Zrobił zdjęcie, po którym było głośno. Organizatorzy podjęli kontrowersyjną decyzję! Mamy komentarz

Newspix / PAWEL JANCZYK / 400mm.pl / Na zdjęciu: Rashed Al Swaisat
Newspix / PAWEL JANCZYK / 400mm.pl / Na zdjęciu: Rashed Al Swaisat

Szerokim echem odbiła się sprawa odebrania akredytacji fotoreporterowi Pawłowi Jańczykowi podczas MŚ w boksie w Kielcach. - Wykonane zdjęcia nie miały żadnego znaczenia - mówi nam organizator.

W tym artykule dowiesz się o:

Paweł Jańczyk poinformował o odebraniu mu akredytacji przez organizatorów młodzieżowych mistrzostw świata w boksie. Impreza odbywa się w Kielcach. Fotoreporter całą sprawę opisał na Facebooku. Gdy się z nim skontaktowaliśmy, krótko wyjaśnił, że w swoim wpisie zamieścił wszystkie szczegóły i nie ma już nic więcej do dodania.

Na wstępie warto odnotować, że o zawodach głośno zrobiło się w momencie dramatu, który rozegrał się podczas walki 19-letniego Jordańczyk Rasheda Al Swaisata. Ten doznał poważnej kontuzji i w trybie pilnym musiał być operowany. Do sieci trafiły zdjęcia Jańczyka (także na jego Twitterze), gdy ten leży na deskach i jest opatrywany przez służby medyczne.

Telefon następnego dnia

Fotoreporter bardzo dokładnie - w swoim wpisie - relacjonuje ten incydent. Podkreśla, że w pewnym momencie dziennikarze zostali poproszeni o nierobienie zdjęć leżącemu bokserowi. Wszyscy, także Jańczyk, zrozumieli apel i odłożyli aparaty.

ZOBACZ WIDEO: Karolina Kowalkiewicz wraca do klatki UFC po fatalnej kontuzji. "To nie będzie pożegnalna walka"

"Moim zadaniem jako fotoreportera obsługującego dane wydarzenie jest uwiecznienie na zdjęciach wszystkiego co możliwe i legalnie dostępne. Fotografowałem z podestu dla fotoreporterów. Zrobiłem kilkanaście zdjęć walki oraz kilka zdjęć leżącego zawodnika w tym dwa na których widać udzielanie mu pomocy przez służbę medyczną. Po kilku minutach podeszła do nas pani, przedstawicielka organizatora i ładnym angielskim poprosiła "no more photos". Każdy z fotoreporterów (czyli ja i fotograf organizatora - nie było nas wtedy więcej) zrozumiał apel i odłożył aparat" - czytamy we wpisie.

Okazało się, że następnego dnia Jańczyk dostał telefon od organizatorów. Chodziło o publikację zdjęć z walki 19-letniego Jordańczyka. Fotoreporter relacjonuje przebieg rozmowy i co się później wydarzyło.

"Otrzymałem telefon od przedstawiciela organizatora, który w bardzo niemiły sposób poinformował mnie, że "zaprasza mnie na rozmowę w związku z moją wczorajszą publikacją". Gdy poprosiłem o więcej szczegółów i wyjaśnienie usłyszałem, że nie będzie ze mną teraz rozmawiał i że zaprasza osobiście. Odpowiedziałem panu, że się nigdzie nie wybieram w weekend i że przyjdę za kilka dni na walki finałowe" - informuje.

"Zostałem zatrzymany przez ochronę w drzwiach. Wezwany został jeden pan ochroniarz, potem drugi groźniejszy, który oznajmił mi, że "odgórną decyzją zabiera mi akredytacje i mam natychmiast opuścić halę". Pytałem oczywiście o powód, usłyszałem, że to "prywatna, zamknięta impreza i nie musi się tłumaczyć", drugiego pana zapytałem o to samo to usłyszałem, że "nie jestem z policji i nie musi mi nic mówić", po czym zostałem stanowczo wyproszony z hali. Nie wiem kim byli panowie, wyglądali na ochroniarzy, nie mieli jednak widocznych identyfikatorów" - dodaje Jańczyk, który nie ukrywa poirytowania odebraniem akredytacji na turniej bokserski.

Okoliczności są mocno zastanawiające, zwłaszcza, że w regulaminie - o czym informuje fotoreporter - nie ma zapisu, że fotografujemy tylko walki na stojąco, a nokautów już nie. Głos zabrało także Stowarzyszenie Fotoreporterów. Padły mocne słowa pod adresem organizatorów. Co więcej: złożono już nawet protest do Piotra Glińskiego, wiceprezesa Rady Ministrów, ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.

"Zabieranie dziennikarzowi akredytacji jest formą cenzury i jest niedopuszczalne. Paweł Jańczyk nie zakłócił przebiegu zawodów, nie ingerował w ich przebieg. Nie widzimy żadnych przesłanek usprawiedliwiających decyzję organizatora. Zgodnie z prawem prasowym, każdy organizator imprezy masowej oraz wydarzeń finansowanych z publicznych pieniędzy ma obowiązek zapewnić mediom dostęp do informacji. Akredytowanie fotoreporterów na taką imprezę, jaką są Młodzieżowe Mistrzostwa Świata w boksie w Kielcach jest obowiązkiem, nie łaską. Zgodnie z relacją Pawła Jańczyka, możemy się domyślać, że akredytację zabrano mu 'za karę', za wykonanie zdjęć z bardzo przykrego wydarzenia jakie miało miejsce podczas zawodów, czyli nokautu Jordańczyka Rasheda Al Swaisata" - to część oświadczenia.

Organizator umywa ręce

Udało nam się skontaktować z organizatorami zawodów, którzy podkreślają, że zrobione zdjęcia przez Pawła Jańczyka nie miały wpływu na dalszą pracę podczas Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Kielcach.

- Z tego wiem, to pana Jańczyka po prostu nie było na liście. A warto dodać, że w związku z sytuacją pandemiczną mamy też ograniczoną liczbę fotografów w hali podczas zawodów. Informowaliśmy o tym przed rozpoczęciem turniejem - mówi nam Mariusz Serafin.

Zdjęcie, które trafiło do sieci miało znaczenie? - pytamy szefa marketingu Polskiego Związku Bokserskiego. - Nie miało to żadnego znaczenia, bo wszyscy fotoreporterzy byli wcześniej i nie było żadnych problemów. Co więcej: dalej obsługują mistrzostwa.

Jańczyk - o czym poinformował na Facebooku - usłyszał w rozmowie telefonicznej bardzo podobne argumenty. Przekazał też swoją wersję wydarzeń w tej kwestii.

"Zapytałem go czy w takim razie jakiś inny fotoreporter został pozbawiony akredytacji. Odpowiedział, że nie może o tym rozmawiać. Na moje stwierdzenie, że przecież i on i ja wiem o prawdziwym powodzie odpowiedział ponownie, że "nie może o tym rozmawiać". Tak oto wygląda profesjonalizm niby poważnego związku sportowego przy organizacji najważniejszej imprezy w swojej historii" - napisał fotoreporter, który do swojego wpisu dołożył także screen z wiadomością e-mail z potwierdzeniem bycia na liście akredytowanych dziennikarzy. Do hali już nie wszedł, bo organizator odebrał mu wejściówkę.

Przyszła kryska...zakazany boks:) W Kielcach trwają Młodzieżowe Mistrzostwa Świata w boksie, duże wydarzenie,...

Opublikowany przez Pawła Jańczyka Czwartek, 22 kwietnia 2021

Zobacz także:
MMŚ w Kielcach. Porażka w finale Natalii Kuczewskiej. Polka wicemistrzynią świata

Marcin Held - Natan Schulte. Bukmacherzy wskazali wyraźnego faworyta

Komentarze (9)
avatar
Lisa6
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla mnie to nie jest sport 
avatar
kolikoli
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Dziennikarzyna nie rozumie podstawowych zasad i jeszcze się sapie... brawa dla organiztorów, że pojechali z nim jak ze szmatą 
avatar
lukaszmi2
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
@necujam: Zgadza się - nie rozumiesz. 
avatar
necujam
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Nie rozumiem. Pan Jończyk został poproszony o przyjście do organizatorów na rozmowę, ale miał rozmówców w d...e, a teraz się dziwi, że organizatorzy mają go również tam? Nikt nie lubi być lekc Czytaj całość
avatar
yes
23.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Okaże się, że akredytacji nie było i wobec tego niczego nie zab(ie)rali...