Lewis Hamilton dojechał do mety GP USA na drugim miejscu, Charles Leclerc - szóstym. Kierowcy Mercedesa i Ferrari po kilku godzinach zostali jednak zdyskwalifikowani z zawodów. To efekt kontroli FIA, która przebadała deski w losowo wybranych samochodach. W maszynach Hamiltona i Leclerca były one nadmiernie zużyte i nie spełniały regulaminowych limitów.
Problem w tym, że sędziowie przebadali tylko cztery z dwudziestu samochodów. Problemów nie odnotowano w deskach w podłogach bolidów Maxa Verstappena i Lando Norrisa. Co z resztą? Tego nie wiemy. Nie wszystkim to się podoba.
"Po wyścigu sprawdzono cztery samochody - maszyny Red Bulla, McLarena, Mercedesa i Ferrari. Naruszenia stwierdzono w bolidach Hamiltona i Leclerca. Jedyną karą w tej sytuacji jest dyskwalifikacja, bo tutaj nie ma żadnego pola do interpretacji przepisów czy też szarej strefy" - napisał Martin Brundle w felietonie dla Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Zdaniem byłego kierowcy F1, a obecnie eksperta telewizyjnego, gdyby FIA przebadała większą liczbę samochodów, to kara dyskwalifikacji spotkałaby kolejnych zawodników. "To jest zasadne pytanie. Skoro bada się cztery bolidy i połowa z nich oblała test, to czy nie powinno się sprawdzić wszystkich maszyn? Odpowiedź w tej sytuacji z pewnością musi brzmieć 'tak'" - dodał Brytyjczyk.
"Muszę podkreślić, że kontrole FIA przed i po wyścigu są więcej niż kompleksowe. Opublikowane listy obejmują ponad 50 indywidualnych i szczególnych inspekcji, w większości dotyczą one wszystkich kierowców, a w niektórych przypadkach losowo wybranych samochodów" - podsumował Brundle.
FIA nie wyjaśniła, dlaczego po wykryciu problemów w samochodach Hamiltona i Leclerca nie zdecydowała się na przebadanie większej liczby bolidów. Jest bardzo prawdopodobne, że w innych pojazdach również doszło do nadmiernego zużycia desek w podłogach - wynika to z charakteru toru COTA. Asfalt w Austin jest bardzo wyboisty, przez co bolidy przez niemal całe okrążenie podskakują. Jest to niezwykle niekomfortowe dla kierowców, ale ma też wpływ na zachowanie samochodów.
Czy rozszerzenie liczby skontrolowanych bolidów doprowadziłoby do dodatkowych dyskwalifikacji? Tego już się nie dowiemy.
Czytaj także:
- Książę Harry pojawił się na wyścigu F1. Meghan Markle wielką nieobecną
- Ferrari znów zawiodło swojego kierowcę. Wstydliwa wpadka ze strategią