Piotr Jagiełło: Egzorcyzmy Krzysztofa Zimnocha (komentarz)

Newspix
Newspix

To takie amerykańskie. Mike Mollo przed rewanżem z Krzysztofem Zimnochem robi wszystko, by wyprowadzić z równowagi polskiego pięściarza. Próba ognia na płaszczyźnie psychologicznej trwa. Są wyzwiska, a w ruch poszły już pięści.

Niemal równo rok po 128 sekundowej demolce kibice zobaczą rewanż pomiędzy Krzysztofem Zimnochem i Mike'em Mollo. Ta walka ma w sobie frapujący czynnik, bowiem dla obu panów jest to rywalizacja o wszystko. Zimnoch jeśli marzy o poważniejszej grze, choćby na polskim podwórku, musi po prostu zmazać plamę z pierwszego występu i w dobrym stylu rozprawić się z "Bezlitosnym". Tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się potyczka z Arturem Szpilką. A "Szpila" przekonuje wszystkich, włącznie ze swoimi psami Cycem i Pumbą, że w Szczecinie zobaczymy powtórkę z rozrywki i kolejny nokaut na Zimnochu.

Mollo ma 37 lat i właściwie poza Polską jego kariera nie istnieje. Porażka może oznaczać definitywny koniec z boksem i skoncentrowanie się wyłącznie na ciężkiej pracy fizycznej - Amerykanin pracuje 50-60 godzin tygodniowo czyszcząc zbiorniki na wodę w Chicago. Na razie może dalej pasjonować się swoją ukochaną obok łowienia ryb pasją.

Pięściarz ze stanu Illinois jest wojownikiem, co potwierdzał wielokrotnie. Ma też instynkt killera i używa go na długo przed wejściem do ringu. Zaraz po przylocie do Polski, a podróż z perturbacjami trwała ponad 30 godzin, opowiadał, że zmiażdży w ringu "małą dzi*** Zimnocha" i sprawi, że ten znowu będzie miał nogi z galarety. Mollo z premedytacją sięga do słownego rynsztoku, choć w zasadzie to całkiem przyjemny facet. Celem nie jest nawet wypromowanie rewanżu, a wzbudzenie strachu w rywalu. Przewaga psychologiczna, i to wyraźna, jest po jego stronie. 1:0.

Sam doskonale wie, czym jest strach. W styczniu 2008 roku spotkał się w Madison Square Garden w Nowym Jorku z Andrzejem Gołotą. Na konferencji prasowej zapewniał, że rozbije "Andrew" i odeśle starca na emeryturę. Zionął ogniem, ale zasięg tych zaczepek był krótki. Z rozbawieniem słuchałem anegdoty mówiącej o spotkaniu Mollo z Gołotą w windzie na kilkadziesiąt godzin przed walką. Gdy panowie mogli wymienić zdania i spojrzenia bez udziału kamer, buńczuczny Amerykanin nie rzucał mięsem, tylko kulturalnie się przywitał i zapytał o zdrowie starszego kolegi po fachu. A Gołota w ringu litości nie miał i udzielił dwunastorundowej lekcji byczkowi z okolic Chicago.

Festiwal mentalnego łamania Zimnocha Mollo spróbował kontynuować na ceremonii ważenia, dążąc do bójki, a kończąc na przepychance. Sobotnia walka nie będzie dla Zimnocha egzaminem dojrzałości, a ringowym egzorcyzmem, który ma odpędzić od niego złe moce.

Przeczytaj inne teksty autora >>>

ZOBACZ WIDEO: Zimnoch vs Mollo: Zamieszki na ceremonii ważenia!

Komentarze (0)