Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że prezes klubu Gwiazda Bydgoszcz, stanął na czele pilskiego żużla i podjął się jego reaktywacji?
Robert Sikorski, nowy prezes Polonii Piła: Zacznę od tego, że kibicem żużla jestem od dawna. Trudno mi sobie nawet przypomnieć, kiedy pojawiłem się pierwszy raz z ojcem na stadionie w Bydgoszczy. Może niektórzy nie wiedzą, ale w przeszłości byłem zainteresowany przejęciem Polonii. To działo się w tym samym czasie, kiedy na podobny pomysł wpadł pan Władysław Gollob.
Co zatem stanęło na przeszkodzie?
Polonia była wtedy do przejęcia za złotówkę, ale trzeba było podpisać z ratuszem umowę i zagwarantować spłatę długów. Wraz z wiceprezesem klubu Gwiazda Bydgoszcz Zbigniewem Leszczyńskim przygotowaliśmy ofertę, ale kiedy okazało się, że w grze jest także pan Władysław Gollob, to miasto było zainteresowane właśnie takim kierunkiem. Ostatecznie tej oferty nie złożyliśmy, choć mieliśmy ochotę na poprowadzenie Polonii. Nie wyszło i marzenia trzeba było odłożyć.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Kiedyś byli nierozłączni. Teraz wystąpią przeciwko sobie w PGE Ekstralidze
I wtedy pojawiła się szansa, żeby działać w Pile?
Tak, na początku tego roku było nas czworo. W projekt był też zaangażowany wspomniany wcześniej Zbyszek Leszczyński z firmy ZOOleszcz, Paweł Woźniak, który jest szefem DPV Logistic i Maciej Polny. Pojechaliśmy do prezydenta Piły pana Piotra Głowskiego i złożyliśmy ofertę. Może nie była ona wtedy jakoś bardzo konkretna, bo nie do końca wiedzieliśmy, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Daliśmy jednak wyraźnie do zrozumienia, że interesuje nas poprowadzenie pilskiego klubu. O każdym z trójki moich kolegów było wiadomo w środowisku żużlowym więcej niż o mnie. Maciej Polny to przecież organizator wielu imprez w Polsce, był także prezesem Wybrzeża. Zbyszek Leszczyński sponsorował Polonię Bydgoszcz, a później przeniósł się do Grudziądza, gdzie był sponsorem tytularnym. Podobnie jak Paweł Woźniak w minionym sezonie. Te nazwiska pozwalały wierzyć prezydentowi, że rozmawia z kimś nieprzypadkowym, że to ludzie, którzy o żużlu mają pojęcie. O mnie można było przeczytać, że od 11 lat jestem prezesem klubu Gwiazda Bydgoszcz. Z żużlem ma to wprawdzie niewiele wspólnego, ale ze sportem już tak.
Podczas konferencji prasowej wspominał pan, że największym wyzwaniem były kwestie torowe. Czy może to rozwinąć?
Rzeczywiście, to prawda. Reaktywacja drużynowy ligowej była od początku tylko jednym z wyzwań. Równie dużym, a może jeszcze większym była właśnie kwestia toru. Trzeba pamiętać, że obiekt Polonii nie był użytkowany przez ostatnie dwa lata. MOSiR wprawdzie o niego dba i utrzymuje go w dobrym stanie, ale to jeszcze nie oznacza, że można tam rozgrywać mecze. Wiadomo, że kluczowy jest tor, który musi nadawać się do jazdy. Po drodze różne osoby, które naszym zdaniem miały pojęcie o tej materii, przekonały nas, że trzeba go od nowa usypać jesienią, żeby mógł się uleżeć przez zimę. To miało zagwarantować, że na wiosnę będzie można na nim bezpiecznie rozgrywać mecze. Kiedy to usłyszeliśmy, byliśmy przekonani, że nic z tego nie wyjdzie, bo był też problem z uzyskaniem pozwolenia na budowę. W dodatku 15 października odbyła się konferencja, na której prezydent ogłosił, że nie otrzymał od starostwa pozwolenia na remont toru. Plany miały zatem zostać przeniesione na rok 2023. Wtedy byłem przekonany już nawet w dwustu procentach, że nie jedziemy.
Co się zatem zmieniło?
Jeden człowiek powiedział nam, że nie wszystko stracone. Był nim minister Grzegorz Piechowiak, który szybko podjął się mediacji pomiędzy ratuszem a starostwem. Dzięki jego kontaktom umówiliśmy spotkanie na torze z trenerami Stanisławem Chomskim i Rafałem Dobruckim. Dołączył do nas także gorzowski toromistrz Jarosław Gała. Wtedy zostaliśmy wyprowadzeni z błędu.
Jakiego?
Panowie powiedzieli nam, że wcale nie trzeba układać tego toru jesienią, że to bzdura. Gdybyśmy to zrobili, to ich zdaniem mielibyśmy wręcz stuprocentową gwarancję, że wiosną by nic z tego nie było. Dostaliśmy też zapewnienie, że mogą nam pomóc w pracach, które na wiosnę fizycznie wykonałby Jarek Gała pod nadzorem obu szkoleniowców. Panowie Chomski i Dobrucki zadzwonili wtedy do przewodniczącego GKSŻ Piotra Szymańskiego. Dostaliśmy zielone światło na rejestrację stowarzyszenia i na kontraktowanie zawodników.
Co z budżetem? Macie zabezpieczone środki na przyszły sezon czy będziecie ich dopiero szukać?
Mamy deklaracje czterech dużych organizacji. Mogę zdradzić, że to stanowi sporą kwotę w budżecie. Złożyło je także miasto. Ja również zaangażuję swoje środki. Poza tym cały czas padają zapewnienia lokalnego biznesu. Zapewniam, że o budżet na ten najbliższy sezon jesteśmy spokojni.
Kibice w Pile nie mogli doczekać się powrotu ligowego żużla. Jakie reakcje z ich strony do pana docierają?
Na razie słychać, że pilscy kibice są zachwyceni, aczkolwiek pewnie poza euforią jest w nich jakaś niepewność, która wynika z historii ostatnich 20 lat. W dodatku nie wiedzą o mnie zbyt wiele.
Myślą, że człowiek z Bydgoszczy przyjeżdża im robić żużel i zastanawiają się, co z tego będzie?
Przyjeżdża człowiek z Bydgoszczy i to jeszcze na ulicę bydgoską. Atutem jest jednak to, że stoją za mną nazwiska, które oni dobrze kojarzą. Jednym z nich jest wspomniany wcześniej minister Grzegorz Piechowiak czy lokalni sponsorzy. To daje jakieś gwarancje, że to przedsięwzięcie może się udać. Mam nadzieję, że nam zaufają i będą w przyszłym roku szczelnie wypełniać stadion.
Skład Polonii Piła może nie rzuca na kolana, ale nie zbudowaliście też drużyny, która ma tylko przejechać sezon.
Też mi się tak wydaje. Jeśli chodzi o budowę składu, to w relacji do pozostałych klubów byliśmy opóźnieni o jakieś dwa, trzy tygodnie, choć zapewne nieoficjalne rozmowy niektórzy toczyli znacznie wcześniej. My mieliśmy poślizg, bo wiele kontraktów zostało już podpisanych. Najpierw wydawało nam się, że zbudujemy skład, który będzie po prostu jeździć w lidze, ale po chwili zastanowienia doszliśmy do wniosku, że to było trochę nie fair.
Dlaczego?
Skład na przeżycie to nic przyjemnego dla rywali. Podejmowanie drużyny, która ledwie wychodzi z 20 punktów albo ma problem ze zdobyciem 30 "oczek" w meczu to mało komfortowa sytuacja dla budżetu. Do tego dochodzi marne widowisko dla kibica. Postanowiliśmy zatem wejść trochę w buty rywali, postawić się w ich położeniu i dlatego uznaliśmy, że zrobimy wszystko, by w drugiej lidze nie być tylko chłopcem do bicia. Czy nam się udało? Mam wrażenie, że wycisnęliśmy maksimum z rynku. Mogę też zdradzić, że niewiele razy odbiliśmy się od ściany. Jeśli z kimś chcieliśmy rozmawiać, to w większości przypadków udało się osiągnąć porozumienia. Korzystając z okazji, chciałbym także podziękować naszemu kierownikowi Andrzejowi Matkowskiemu. Bez jego wiedzy i doświadczenia trudno byłoby nam od strony formalnej uporać się z wszystkimi kwestiami kontraktowymi.
Na razie nie macie trenera.
To prawda. Na razie nie ma trenera, aczkolwiek prowadzimy rozmowy. Myślimy o kilku rozwiązaniach, ale na razie nazwisk pan ode mnie nie uzyska.
Co z juniorami?
Domykamy temat wypożyczenia juniora zagranicznego. Mamy też deklarację w sprawie gościa. Czy uda nam się wypożyczyć polskiego młodzieżowca, to na razie nie wiem. O nazwiskach nie chcę mówić z szacunku dla klubów, z którymi prowadzę rozmowy. Na te działania mamy trochę czasu. Najważniejsze, że zbudowaliśmy seniorski skład i że spełnimy wymagania regulaminowe.
Jaki stawiacie sobie cel sportowy na sezon 2022?
Chcemy wygrywać mecze u siebie, a na wyjazdach zdobywać jak najwięcej punktów. Nie wiemy, czy w drugiej lidze będą play-offy, ale celujemy w pierwszą czwórkę. Czas pokaże, czy się uda. Większych planów nie chcę panu rysować, bo trzeba być realistą. Nie można pompować balonika i mówić o awansie. My dopiero zaczynamy i znamy swoje miejsce w szeregu. Na szczęście sport lubi czasami niespodzianki.
Chciałbym zapytać pana również o nieco bardziej odległe plany. Kiedy chciałby wprowadzić pan Polonię do eWinner 1. Ligi?
Chciałbym to zrobić w stosunkowo krótkim czasie. Wstępnie mogę panu powiedzieć, że mam na myśli perspektywę dwóch, trzech lat. Doskonale jednak widzę, jaką zmianę przechodzi 2. Liga Żużlowa, która w przyszłym roku będzie naprawdę mocna i najliczniejsza od wielu lat. Bardzo nam jednak zależy, żeby niebawem znaleźć się poziom wyżej. Myślę jednak, że dla pilskich kibiców to nie deklaracje awansu są najważniejsze. Ja chciałbym im obiecać coś innego.
Co konkretnie?
To, że będziemy prowadzić stabilną politykę finansową. Na pewno o Polonii po zakończeniu sezonu nie będzie mówiło się w kontekście zaległości wobec zawodników. Razem z ekipą, która buduje ze mną żużel od zera, zrobimy wszystko, żeby ten klub nie był gwiazdą jednego sezonu. Myślę, że dla fanów Polonii kluczowe jest właśnie zapewnienie, że za chwilę ktoś im tego żużla znowu nie zabierze i że nie będą za nim tęsknić. Ja mam tego świadomość i na tym mi zależy. Doskonale również rozumiem, że deklaracje o awansie są obarczone ryzykiem, bo wyniku w sporcie nie da się obiecać. Najważniejsze, żebyśmy za dwa, trzy lata rozmawiali o Polonii Piła, która nadal działa i snuje kolejne plany.
Zobacz także:
Świącik: Drabik mógł mieć u nas cieplarniane warunki
Liderzy Abramczyk Polonii mogą zarobić krocie