W GP Australii mieliśmy aż trzy czerwone flagi. Pierwszą z nich zobaczyliśmy już na dziewiątym okrążeniu, po tym jak Alexander Albon wypadł na pobocze, rozbił bolid i naniósł żwir na tor. Sędziowie wykazali się przy tym niekonsekwencją, bo początkowo ogłosili jedynie neutralizację, by po dłuższej chwili przerwać rywalizację.
Później mieliśmy jeszcze dwie czerwone flagi - po wypadku Kevina Magnussena, a także po karambolu zaraz po drugim restarcie. Te decyzje również przyniosły mnóstwo kontrowersji, bo w tamtym momencie do zakończenia wyścigu były ledwie dwa okrążenia. Po karambolu natomiast kierowcy pokonali tylko jedno "kółko" i wjechali na metę za samochodem bezpieczeństwa.
Jakby było tego mało, również w GP Arabii Saudyjskiej w drugiej połowie marca mieliśmy kontrowersje związane z samochodem bezpieczeństwa po awarii bolidu Lance'a Strolla. Chociaż Kanadyjczyk zaparkował pojazd poza torem, to sędziowie i tak ogłosili neutralizację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje
Ostatnie ruchy sędziów skrytykował m.in. George Russell. To właśnie on został poszkodowany w Australii po przerwaniu wyścigu czerwoną flagą po wypadku Alexandra Albona. Skoro stewardzi początkowo ogłosili jedynie neutralizację, Brytyjczyk zjechał do alei serwisowej po nowy komplet opon i stracił prowadzenie w wyścigu. Jego rywale mogli natomiast wymienić ogumienie "za darmo" w okresie czerwonej flagi.
- Ta czerwona flaga była zupełnie niepotrzebna. Na torze było sporo żwiru, ale linia wyścigowa była czysta. W przeszłości jeździliśmy w dużo gorszych warunkach. To mi przypominało decyzję sprzed tygodnia, kiedy to w Arabii Saudyjskiej uruchomiono samochód bezpieczeństwa, choć uszkodzony bolid był poza torem - powiedział Russell w Sky Sports.
- Naprawdę nie wiem, o co chodzi z niektórymi decyzjami. Wszyscy staramy się współpracować z FIA, aby poprawić sytuację, ale wychodzi na to, że jest to ogromne wyzwanie - dodał kierowca Mercedesa.
Równie krytycznie na ruchy sędziów spojrzał Lando Norris. Zdaniem kierowcy McLarena, czerwone flagi ogłoszono tylko po to, by dodać dramaturgii wyścigowi. - Cały sens czerwonej flagi sprowadza się do tego, by zrobić show - ocenił Brytyjczyk.
- Moim zadaniem jest prowadzenie samochodu, ale sam mogłem mieć ogromnego pecha i to bez jakiegoś większego powodu. Mogłem zderzyć się z Hulkenbergiem w końcówce wyścigu, bo kierowcy wykonują różne manewry. Jeśli masz pecha, to cały wysiłek może ci zostać odebrany, bo ktoś chce mieć show - podsumował Norris.
Czytaj także:
- Poważne naruszenie bezpieczeństwa w F1. Organizator musi się tłumaczyć
- Verstappen oskarżył Hamiltona po wyścigu. "Nie przestrzegał zasad"