Od miesiąca trwały zawirowania wokół miejsca i daty konfrontacji mistrzowskiej Cieślaka z Makabu. Ostatecznie, po wielu perturbacjach i rozmowach z WBC, ogłoszono termin pojedynku na 31 stycznia w Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga.
Zdaniem Michała Cieślaka, strona kongijska wiedziała o ostatecznej dacie walki i celowo grała na czasie, aby wyprowadzić Polaka z formy. - Ja myślę, że oni wiedzieli, kiedy będzie ta walka i specjalnie to robili - powiedział pięściarz z Radomia w rozmowie z ringpolska.pl.
Do Kinszasy obóz Cieślaka udaje się 29 stycznia. - Wylatujemy w środę rano, w środę wieczorem jesteśmy. W czwartek ważenie, w piątek walka, raz, dwa, rachu-ciachu i wracamy z pasem do Polski - wyznał Cieślak.
ZOBACZ WIDEO: FEN 27. Adam Kowalski poobijany, ale szczęśliwy. "To była wojna, ale byłem na nią przygotowany"
- Ja sobie nie wyobrażam, że ja bym nie wziął tej walki. Moja kobieta jest w ciąży teraz. Syn za 10 lat by powiedział tak: "Tato, miałeś szansę walczyć o mistrzostwo świata i dlaczego nie walczyłeś?". I co bym miał powiedzieć? Walka się przedłużyła dwa, czy trzy razy i dlatego nie wziąłem? No przecież to by była tragedia. Tak do tego podchodzę i jedziemy po swoje - dodał pretendent do tytułu mistrza świata.
Faworytem bukmacherów w tym pojedynku jest Ilunga Makabu. Jak na razie nie wiadomo, która polska telewizja, o ile w ogóle, przeprowadzi transmisję z gali w Kongo.
Czytaj także:
Conor McGregor awansował w aż trzech rankingach UFC
Martyn Ford trenuje do debiutu w KSW