Żużel. Michał Świącik: Drabik mógł mieć u nas cieplarniane warunki, a z Kowalskim nie popełniliśmy błędu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Świącik
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Świącik

- Próbowaliśmy rozmawiać z Maksymem Drabikiem, ale kontakt był utrudniony. Nie mam do niego żalu, że nie podpisał z nami kontraktu, ale uważam, że rozmowa nam się należała - mówi Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Rok temu po sprowadzeniu Kacpra Woryny i Bartosza Smektały był pan nazywany przez niektórych ekspertów królem transferowego polowania. Teraz był pan najspokojniejszym prezesem na rynku. Nie chciał pan znowu zawalczyć o ten sam tytuł?[/b]

Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa: Nadal jestem królem polowania. Przecież eksperci nie powinni tak szybko zmieniać zdania. To byłaby hipokryzja (śmiech). A tak zupełnie poważnie, to nie miałem ochoty na transferowe łowy, bo wierzę w projekt, który zaczęliśmy rok temu. Już wtedy mieliśmy świadomość, że bierzemy do siebie zawodników, którzy pierwszy raz w karierze zdecydowali się na zmianę barw klubowych. To było obarczone pewnym ryzykiem. Do tego doszedł Jonas Jeppesen, który dopiero odkrywał, czym jest jazda w PGE Ekstralidze. Nasi zawodnicy mieli w tym roku słabsze chwile, a największy problem polegał na tym, że one zbyt mocno skumulowały się w jednym czasie. Przez to uciekały nam punkty. Wiemy jednak, co należy zmienić i pracujemy nad tym z żużlowcami. Mam zatem nadzieję, że zeszłoroczna przepowiednia niektórych dziennikarzy i ekspertów spełni się z lekkim poślizgiem.

Do Eltrox Włókniarza przed sezonem 2021 trafił Bartosz Smektała. W tym samym czasie na odejście z Fogo Unii Leszno zdecydował się także drugi z wychowanków Dominik Kubera, który wybrał Motor Lublin. Obaj byli uważani za zawodników na podobnym poziomie. Dlaczego Kubera tak mocno odjechał Smektale?

Niektórzy twierdzili nawet, że to my pozyskaliśmy lepszego z tej dwójki, bo na to wskazywały osiągnięcia w kategorii juniorskiej. Moim zdaniem nie należy jednak robić z tego powodu wielkiego halo. Nadal wierzymy w Bartka, bo wychodzimy z założenia, że każdy zawodnik może inaczej przeżyć pierwszą zmianę barw klubowych. Mam też wrażenie, że Dominik od początku lepiej trafił w sprzęt, a Bartek cały czas szukał. Za rok może być odwrotnie. Na wynik składa się naprawdę wiele czynników i dlatego uważam, że czasami trzeba wykazać cierpliwość. Dla mnie Bartek jest nadal jednym z najlepszych zawodników młodego pokolenia.

Na czym opiera pan swoją wiarę w Jonasa Jeppesena, o którym wielu ekspertów mówi, że nie poradzi sobie w PGE Ekstralidze ze względu na zbyt słabe starty?

Moja wiara wynika z jego umiejętności jeździeckich, o czym można było się już wiele razy przekonać. Ten chłopak naprawdę potrafi rozgrywać wyścigi z wymagającymi rywalami. Poza tym mam wrażenie, że wiemy, na czym polegał jego problem.

Czyli?

Myślę, że Jonasa przerosło to, ile pracy i inwestycji trzeba włożyć w sprzęt w PGE Ekstralidze. Nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, ale zapewniam, że wnioski zostały wyciągnięte. Mamy ten temat odpowiednio uporządkowany i liczymy, że efekty będą widoczne. Od razu jednak uprzedzam, że o konkretach nie powiem. Na razie musi pozostać to tajemnicą, ale zapewniam, że diagnoza została postawiona, a później podjęliśmy odpowiednie kroki. To powinno się także przełożyć na jego wyjścia spod taśmy.

Z Eltrox Włókniarza do Betard Sparty Wrocław przeszedł Bartłomiej Kowalski. Niektórzy zarzucają wam błąd i mówią, że można było tego uniknąć, ale należało na niego stawiać w sezonie 2021, a Jakuba Miśkowiaka przesunąć na pozycję U24 i później kontynuować to w kolejnych rozgrywkach. Co pan na to?

Mógłbym odpowiedzieć, że wszystkie osoby, które wygłaszają takie tezy, nie znają realiów.

Dlaczego?

Żaden z trójki juniorów, którzy reprezentowali nas w sezonie 2021, nie był zainteresowany jazdą na pozycji U24, a nikogo nie można do niczego zmusić. Poza tym niech mi pan pokaże klub, który stawia w pierwszym składzie na trzech juniorów. To wielki eksperyment, o którym fajnie opowiada się z boku. Gdyby się jednak nie powiódł, to wtedy cały hejt znowu spadłby na Świącika. Dodam również, że wszyscy eksperci swoje pomysły przedstawiają dopiero po sezonie, kiedy wiedzą, jak dany żużlowiec się spisał. Kluczowe jest jednak w tym wszystkim podejście samych zawodników. Ich nie jest łatwo przekonać do tego, że nie będą już juniorami. My takie rozmowy przeprowadzaliśmy, ale oni chcieli jechać do końca jako młodzieżowcy. Nie chodzi nawet o pieniądze, bo te można jakoś zrekompensować, ale start w biegu juniorskim buduje pewność siebie przed kolejnymi występami. Każdy z naszych chłopaków był nastawiony do tego eksperymentu negatywnie i dlatego nie wszedł on w życie. Przypominam również, że ten eksperyment mógłby kosztować klub na starcie około 600 tysięcy złotych, bo o takiej kwocie mówi się ostatnio w mediach w przypadku Bartłomieja Kowalskiego. W związku z tym uważam, że sztab Włókniarza nie popełnił żadnego błędu.

Jednym z gorętszych nazwisk na transferowej giełdzie był Maksym Drabik, który trafił ostatecznie do Motoru Lublin. Czy próbowaliście w ogóle rozmawiać z nim o transferze?

Próbowaliśmy, ale kontakt był utrudniony. Staraliśmy się nawet do niego dotrzeć przez osoby trzecie, ale po wielu prośbach otrzymaliśmy informację zwrotną, że wybiera inną opcję. Jest nam przykro, bo to chłopak, który zdawał licencję w Częstochowie. W jego młodych latach starałem mu się bardzo pomóc. Wiele osób może potwierdzić, że mam swój udział w jego transferze do Wrocławia. Kiedy spółka upadała i był za niego oczekiwany wielki ekwiwalent, to ja przekonywałem, żeby tego chłopaka puścić bezpłatnie, by mógł się rozwijać. Nie liczyłem, że teraz Maksym podpisze z tego powodu z nami kontrakt. Nie chodzi o to, że mam do niego z tego powodu jakiś żal, ale uważam, że kontakt i rozmowa nam się należały. Zamiast tego były rozsiewane po drodze różne plotki. Jedni mówili, że nie przyjdzie, bo w klubie pracuje jego tata, a wcześniej byli też tacy, którzy opowiadali, że problemem był Marek Cieślak. To było kompletnie bez sensu. Jest mi przykro, że nie doszło do spotkania. Poza tym zapewniam, że byliśmy mu w stanie zaproponować cieplarniane warunki. Na to samo gotowi byli również nasi sponsorzy.

Młody Maksym Drabik jako zawodnik Włókniarza Częstochowa
Młody Maksym Drabik jako zawodnik Włókniarza Częstochowa

Czego spodziewa się pan po Maksymie Drabiku? Czy to będzie spektakularny powrót do żużla?

Nie wiem. Nie potrafię tego ocenić. To bardzo utalentowany chłopak, który wiele potrafi. W tej kwestii w stu procentach zgadzam się z trenerem Markiem Cieślakiem. Na pewno nie zapomniał, jak się jeździ na żużlu, ale nie do końca wiem, czego się spodziewać.

Do Eltrox Włókniarza wraca trener Lech Kędziora. Czy to prawda, że na ten ruch namawiali pana zawodnicy?

To prawda. Mocno o niego zabiegali.

Dlaczego? Jakie podawali powody?

Leon Madsen pamięta go jako trenera, który robi dobrą atmosferę. Ze względu na staż uważa go również za kogoś, kim można się podeprzeć w trudnych chwilach. Poza tym żużlowcy zwracali uwagę, że Lech Kędziora to nie tylko dobry trener, ale także znakomity toromistrz. U nas od trzech, czterech sezonów jest z tym problem. Znamy przyczyny i zatrudniliśmy drugiego toromistrza, aby wspierał dotychczasowego. Poza tym wraca szkoleniowiec, za którego czasów kłopotów z torem nie było. Uważamy, że to wszystko pomoże w osiąganiu lepszych wyników.

Dla niektórych osób powrót Lecha Kędziory był zaskoczeniem. Sporo mówiło się, że nie rozstaliście się w najlepszych relacjach.

To jest bzdura. Współpracowało nam się bardzo dobrze. Tak samo nieprawdą jest to, że Lech Kędziora odszedł z Włókniarza, bo rozmawialiśmy już z Markiem Cieślakiem. Nowego trenera szukałem wtedy później, a po latach mogę powiedzieć, że jako pierwszy propozycję otrzymał Nikołaj Kokin, ale niestety spóźniliśmy się o tydzień. Dopiero później zacząłem rozmowy z Markiem Cieślakiem. Z Lechem Kędziorą przez te wszystkie lata mieliśmy wyśmienity kontakt, dzwoniliśmy do siebie. Czasami trener wpadał też przyjazdem na kawę. Był nawet na jednej z wigilii w Częstochowie.

Co będzie sukcesem Eltrox Włókniarza, a co planem minimum?

Celem minimum jest wejście do fazy play-off. Jeśli weźmiemy pod uwagę składy innych drużyn i pieniądze, które są pompowane w niektórych ośrodkach, to z całą pewnością należy na nas patrzeć nie jako faworyta, ale zespół, który będzie chciał tym faworytom napsuć jak najwięcej krwi. Postaramy się, by Betard Sparta Wrocław, Apator Toruń, Motor Lublin czy Moje Bermudy Stal Gorzów miały z nami jak najwięcej kłopotów. Oni w sezonie 2022 muszą, a my chcemy i możemy.

Kto pana zdaniem zgarnie w przyszłym roku złoto?

Nigdy nie odpowiadam na takie pytania, bo pamiętam, że kiedyś wszyscy spodziewali się tytułu Unii Leszno, a drużyna broniła się przed spadkiem. Jeszcze raz powtórzę, że nie jesteśmy faworytem, ale przy okazji przypomnę, że to może być dobra wróżba, bo tak samo było w latach, kiedy Włókniarz sięgał po ostatnie złote medale. Obyśmy zrobili niespodziankę.

Zobacz także:
Gwiazdy Abramczyk Polonii mogą zarobić krocie
Żużel w TVN? Ruszyły rozmowy

ZOBACZ WIDEO Żużel. David Bellego opowiada jak wygląda żużel we Francji

Źródło artykułu: