Wiadomość o nagłej śmierci Jiriego Pliski wstrząsnęła środowiskiem narciarskim w Czechach. Jeden z najlepszych czeskich biegaczy narciarskich zginął tragicznie w USA podczas wyprawy na Wind River Range (4207 m n.p.m.).
Pochodzący z Jablonca 42-letni Pliska udanie rywalizował w biegach narciarskich na długich dystansach. W prestiżowej serii Ski Classics kilkukrotnie plasował się w TOP 20.
Pliska w wolnym czasie uprawiał różne inne dyscypliny sportu, w szczególności upodobał sobie wspinaczkę wysokogórską.
Zginął 2 lipca w Wind River Range (w stanie Wyoming) podczas "zjazdu" na linie (określenie ruchu wspinacza w dół po linie) z trudnej skały Wolfs Head, która znajduje się na wysokości 3707 m n.p.m.
"Zginął tam, gdzie było dla niego najlepiej" - podsumowuje klub narciarski ED System Silvini we wzruszającym pożegnaniu zmarłego kolegi z zespołu. "Zgubiła go pasja do wspinaczki" - dodaje dziennik "Blesk".
Zobacz:
Tragedia na meczu. Sędzia zmarł po uderzeniu pioruna
Wschodząca gwiazda sportu nie żyje. Zareagował Matty Cash