Amerykańska nadzieja wagi ciężkiej wraca na właściwe tory

Twitter / Na zdjęciu: Jared Anderson i Marios Kollias
Twitter / Na zdjęciu: Jared Anderson i Marios Kollias

Jared Anderson był, a może ciągle jest, nadzieją amerykańskiej wagi ciężkiej. W piątkowy wieczór powrócił na ring i pokonał na punkty Mariosa Kolliasa. "Big Baby" chociaż zwycięski to nie zachwycił.

W piątkowy wieczór w Madison Square Garden Theater w Nowym Jorku, Jared Anderson (18-1, 15 KO) powrócił na ring, pokonując jednogłośnie na punkty Mariosa Kolliasa (12-4-1, 10 KO). 10-rundowa walka miała bardzo nudny przebieg i nie działo się w niej zbyt wiele. Anderson wyraźnie dominował nad rywalem i punktował go przy użyciu lewego prostego. Od czasu do czasu szukał mocniejszego prawego sierpowego, ale te działania nie przynosiły większego efektu.

Najwięcej emocji było w ostatnich dwóch rundach. Wówczas Grek wiedział, że na punkty na pewno przegra i szukał nokautu. W kilku zrywach zasypywał Amerykanina gradem ciosów. Te nim nawet wstrząsnęły, ale Anderson ostatecznie przetrwał do końca walki. Sędziowie jednogłośnie punktowali walkę na korzyść Andersona: 99-91, 99-91 i 98-92.
[b]ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda KSW rozbawiła fanów. Film to hit sieci

[/b]

To zwycięstwo miało być dla Andersona okazją do odbudowania swojej pozycji po nokaucie z rąk Martina Bakole w sierpniu ubiegłego roku. Jednak jego występ wzbudził pewne wątpliwości. 25-latek momentami sprawiał wrażenie zmęczonego i nie w pełni przygotowanego, a końcowe problemy z mniej doświadczonym rywalem mogą budzić obawy jego promotora, Top Rank, co do dalszego rozwoju kariery zawodnika.

Kollias, mimo porażki, pokazał się z dobrej strony, zadając kilka celnych ciosów i stawiając opór faworyzowanemu przeciwnikowi. Jego aktywność w końcówce walki udowodniła, że potrafi wykorzystać momenty dekoncentracji rywala. Wydaje się, że ta walka może być przełomem w jego karierze i częściej może być sprowadzany jako tester potencjalnych gwiazd wagi ciężkiej.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści