawa ciągnie się niczym opera mydlana. Dość zaskakująco brzmią doniesienia, że kobiecie pomóc może zespół U2. Jej brat ma być zięciem gitarzysty kultowej ekipy. W padoku pojawiła się nawet plotka, że U2 rozważa nagranie piosenki o wymownym tytule "Don't be horny, be Christian". Miałaby ona stanowić wsparcie dla Brytyjki.
Gdyby U2 faktycznie nagrało piosenkę o Hornerze, która nawiązywałaby do rzekomego skandalu erotycznego z Brytyjczykiem w roli głównej, straty wizerunkowe dla Red Bulla byłyby ogromne.
Jeśli informacje "F1 Insider" potwierdzą się, triumfować będą Austriacy i obóz Verstappena. Jak zauważył niemiecki serwis, Holender odniesie zwycięstwo, które nie zostanie zapisane w żadnych statystykach Formuły 1. Pojawia się jednak pytanie, czy zespół bez szefa, który zarządza nim od 2005 roku, wciąż będzie maszyną do odnoszenia zwycięstw.
Czytaj także:
- Zawrotna suma. Tyle dostała pracownica Red Bulla za milczenie
- "Jest architektem sukcesu". Red Bull może wygrywać bez Verstappena i Neweya?