W tym artykule dowiesz się o:
Niewątpliwie główna postać tego zestawienia i jednocześnie jedyny uczestnik tegorocznego cyklu Grand Prix, który nie zna smaku jazdy o mistrzostwo w Polsce. Należy z drugiej strony pamiętać, że Australijczyk debiutował w PGE Ekstralidze w roku 2015, mając rocznikowo już 30 lat, więc trochę lat startów mu "uciekło". W play-off jechał jednak czterokrotnie, lecz zawsze przegrywał ze swoimi zespołami w półfinale. Medal ma w dorobku jeden. W 2016 zajął na ekstraligowym podium trzecie miejsce, jeżdżąc w zielonogórskim Falubazie.
Od razu należy wspomnieć, że 48-latka wiąże z Lwami umowa warszawska, więc na ten moment sporo brakuje do tego, by wystartował on w tym roku w tej ekipie. Niemniej jest to ciekawostka, że tak uznany i utytułowany zawodnik nigdy nie pojechał w głównym akcie w play-off. Ma on na koncie złoto DMP z Włókniarzem, ale zdobyte w 2003 roku, kiedy to tabela po rundzie zasadniczej była dzielona na pół. Norweg mimo aż 19 sezonów w elicie zdobył jeszcze tylko dwa brązowe krążki i też było to w zespole z Częstochowy (lata 2004-2005).
Sytuacja podobna do tej Holty i nawet dokładnie z tym samym dorobkiem medalowym, choć oczywiście klasy i dokonań indywidualnych na torze obu tych zawodników porównywać nie sposób. Duńczyk najcenniejszy medal DMP także zdobył w tym sezonie, w którym formatu play-off nie było. W tym przypadku był to rok 2006 i bycie podstawowym juniorem dominującego wówczas wrocławskiego Atlasu. Teraz z kolei wraca do PGE Ekstraligi po ośmiu latach nieobecności. Udział w finale... no najpewniej znów mu takie wydarzenie "nie grozi".
Był w drużynie, która wystąpiła w finale play-off, ale on sam na torze się nie pojawił, stąd mimo tego, że medal mu się należał, zaliczamy go do grona tych, którzy smaku jazdy o złoto nie poznali. Mowa o sezonie 2016, gdy był jeźdźcem toruńskiego Get Well, ale wtedy głównie walczył z kontuzjami niż z rywalami na torze. Z kolei w latach 2019-2020 był głównym młodzieżowcem Falubazu, z którym startował w najlepszej czwórce. Oba podejścia do walki o tytuł zakończyły się jednak porażkami w półfinale, a potem w dwumeczu o trzecie miejsce.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nie żałuje braku "dzikiej karty" na mistrzostwa świata
Kolejna uznana persona w tej grupie, choć akurat ją należałoby tutaj z całą stanowczością rozgrzeszyć. Brytyjczyk ma bowiem za sobą trzy sezony jazdy na ekstraligowych torach, ale za każdym razem w drużynie beniaminka. A temu - jak wiadomo od lat - trudno od razu zaznaczyć się w rywalizacji o medale. Lambert zarówno w Lublinie, Rybniku, jak i Toruniu jeździł o utrzymanie i tak naprawdę dopiero w 2022 będzie mógł poważniej myśleć o tym, by nie tylko zadebiutować w play-off, co też spróbować dotrzeć z Apatorem do wielkiego finału.
Jakub Miśkowiak (Eltrox Włókniarz Częstochowa)
Najlepszy młodzieżowiec świata w pewnym sensie realne podejście do jazdy w dwumeczu o złoto miał tylko w 2019 roku, kiedy wraz z biało-zielonymi wjechał do fazy play-off. W pewnym sensie, bo zderzenie z jazdą o takie cele okazało się jednak bolesne. Włókniarz dwukrotnie przegrał z leszczyńską Unią i marzenia trzeba było odłożyć w czasie. W najbliższym sezonie świetnie spisujący się w poprzednim rozdaniu 20-latek podejmie ostatnią próbę jako junior, by wraz z kolegami z częstochowskiej ekipy dotrzeć do głównego aktu sezonu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Wadim Tarasienko wyjaśnił, dlaczego ZOOleszcz GKM postawił na niego
Kacper Woryna (Eltrox Włókniarz Częstochowa)
Dość podobna sytuacja do tej wspomnianego wcześniej Lamberta, z tą różnicą, że Polak ma jeden sezon więcej jazdy w PGE Ekstralidze od byłego kolegi z drużyny z Rybnika i że w minionym jeździł w zespole, któremu przyświecał cel awansu do strefy medalowej. Wcześniej rybniczanin jeździł maksymalnie o utrzymanie na salonach, więc jazda we Włókniarzu to dla niego nie tylko novum pod względem otoczenia, ale także samego wyzwania sportowego. Smak rundy play-off 25-latek poznał dotąd jedynie na niższych ligowych szczeblach.