Od początku biegu łączonego na 20 km kobiet podczas mistrzostw świata w Trondheim tempo dyktowały Norweżki i Szwedki, szybko eliminując słabsze zawodniczki. Dzięki temu wyłoniła się sześcioosobowa czołówka. Na półmetku w walce o medale liczyły się już tylko cztery zawodniczki.
O złoto na ostatniej rundzie rywalizowały Therese Johaug i broniąca tytułu Ebba Andersson. Walka na ostatnich metrach była niewiarygodna. Na finiszową prostą Norweżka i Szwedka wbiegły równocześnie i mimo wysiłku związanego z całym biegiem, panie dały z siebie absolutnie wszystko.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
W sprinterskim finiszu triumfowała Szwedka, chociaż różnica była minimalna i zadecydował wypad na linię końcową. Mowa wprost o czubku buta, który zadecydował o złotym medalu. Obie zawodniczki po biegu padły na śnieg i z niecierpliwością czekały na oficjalne wyniki. Gdy Andersson zobaczyła swoje nazwisko na czele klasyfikacji końcowej, nie mogła ukryć ogromnej radości.
Zawodniczka ze Szwecji obroniła tym samym tytuł sprzed dwóch lat z Planicy. Podium uzupełniły wówczas Frida Karlsson i Astrid Oeyre Slind. Tym razem druga ze Szwedek była tuż za czołową "trójką", którą uzupełniła złota medalistka sprintu, Jonna Sundling.
Johaug z pewnością nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa na czempionacie przed własną publicznością. Norweżka będzie największą faworytką w biegu na 50 km techniką dowolną. Medale w tej konkurencji zostaną rozdane z niedzielę 9 marca.