Zmagania panów w czwartkowym sprincie na mistrzowskich trasach w Trondheim miały głównego aktora. Był nim Johannes Hoesflot Klaebo, który w Trondheim wywalczył czwarte z rzędu mistrzostwo świata w sprincie.
Norweg, który ma również na koncie dwa olimpijskie złota w tej konkurencji, w finale stoczył emocjonującą walkę z Federico Pellegrino. Mistrz świata w tej konkurencji sprzed ośmiu lat wywalczył srebro, a brąz dość niespodziewanie powędrował do Fina Lauriego Vuorinena.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
O sporym pechu może mówić Maciej Staręga. Nasz doświadczony zawodnik ukończył bowiem eliminacje na 31. miejscu, czyli pierwszym niedającym awansu. Do wywalczenia przepustki do ćwierćfinału zabrakło mu zaledwie... 0.04 sekundy. - To moje ostatnie MŚ, dałem z siebie wszystko, więcej już nie miałem. Nie mogę być zły na siebie. Jestem już starym lisem, zaczynałem 14 lat temu w Oslo i młodsi są po prostu lepsi - podsumował po zawodach.
Oprócz niego swoich sił spróbowali też trzej inni reprezentanci Polski. Nasz specjalista od biegów dystansowych, Dominik Bury, zajął 49. pozycję. Cztery lokaty niżej uplasował się Kamil Bury, a Piotr Jarecki był 64.
Również w rywalizacji kobiet już od eliminacji w innej lidze biegała Jonna Sundling. 30-latka, która od 2021 roku jest niepokonana w tej konkurencji na najważniejszych imprezach, również tym razem była bezkonkurencyjna.
Wygrała każdy bieg ze swoim udziałem i zdobyła trzecie z rzędu mistrzostwo świata. Srebrny medal wywalczyła Norweżka Kristine Stavaas Skistad, a brąz powędrował do Nadine Faehndrich ze Szwajcarii. Największą niespodzianką był występ Giny Del Rio. Zaledwie 21-letnia reprezentantka Andory zaprezentowała się ze znakomitej strony i zajęła 10. lokatę, notując najlepszy wynik w karierze.
W eliminacjach, w których na trasie pojawiło się 121 zawodniczek, wystąpiły trzy reprezentantki Polski. Najlepiej spisała się Monika Skinder, która zajęła 38. lokatę. Izabela Marcisz była 49., a Aleksandra Kołodziej 62.