Piotr Świdziński ma już 17 lat. Jak do tej pory młody zawodnik boryka się z kontuzjami. - W poprzednim sezonie miałem złamaną rękę. W tym roku zaliczyłem upadek podczas egzaminu w Ostrowie i musiałem podejść do poprawki. W międzyczasie złamałem obojczyk, stąd też długo musiałem czekać aż w końcu będę pełnoprawnym żużlowcem – tłumaczy wychowanek Klubu Motorowego Ostrów, który nie kryje tremy przed debiutem. - Na pewno się denerwuję. W niedzielę w Poznaniu pojadę pierwsze swoje zawody w życiu. Mam nadzieję, że wszystko wypali i zaprezentuję się z dobrej strony. Po kontuzji nie ma już śladu. Doszedłem do pełni zdrowia i wierzę, że pech będzie mnie już omijał – mówi syn byłego żużlowca Ostrovii Ostrów, Kazimierza Świdzińskiego.
17-latek chwali pomysł na zawody w Poznaniu, które dadzą okazję młodym żużlowcom sprawdzenie swoich umiejętności na tle rówieśników. - Zobaczymy, w którym miejscu jestem. Jak prezentuję się w rywalizacji z chłopakami, którzy w tym sezonie zdali licencję. Łukasz Sówka jest chyba faworytem niedzielnych zawodów, ale postaram się z nim powalczyć – dodaje Świdziński, który wspólnie ze swoimi kolegami klubowymi trenuje pod okiem Janusz Stachyry.
- Dobrze, że mamy taką grupę 15-16-latków, którzy zdali w tym sezonie certyfikat. To jest bez wątpienia przyszłość ostrowskiego żużla. Trzeba na pewno im pomóc, by rozwijali swoje talenty. Trenujemy dwa razy w tygodniu, w środy i w czwartki od godziny 17.00. Nie odbywa się to kosztem szkoły. Chłopcy mają taki plan, że kończą wcześniej zajęcia i od popołudnia do późnego wieczoru trenują na torze. Przede wszystkim doskonalimy element startu, który przecież jest najważniejszy w żużlu. Jeździmy po jednym, dwóch okrążeniach. Uważam, że trenowanie na cztery okrążenia nie ma większego sensu. We współczesnym żużlu najwięcej dzieje się tuż po puszczeniu sprzęgła. Ten element trzeba szczególnie wpoić zawodnikom i uczulać ich nad tym, by cały czas pracowali, pracowali i jeszcze raz pracowali – podkreśla Stachyra.
W turnieju Nadzieje Polskiego Żużla wystartuje trzech wychowanków Klubu Motorowego: Łukasz Sówka, Patryk Kociemba i Piotr Świdziński. Ten pierwszy sprawił ogromną niespodziankę zajmując trzecie miejsce w finale Brązowego Kasku. - Ręka po upadkach w Rawiczu jeszcze trochę boli, może nie tyle w trakcie jazdy, co po zjechaniu z toru, ale myślę, że na niedzielę będzie już wszystko w porządku i w Poznaniu zaprezentuję się z dobrej strony - mówi filigranowy zawodnik z Kalisza, reprezentujący barwy Klubu Motorowego Ostrów.