Teoretycznie sytuacja w Red Bull Racing jest jasna. Max Verstappen ma kontrakt do końca 2028 roku, a Sergio Perez związany jest z umową obowiązującą jeszcze w sezonie 2024. Tyle że Meksykanin w ostatnim okresie znów zaczął zawodzić oczekiwania szefów "czerwonych byków", znacząco odstając tempem od Verstappena. Dlatego też przyszłość 33-latka w Milton Keynes nie jest przesądzona.
Zainteresowanie jazdą w Red Bullu wyraża Daniel Ricciardo. Australijczyk startował w tej ekipie w latach 2014-2018 i wyrobił sobie wtedy opinię jednego z lepszych kierowców Formuły 1. W pewnym momencie, w obliczu coraz mocniejszej pozycji Verstappena, postanowił poszukać wyzwań w innym otoczeniu. Tak trafił do Renault (2019-2020), a następnie McLarena (2021-2022). Tam jednak nie zachwycał.
Obecnie Ricciardo pracuje jako rezerwowy Red Bulla i chce wrócić do F1 w roku 2024. Opcje Australijczyka wydają się być mocno ograniczone, ale on sam nie ukrywa, że najchętniej ponownie zasiadłby w bolidzie "czerwonych byków". - To byłoby dla mnie jak bajka. Szczerze mówiąc, zakończenie kariery w Red Bullu byłoby pięknym zwieńczeniem tej historii - powiedział w ESPN.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
Kierowca z Antypodów zdaje sobie jednak sprawę z tego, że szanse na wyrzucenie Pereza z Red Bulla i zaangażowanie jego osoby są niewielkie. - Zobaczymy, co się wydarzy. Prawdopodobnie będę musiał nieco popracować, aby otrzymać znów pracę w F1. Miło jest jednak wrócić do padoku - przyznał przy okazji GP Kanady.
Wcześniej Daniel Ricciardo był łączony z Alpha Tauri. To drugi z zespołów Red Bulla, w którym startują obecnie Yuki Tsunoda i Nyck de Vries. Holender zawodzi jednak oczekiwania szefów i nie zdobył jeszcze punktów w sezonie 2023. Kontrakt w zespole z Faenzy mógłby być "planem B" dla Ricciardo, który następnie miałby otwartą drogę do Red Bulla w roku 2025, już po wygaśnięciu umowy Pereza - twierdzi ESPN.
Równocześnie wydaje się, że angaż w jednym z zespołów Red Bulla to jedyna szansa na starty Ricciardo w F1 w sezonie 2024. Już w zeszłym roku Australijczyk odrzucił możliwość podpisania kontraktu w ekipie z końca stawki, rezygnując z rozmów z Williamsem i Haasem. Natomiast w innych teamach nie ma wolnych miejsc.
Czytaj także:
- Tak źle w F1 nie było od lat. To zabija emocje
- Lider Ferrari odejdzie? Jest nowy kierunek transferu