UKS Speedway Rędziny już od kilku sezonów występuje w rozgrywkach miniżużla i dołączył do klubów, które szkolą najmłodszych od wielu lat. Rzadko powstają takie inicjatywy, a klub z podczęstochowskiej gminy niejako uratował adeptów, którzy mieli problemy z jazdą
Konflikt w Częstochowie dał impuls nowemu klubowi
Kilka lat temu doszło do konfliktu pomiędzy UŚKS Speedway Częstochowa, Włókniarzem i rodzicami zawodników. W efekcie młodzież nie miała gdzie trenować. To był impuls do powstania nowego ośrodka. - Pomysł zrodził się z braku dostępności do toru przy ulicy Brzegowej w Częstochowie. Ludzie, którzy chcieli uprawiać ten sport mieli problemy. Powstał konflikt pomiędzy zarządem UŚKS-u, a rodzicami i dziećmi chcącymi uprawiać ten sport - powiedział Sławomir Misiewicz, prezes klubu z Rędzin.
- Próbowałem pomóc w pertraktacjach. Powstał bardzo mały tor, zbyt mały by cokolwiek robić, w końcu wpadłem na pomysł, by zrobić to w osobnej gminie, by można było to rozwinąć do obecnych rozmiarów. Wyniki sportowe i zainteresowanie pokazują, że warto. Osobiście chciałbym, by obiektów było jak najwięcej. Czasami trudno zmobilizować do szkolenia działaczy ekstraligowych amatorskim trenowaniem młodego narybku - dodał.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Cellfast Wilki Krosno z najtrudniejszym kalendarzem na start sezonu w eWinner 1. Lidze?
Młodzież z Rędzin ma do dyspozycji tor, trenera, a klub też współuczestniczy w wyjazdach. - Celem takiego klubu jest bawić, ale dla niektórych rodziców to już nie jest zabawa. Jak ktoś chce osiągać wyniki, to zamienia się ona w ciężką pracę. Znam przykłady z rynku miniżużlowego, gdzie rodzice postawili finansowo wszystko na jedną kartę. Widać, że przychodzą za tym wyniki - podkreślił Misiewicz.
Zawodnicy mają dowolność
W Rędzinach obecnie jest minitor i nie ma ambicji do tego, by tworzyć konkurencję Włókniarzowi Częstochowa. Nie ma nacisku na młodzież odchodzącą do wyższych klas. - Każdy z naszych wychowanków sam wybiera w jakim klubie chce trenować, ale w naszym przypadku za każdym razem był to Włókniarz Częstochowa. My nie narzucamy z góry, bo wiązanie dziecka z klubem odgórnie. Wkrada się wiele niewiadomych, bo nie każdy zarząd chce szkolić i opiekować się zawodnikami. Przykład Włókniarza pokazuje, że tam gdzie opiekują się zawodnikami, garnie się do żużla wiele dzieci, bo rodzice szukają dobrych ośrodków. W klasie 250 cc, nasi zawodnicy trafiają do Włókniarza - przekazał Sławomir Misiewicz.
Jest już widoczna drobna współpraca pomiędzy dwoma klubami z północnej części województwa śląskiego. - Zasadniczo jesteśmy osobnymi podmiotami i prowadzimy sami działalność. Zapraszamy się jednak na treningi. My jeździmy na tor przy ulicy Brzegowej w Częstochowie, a zawodnicy Bocar Włókniarza korzystają z zaproszeń naszego klubu. Można potrenować dzięki temu w innych warunkach. Nie wykluczam ściślejszej współpracy - przyznał prezes.
Kluby może zbliżyć osoba Józefa Kafla, który został nowym trenerem zespołu Ekstraligi U-24 Eltrox Włókniarza Częstochowa. - Fakt, to samoczynnie zbliży do siebie kluby. Przykład rybnicki pokazuje, że trener Antoni Skupień może prowadzić Rybki Rybnik i ROW Rybnik, i da się to poukładać. Życie weryfikuje pewne rzeczy, ale trener Kafel jest też u nas wiceprezesem i angażuje się emocjonalnie - zauważył Misiewicz.
Jak stworzyć klub?
Porównując koszty do dorosłego żużla, przy wsparciu gminy i społecznej pracy pasjonatów wcale nie jest tak trudno stworzyć klub miniżużlowy. - Szacuję, że nasza inwestycja, którą zaczęliśmy w 2017 roku pochłonęła środki w wysokości miliona złotych. Dzierżawimy działkę od Gminy Rędziny, korzystając z gościnności wójta i radnych, którzy wspierają nas funduszami samorządowymi - ocenił prezes UKS Speedway Rędziny.
Roczne koszty klubu miniżużlowego w zależności od tego, w jakim stopniu klub finansuje swoich adeptów, mogą się wahać od kilkudziesięciu tysięcy złotych wzwyż. Dużą część pochłaniają koszty stałe. - Na co dzień mamy takie koszty, jak wyjazdy, szkolenie, ubezpieczenia, testy COVID, karetka, trener, paliwo na dojazdy w Polsce, na które w skali rocznej trzeba wydać 20 tysięcy złotych - wyliczył Sławomir Misiewicz.
- Obecnie mamy około 10 zawodników w klubie. Część chłopców skończyła 14 lat i skończyła jazdę na miniżużlu. Miłosz Kowalski i Wiktor Andryszczak kończą jazdę na miniżużlu zdobywając wicemistrzostwo Polski. Sukcesem Wiktora Andryszczaka był wyjazd na finał mistrzostw Europy do Równego, więc z takiej miejscowości również można się wybić, prezentując odpowiedni poziom. Mamy do tego dwóch licencjonowanych chłopaków, dwóch kolejnych przystąpi do licencji - wymienił.
Klub ma plany rozwojowe i chce przyciągnąć do uprawiania tego sportu również mniej zamożne osoby. - Motocykl do treningu, to koszt około 7-8 tysięcy złotych. Posiadamy na stanie sprzęt klubowy, aby ktoś zupełnie z ulicy mógł przyjść potrenować bez większego przygotowania sprzętowego. Wyznajemy jednak zasadę, iż lepiej użyczyć motocykl adeptowi, aby sam o niego dbał niż podstawiać na trening. Uczy to bowiem zarówno podstaw mechaniki jak i kultury technicznej od podstaw - zauważył Misiewicz.
Duży żużel w Rędzinach?
Czy docelowo jest szansa na to, że w Rędzinach powstanie klub ligowy? - Na ten moment nie ma takich planów. Zawodnik po małym klubie musi iść wyżej. Budowanie klubu obok dużego, umiejscowionego 5 kilometrów dalej nie ma większego sensu. Lepiej znać swoje miejsce w szeregu, a najgorsze byłoby szkodzić. Oczywiście można byłoby zbudować około 200-metrowy tor w kontekście szkolenia w klasie 250 cc, ale wtedy dochodzi dmuchana banda i setki tysięcy złotych. Pochyliłem się nad zagadnieniem, ale traktujemy to jako zabawę i przedszkole żużla - przeanalizował prezes.
Dwa współistniejące ze sobą kluby, które nie są dla siebie konkurencją to duży plus. - To, że mamy dwa kluby jest dobrą sprawą. Przy 20 zawodnikach, ile każdy z nich pojeździ na treningu? Chcę, by oba kluby służyły całości i tak w istocie jest. Walczymy na torach w fajnej, sportowej atmosferze, a zainteresowanie dyscypliną jest bardzo fajne. Ważne, by była współpraca, a w przyszłości to zaowocuje - przekazał działacz klubu z Rędzin.
- Gdyby przy każdym ośrodku żużlowym były trzy współpracujące ze sobą kluby, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Przykładowo my możemy współpracować z takim zawodnikiem 4 lata, a później go wypuszczamy, a każdy ma gdzie jeździć. Widać na przykładzie piłki nożnej, że często wielkie talenty wychowują się w małych klubach bliżej miejsca zamieszkania, a następnie kontynuują kariery wyżej. Mały powinien współpracować na korzyść dużego - dodał.
Większe kluby spoza Częstochowy chętnie korzystałyby systemowo z wychowanków UKS Speedway Rędziny. - Są takie podchody, ale nie mamy żadnego porozumienia z jakimkolwiek klubem. Moim celem była dowolność dalszej drogi naszych wychowanków. Chcemy, by nasi zawodnicy się objeżdżali, z pełną premedytacją mamy trudniejszy tor. Są tacy, co go nie lubią, ale on ma uczyć - podsumował Sławomir Misiewicz.
Czytaj także:
Talent w największym klubie świata
To wzniesie Vaculika na szczyt?