Próbowała wrócić do sportu, udusiła się podczas snu. 19 lat temu zmarła Griffith-Joyner

East News / ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK / Na zdjęciu: Florence Griffith-Joyner
East News / ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK / Na zdjęciu: Florence Griffith-Joyner

19 lat temu odeszła niespodziewanie jedna z największych gwiazd światowego sprintu Florence Griffith-Joyner. Do dzisiaj eksperci podejrzewają Amerykankę o stosowanie dopingu, chociaż jedynym "dowodem" na to są... jej wspaniałe biegi!

W tym artykule dowiesz się o:

19 lat po śmierci Florence Griffith-Joyner wciąż nie wiadomo, czy powodem odejścia słynnej amerykańskiej sprinterki mógł być doping. Od lat, w rocznicę niespodziewanej śmierci lekkoatletki, w mediach powracają spekulacje, czy jej zgon był ceną za fenomenalne rekordy uzyskiwane na bieżni lekkoatletycznej.

- Ciszej nad tą trumną - apelował swego czasu książę Alexandre de Merode, były przewodniczący Komisji Medycznej MKOl., który miał pretensje do dziennikarzy, że podejrzewają Griffith-Joyner o stosowanie dopingu, a przecież żadne badania nigdy tego nie potwierdziły - nawet po jej śmierci.

Śmiertelny atak podczas snu

Był 21 września 1998 r. Świat sportu obiegła smutna i zarazem wstrząsająca wiadomość. Wielka Florence Griffith-Joyner zmarła nagle - podczas snu - w swoim domu w Mission Viejo (Kalifornia). Gwiazda sprintu miała tylko 38 lat. Jeszcze dwa lata wcześniej zapowiadała pobicie rekordu świata w biegu na 400 m. Z powodu kontuzji nie mogła jednak wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 r.

Śmierć lekkoatletki wywołała lawinę spekulacji i domysłów na temat stosowania przez nią niedozwolonego wspomagania. Lekarze, którzy wykonywali sekcję zwłok, nigdy wcześniej nie byli narażeni na tak ogromną presję - ze strony środowiska, mediów oraz bliskich zmarłej. Badania wykazały, że przyczyną śmierci Flo-Jo był napad padaczki (epilepsji), w trakcie którego kobieta udusiła się. Na dodatek, w mózgu sportsmenki stwierdzono naczyniaka jamistego, który prawdopodobnie był odpowiedzialny za atak. Nie była to jednak wada nabyta, a wrodzona.
Co najważniejsze, tak się wówczas mogło wydawać, lekarze nie znaleźli śladu żadnych niedozwolonych substancji. Sprawa dopingowej przeszłości Griffith-Joyner miała szansę ucichnąć na zawsze...

"Nigdy nie brałam dopingu"

- Jeśli kobiety chcą biegać tak szybko jak robią to mężczyźni, to muszą trenować tak samo ciężko jak oni. Biegam od siódmego roku życia. Nie biorę dopingu. Nigdy go nie brałam. Nie wierzę bowiem, że mógłby mi w czymś pomóc - powtarzała w wywiadach trzykrotna mistrzyni olimpijska w biegach.

Niewiarygodne rekordy oraz śmierć w młodym wieku spowodowały jednak, że ikonę światowej lekkoatletyki zaczęto podejrzewać o stosowanie niedozwolonego wspomagania, chociaż nie było na to żadnych dowodów.

- Dlaczego Griffith-Joyner zdecydowała się na zakończenie kariery zaraz po sezonie, w którym została bohaterką igrzysk olimpijskich w Seulu w 1988 r.? Może chciała w ten sposób zatuszować swoją dopingową historię? Jaka była przyczyna udaru mózgu, którego doznała podczas przygotowań do IO w Atlancie (przed igrzyskami w 1996 r. Flo-Jo podjęła decyzję o powrocie na bieżnię - przyp. red.)? Jak to możliwe, że zmarła w wieku 38 lat, będąc okazem zdrowia - spekulowali eksperci, próbując osądzić gwiazdę światowego sprintu.

Do dzisiaj jednak jedynym "dowodem" na stosowanie dopingu przez Flo-Jo są wspaniałe biegi w jej wykonaniu.

Kontrowersyjny rekord świata

Florence Griffith-Joyner karierę seniorską rozpoczęła w 1978 r. W czasach liceum nie miała sobie równych w biegach na krótkich dystansach. Sprinterka pochodząca z Los Angeles miała szansę na medale już na igrzyskach olimpijskich w Moskwie w 1980 r., ale Stany Zjednoczone - podobnie jak większość krajów zachodnich - zbojkotowały imprezę. W 1984 r. w swoim rodzinnym mieście Flo-Jo została wicemistrzynią olimpijską - na dystansie 200 m oraz sztafecie 4x400 m.

16 lipca 1988 r. na zawodach lekkoatletycznych w Indianapolis ustanowiła fantastyczny rekord świata w biegu na 100 m, wynoszący 10,49 sek.

Rekord Amerykanki przetrwał do dzisiaj, chociaż nadal wywołuje sporo kontrowersji, co do jego uznania. Zdaniem obserwatorów, sprinterce w uzyskaniu fenomenalnego czasu pomógł silny wiatr. Aparatura pomiarowa wskazywała wprawdzie, że podczas rekordowego biegu było bezwietrznie, ale prawdopodobnie urządzenie nie działało prawidłowo. Sam trener sprinterki przyznał po zawodach, że w pobiciu rekordu świata przez jego podopieczną mogły pomóc wietrzne warunki. Rekord ostatecznie uznano z adnotacją, że podmuchy wiatru prawdopodobnie przekraczały dopuszczalne normy.

IO w Seulu w 1988 r. były popisem Flo-Jo, która zdobyła trzy złote medale - na dystansie 100 m, 200 m oraz w sztafecie 4x100 m. Po powrocie z Korei Południowej Amerykanka postanowiła zakończyć karierę, tłumacząc to tym, że zamierza poświęcić się rodzinie. W 1990 r. urodziła córkę Mary Ruth Joyner, która nie poszła w ślady słynnej mamy i nie zrobiła kariery w sporcie.

Flo-Jo próbowała jeszcze wrócić do rywalizacji w 1996 r. Zapowiadała kolejne rekordy świata, ale kontuzje mięśniowe, a także udar mózgu, nie pozwoliły jej na powrót na bieżnię.

ZOBACZ WIDEO Wielki szok na Santiago Bernabeu. Zobacz skrót meczu Real - Betis [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (7)
avatar
vanhorne
22.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
serce nie wytrzymalo od sterydow, gdyby nie byla z usa to by oczywiscie ja zlapali na doping jak bena johnsona ale ze reprezentowala usa to nikt niczego niby nie wykryl jak u carla lewisa, taki Czytaj całość
Kiki Riki
22.09.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sport to zdrowie. 
avatar
Przemek Szymański
21.09.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Po co taki artykuł spekulujący coś nigdy nic jej nie udowodniono nigdy żadnej probki pozytywej mimo intensywnych kontroli. Biegajacy fenomen a ty pisarzyku żenada.... 
avatar
Trzygrosz54
21.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ona ma kocie ruchy,a koty bywają na ogół szybkie... 
avatar
Andy Iwan
21.09.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Jeżeli nie stwierdzono że się dopingowala
to po co tyle domysłów w tym artykule redaktorze