Laura Grzyb, niepokonana na zawodowych ringach pięściarka (11-0, 3 KO), zdecydowała się na nowy etap w karierze. Po zdobyciu tytułu mistrzyni Europy i obronie pasa postanowiła spróbować swoich sił w MMA, podpisując kontrakt z federacją KSW. Jak podkreśla, nie rezygnuje z boksu, ale chce się rozwijać i nie tracić potencjału.
Grzyb w rozmowie z "Super Expressem" zdradziła powody swojej decyzji. - Od zdobycia tytułu mistrzyni Europy stoczyłam dwie walki, ale nie były one krokiem do mistrzostwa świata. Promotorzy w Polsce najwyraźniej nie mieli już pomysłu na rozwój mojej kariery. Nie mogę marnować czasu, muszę wykorzystać swój potencjał sportowy i medialny - przyznała zawodniczka.
Mimo że MMA to dla niej nowe wyzwanie, nadal pozostaje otwarta na możliwość walki o tytuł mistrzyni świata w boksie. Zawodniczka od dawna myślała o spróbowaniu swoich sił w nowej formule. Już w czerwcu 2023 roku wystąpiła na gali FEN 55, wygrywając w K1 z Oliwią Stawską.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
- Nie traktuję przejścia do MMA jako rezygnacji z boksu, a jako poszukiwanie rozwoju. Mam dobrą stójkę, jestem szybka, dynamiczna i gotowa na nowe wyzwania - podkreśla Grzyb.
Aby jak najlepiej przygotować się do debiutu, codziennie dojeżdża na treningi, pokonując 140 kilometrów w obie strony. Przygotowania do MMA pochłonęły ją całkowicie, ale zdaje sobie sprawę z wyzwań, jakie czekają w nowej formule.
Po podpisaniu kontraktu z KSW podkreśliła, że chce być ambasadorką kobiecego MMA. - Chcę pokazać dziewczynom, że nie trzeba się bać. Żeńskie MMA rozwija się i może się podobać kibicom. Mam nadzieję, że w KSW wrócą kobiece pasy mistrzowskie, co byłoby świetne - mówi Grzyb, podkreślając swoje zaangażowanie.