[b]
Podobne przypadki, różne kary[/b]
Rok 2012, rodzime środowisko biegowe obiega wieść, że Mariusz Michałek zostaje przyłapany na dopingu. Czołowy polski narciarz zastosował symbicort podczas leczenia zapalenia oskrzeli będąc przekonanym, że lek jest dozwolony. Komisja Medyczna Polskiego Związku Narciarskiego zdyskwalifikowała Michałka na dwa lata, a po okresie zawieszenia nie wrócił on już do poważnych startów. W tym samym czasie głośno jest o tym samym symbicorcie stosowanym przez Marit Bjoergen. Norweżka ma na niego zgodę i nie musi się obawiać jakiegokolwiek zawieszenia.
Rok 2016. Therese Johaug wpada na clostebolu zawartym w maści na usta. Tłumaczenia Norweżki są praktycznie identyczne jak wyjaśnienia, które składał Michałek - przekonanie o swojej niewinności i deklaracja, że chodziło tylko o lek potrzebny w konkretnej chwili, wzięty przez pomyłkę, bez świadomości, że zawiera coś zakazanego. Norweska Agencja Antydopingowa wnioskuje o nieco ponad rok zawieszenia, dokładnie 14 miesięcy. Jeśli taka kara wejdzie w życie, to Johaug nie straci igrzysk olimpijskich w Pjongczang.
Dyskwalifikacja i jej brak
- A kto Norwegom coś zrobi? - w rozmowie z WP SportoweFakty retorycznie pyta Edward Budny, wybitny polski szkoleniowiec, który doprowadził Józefa Łuszczka do tytułu mistrza świata. Trener wraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed czterdziestu lat. - Na olimpiadzie w Innsbrucku w 1976 roku jeden z biegów wygrał Ivar Formo. Na starcie było mokro, ale różnica wzniesień na trasie wynosiła 300 metrów. Na górze śnieg był już suchy. Norwegowi Formo zmieniono narty na trasie. Zrobiono to przy mnie i na oczach innych trenerów. Powtórzę: kto coś zrobi Norwegom? Jeżeli tak ma wyglądać rywalizacja to o czym tu mówić? - pyta Budny.
Minęło kilka lat. Podczas Biegu Wazów po swoje drugie zwycięstwo w tym maratonie zmierzał Jean-Paul Pierrat, najlepszy francuski narciarz przełomu lat 70. i 80. Pierrat przeciął linię mety i rozpoczął fetowanie sukcesu, ale chwilę później nie miał już powodów do radości. Do Francuza podeszli bowiem sędziowie i poinformowali, że dyskwalifikują go za zmianę obu nart na trasie, co było zabronione. Według wspomnień trenera Budnego dokładnie to samo zrobił w Innsbrucku Formo. Norwega nie spotkała jednak żadna kara, choć sprawa dotyczyła igrzysk olimpijskich.
ZOBACZ WIDEO Justyna Kowalczyk: Wystartowałam dobrze, później zaczęło boleć (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
[b]
Mistrzowie olimpijscy są jak bogowie[/b]
Norwegia kocha biegi narciarskie. Gwiazdy tego sportu są powszechnie rozpoznawalne, a przeciętny kibic doskonale zna nie tylko obecnych członków reprezentacji, ale także najważniejsze nazwiska z historii. Biegacze mogą więc często liczyć na specjalne traktowanie. - Opowiem taką historię z czasów mojej pracy z Józefem Łuszczkiem - wspomina Edward Budny. - Stan wojenny zastał nas w Oslo. Chcieliśmy się dostać do polskiej ambasady, bo mieliśmy jechać na Puchar Świata do Davos. Tymczasem zobaczyliśmy, że pod ambasadą są i Polacy, i Norwegowie. Palili kartony i na wieść o stanie wojennym chcieli powiesić naszego ambasadora-komunistę. Zadzwoniłem do wspomnianego Ivara Formo, a on podwiózł nas pod ambasadę. Na jego widok policja i wojsko natychmiast się rozstąpiły i bez problemu weszliśmy do środa. To był dowód, ile znaczy tam mistrz olimpijski, zwłaszcza w biegach narciarskich, czyli w sporcie który uprawia tam każdy. To są bogowie. Ivar zapraszał nas wtedy na trzy tygodnie do Oslo, fundował nam hotel, diety, a wszystko po to, żebyśmy pobiegli w kilku imprezach. My nie mieliśmy pieniędzy na witaminy, ale dzięki niemu wszystko było zapewnione. Załatwiał mistrz olimpijski, więc się dało - opowiada Budny.
Areszt domowy za wypadek po pijanemu i ucieczkę.
Maj 2014 roku. Petter Northug, największy as norweskiej reprezentacji, jeden z "bogów", pędzi samochodem. Jest nietrzeźwy, dochodzi do wypadku, w którym ranna zostaje jedna osoba. Mistrz olimpijski ucieka z miejsca zdarzenia, co powinno być dodatkową okolicznością obciążającą. Historia kończy się jednak łagodnie dla Northuga. - Jechał pijany, rozbił się na autostradzie. I co? Dostał areszt domowy. Jakby zwykłego człowieka złapano pijanego, to w dwadzieścia cztery godziny miałby oskarżenie i łatwo by z więzienia nie wyszedł. Powtórzę, tak są traktowani tamtejsi mistrzowie. Także Bjoergen do końca życia będzie w Norwegii królową - twierdzi Edward Budny.
Ukochana "Tereska"
W ostatnich latach postacią wyjątkową, kochaną przez tłumy w największym stopniu, jest Therese Johaug. Urodziwa narciarka stała się symbolem współczesnych biegów narciarskich. Zarobki z tras biegowych są niczym przy jej dochodach z reklam i z własnego biznesu, czyli wprowadzonej na rynek bestsellerowej serii odzieży. Sportowo więcej osiągnęła Marit Bjoergen, ale Johaug ustępuje jej niewiele, za to jest idolką numer jeden. Czy Norweska Agencja Antydopingowa mogłaby więc ją "skrzywdzić", wnioskując o surową karę? Bogów i królowe traktuje się specjalnie...
Daniel Ludwiński