Mike Tyson 16 listopada 2024 roku przegrał na gali w Arlington z Jake'em Paulem decyzją sędziowską. Pojedynek budził wielkie kontrowersje, gdyż legendarny bokser jest o ponad 30 lat starszy od rywala. Walka pierwotnie miała odbyć się w lipcu, jednak termin uległ zmianie po tym, jak były mistrz świata doznał silnego ataku wrzodów żołądka.
Paul na niedawnej transmisji live stwierdził, że Tyson przed walką z nim zmagał się również z nieuleczalną chorobą Parkinsona. Co więcej, zasugerował, że legendarny pięściarz wyzdrowiał dzięki zażywaniu jadu z ropuchy o psychodelicznych właściwościach.
Wypowiedź Paula wywołała burzę. Influencer szybko wycofał się ze swoich słów i przekonywał w serwisie X, że nie chciał zasugerować występowania tej choroby u swojego niedawnego przeciwnika. "Mike Tyson nie miał Parkinsona. Co jest do cholery? Dlaczego internet jest taki głupi? Źle się wyraziłem. Miałem na myśli, że użył jadu ropuchy, żeby uleczyć swój ból. Mówił o tym wiele razy. Tak jak ja" - napisał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos
Do całej sytuacji odniosło się już otoczenie Tysona. Jego rzecznik prasowy zdementował, by 58-latek zmagał się obecnie z poważnymi problemami zdrowotnymi.
- Mike jest szczęśliwy i całkowicie zdrowy. Nie ma Parkinsona ani żadnej innej choroby - krótko przekazał w rozmowie z TMZ.
Tyson niedawno wrócił do tematu starcia z Paulem. Stwierdził, że z powodu wcześniejszego ataku wrzodów nie zdołał optymalnie przygotować się do pojedynku. Mimo to zdecydował się jednak wejść do ringu, gdyż obawiał się, że zostanie pozwany za kolejne przesunięcie terminu walki.
