Tak Formuła 1 marnuje fortunę. "Nie dało się tego zrobić gorzej"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Formuła 1 podkreśla na każdym kroku, że chce ograniczać negatywny wpływ na środowisko i dąży do neutralności węglowej. Kalendarz sezonu 2023 został jednak ułożony w taki sposób, że ekipy marnują mnóstwo pieniędzy i narzekają na układ Grand Prix.

We wrześniu poznaliśmy kalendarz Formuły 1 na sezon 2023. Królowa motorsportu założyła, że w tym roku uda się rozegrać 24 wyścigi. Wprawdzie GP Chin zostało odwołane i ostatecznie kampania może liczyć jedną rundę mniej, to szefowie ekip F1 są mocno zmartwieni harmonogramem Grand Prix.

Sezon 2023 w F1 rozegrany zostanie w 20 krajach na pięciu kontynentach. Szefowie Liberty Media podkreślali, że kalendarz będzie ułożony w taki sposób, aby można było mówić o jego regionalizacji. Wszystko po to, aby personel F1 musiał pokonać jak najkrótszą trasę pomiędzy poszczególnymi rundami. Jednak nic z tego nie wyszło.

Chociażby majowe GP Miami zostało umieszczone pomiędzy wyścigami w Azerbejdżanie i Włoszech, co oznacza, że Formuła 1 będzie musiała zaliczyć kosztowną podróż do Stanów Zjednoczonych tylko na jeden wyścig, po czym wróci do Europy. Kilka tygodni później sytuacja się powtórzy - GP Kanady znajduje się między wyścigami F1 w Hiszpanii i Austrii. Trasa z Barcelony do Montrealu, a następnie Spielberga sprawi, że zespoły "zmarnują" ponad 14 tys. mil.

Dla zespołów dodatkowe kilometry w trasie to spory problem. Od ponad roku obserwujemy bowiem znaczący wzrost kosztów - dotyczy to energii, cen paliw czy biletów lotniczych. - Weźmy jako przykład Anglię. Z roku na rok płacimy tam o 25 proc. więcej - wyjawił "Auto Motor und Sport" Beat Zehnder, dyrektor sportowy Alfy Romeo.

- Wszędzie sytuacja jest coraz gorsza. Austin, gdzie odbywa się GP USA, jest w pełni zarezerwowane na rok 2023. Chcieliśmy zabukować dziesięć dodatkowych pokoi w naszym hotelu, ale okazało się, że nie ma na to szans. Wszystko jest już zarezerwowane. Mamy też problem z lotem powrotnym z Melbourne. Jeszcze przed ogłoszeniem daty GP Australii wszystkie loty po wyścigu były w pełni zarezerwowane. Jeśli pojawia się jakieś wolne miejsce, to trzeba za nie zapłacić kilka razy więcej - dodał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie

Zdaniem Zehndera, kalendarzu F1 "nie dało się ułożyć gorzej". W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele innych zespołów. - To staje się niezwykle wyczerpujące dla naszych mechaników - powiedział Andy Stevenson, team menadżer Aston Martina.

- Jeśli mamy trzy wyścigi z rzędu, tydzień po tygodniu, to nie możemy oczekiwać od personelu takich samych wyników jak w pierwszym Grand Prix. Zwłaszcza pod koniec sezonu, gdy wszyscy w padoku jadą na oparach energii - dodał Stevenson.

Czytaj także:
Nie będzie nowego zespołu w F1? Kolejne problemy Amerykanina
Kolejne problemy z kryptowalutami. Ferrari straciło miliony dolarów

Komentarze (0)