Grzegorz Wysocki: Jak ocenia pan dzisiejsze zawody MPPK rozegrane na torze w Lesznie?
Zenon Plech: Na pewno były to emocjonujące zawody. Bardzo dobra postawa Roberta Miśkowiaka. Zielonogórzanie chyba od początku byli faworytem, bo przyjechali najmocniejszym składem. Gratuluje im złotego medalu.
Jak oceni pan występ swoich podopiecznych?
- Uważam, że mogło być lepiej. Zawiódł mnie Marcin Jędrzejewski bo w dwóch swoich biegach, których jechał przywiózł zero punktów, a takiemu zawodnikowi nie powinno się to zdarzyć.
Dlaczego w ostatnim biegu zamiast Marcina Jędrzejewskiego nie pojechał Tomasz Chrzanowski?
- Nie pojechał, ponieważ nie było już szans na medal brązowy. Przy znakomicie dopasowanych zawodnikach z Zielonej Góry, po prostu taką decyzję podjąłem.
Przed pana drużyną bardzo ważny mecz w niedzielę z Falubazem Zielona Góra. Na swoim koncie macie 12 punktów zaliczki. Czy pana zdaniem wystarczy taka zaliczka, aby awansować do finału?
- To pokaże mecz, który odbędzie się w Zielonej Górze. Uważam, że to Zielona góra musi, nie my, my swoje zrobiliśmy. Jedziemy walczyć o dobry wynik. Dwanaście punktów to dużo i mało. Na pewno będziemy walczyli i tanio skóry nie sprzedamy. Tak jak mówiłem wcześniej oni muszą, my nie. My awansowaliśmy do play - offów i to był nasz cel przedsezonowy. Udało nam się pojechać w pierwszym meczu z Toruniem.
Co może powiedzieć pan o postępach młodego Szymona Woźniaka?
- Znam doskonale tego chłopaka jeszcze z mini toru jak jeszcze jeździł na mini żużlu. W tej chwili ściga się na dużym torze wychodzi mu to coraz lepiej. Uważam, że po prostu rok miał stracony, bo jeździł w tym mini żużlu. Miał szanse w ubiegłym roku w maju zrobić licencję. Na mini torze wygrał wszystko co można było wygrać. W tej chwili robi postępy. Jednak uważam, że dla tego chłopaka jest jeszcze miało jazdy. Teraz będzie jeździł w imprezach młodzieżowych jak brązowy, srebrny kask czy liga juniorów. Szkoda, że tą ligę tak późno przywrócono, bo na początku tą ligę zawieszono, później ją wstępnie szybko jechaliśmy. Myślę, że może być duży pożytek z tego chłopaka.
Jak drużyna Polonii Bydgoszcz przygotowuje się do niedzielnego meczu?
- Jeździliśmy w Lesznie podczas zawodów. Dwóch naszych reprezentantów jest w Grand Prix w sobotę. Również w czwartek Antonio Lindbaeck jeździł w lidze szwedzkiej. W piątek Jonas Davidsson jedzie w lidze angielskiej także zawodnicy nie próżnują.
Jest pan za tym, aby Speedway Ekstraligę powiększyć do dziesięciu drużyn?
- Uważam, że więcej byłoby jazdy dla chłopaków. Dwa zespoły, które są na zapleczu ekstraligi pasowałoby do jazdy w ekstralidze. Troszkę zmodernizować te play - offy. Jeżeli zespół ma pecha i złapie kontuzję, to odpada w play – orfach i właściwie przegrywa wszystko.
Może lepiej by było, jeśliby powróciła próba toru?
- Ja jestem przeciwny próbie toru, bo tylko w Polsce mieliśmy. Nigdy nie byłem zwolennikiem próby toru.
Jeździł pan kiedyś na żużlu. Jak z perspektywy czasu zmienił się ten sport w Polsce?
- Na tyle się zmienił, że jest dużo różnych bezpiecznych rzeczy takich jak bandy dmuchane, kiedyś tego nie było. Wszelkie osłony, decybele, rekordy torów. Motocykle są szybsze ale tak samo jeździ się w lewo. Adrenalina dalej ta sama.
Myśli pan, że może być finałowy derbowy mecz Polonia Bydgoszcz – Unibax Toruń?
- To pokaże niedzielny mecz. Trudno mi w tej chwili mówić, bo życzyłbym sobie jeszcze jednego meczu. Byłby to mecz topowy, gdyż Toruń od Bydgoszczy jest bardzo blisko. W pierwszym meczu, gdzie u nich zremisowaliśmy u nich nie było Wiesława Jagusia, który znakomicie się czuje na torze. Ja mogę również powiedzieć, że u mnie nie było Jonasa Davidssona, który w meczu z Zieloną Górą zdobył 13 punktów.
Jak podsumuje pan jazdę Polonii Bydgoszcz w tegorocznym sezonie?
- Jazda naprawdę w kratkę. Mnie doprawiało pod zawrót głowy, bo jak w jednym meczu nie jechał Tomasz Chrzanowski czy Marcin Jędrzejewski, to później nie jechał Jonas Davidsson. Zawsze ktoś zawodził. Trudno było ustawić skład. Gdy przyjechaliśmy na mecz powiedzmy na rewanż do Leszna, to przez większą część zawodów prowadziliśmy, ale zawiódł Antonio Lindbaeck, który dotknął taśmy słabiej się czuł na leszczyńskim torze.