Przed Nielsem-Kristianem Iversenem dwudziesty trzeci sezon na żużlowych torach. Osiem lat temu Duńczyk był w światowym topie zdobywając brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Na swoim koncie ma dziewięć turniejów Grand Prix zakończonych na podium, z czego pięć na najwyższym jego stopniu.
I gdy wydawało się, że będzie ogniwem, które będzie w stanie utrzymać swój wysoki poziom, to zaczęły się pierwsze wahania dyspozycji. W 2015 roku znów był w czubie. Zajął czwarte miejsce tracąc do Nickiego Pedersena jedenaście "oczek". Niestety dla niego, nie omijały go upadki, a te najczęściej kończyły się dla niego urazami.
To właśnie kontuzje były kluczowe w rozwoju, a właściwie to w regresie Iversena. Bardzo szybkim tempem zjechał do kolejnych poziomów: solidnego ligowca w PGE Ekstralidze, drugiej linii w najlepszej żużlowej lidze świata, a teraz musi się zadowolić jazdą w eWinner 1. Lidze.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Rafał Dobrucki kręci nosem! Poszło o zagranicznego juniora
Przed ubiegłorocznym okienkiem transferowym na brak ofert nie narzekał. Walkę o podpis wygrała Unia Tarnów, ale Jaskółki długo się Iversenem nie nacieszyły. Już w debiutanckim meczu Duńczyk zaliczył fatalną kraksę z Jakubem Jamrogiem i choć pierwsze informacje mówiły o drobnym urazie barku, skończyło się na pęknięciu łopatki w dwóch miejscach.
Iversen szybko wrócił na tor, bo niespełna trzy tygodnie później. Nie na długo, bo miesiąc później znów zaliczył wypadek, tym razem na torze w Rybniku. Doszło u niego do złamania kilku kręgów górnej części pleców, a ponadto miał problemy z prawym płucem.
Ostatecznie na torze w biało-niebieskich barwach pojawił się w zaledwie 34 wyścigach. Zdobył w nich 56 punktów i cztery bonusy, co dało mu średnią biegową 1,765. Nic więc dziwnego, że tym razem ofert zabrakło i gdy wydawało się, że może nawet wylądować w 2. Lidze Żużlowej, znalazł angaż w Orle Łódź.
- Trener chciał pana Iversena i ma pana Iversena. To transfer na jego wyraźną prośbę - powiedział Witold Skrzydlewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Teraz przed Iversenem jednak zupełnie nowe wyzwanie. W barwach Unii Tarnów miał być gwiazdą u boku Rohana Tungate'a, a teraz będzie musiał rywalizować o miejsce w składzie z Timo Lahtim oraz Brady Kurtzem. - Największą rywalizację zobaczymy w formacji zagranicznej, gdzie mamy trzech zawodników o równym poziomie - mówił honorowy prezes Orła podczas konferencji prasowej.
Teraz przed Iversenem sezon prawdy. Duńczyk nie ma co raczej nastawiać się na powrót do PGE Ekstraligi, ale dobry sezon może sprawić, że w przyszłym roku będzie miał znacznie więcej propozycji. Przeciętny lub słaby rok może oznaczać z kolei koniec wielkiej kariery w kraju nad Wisłą i konieczność wykonania kolejnego kroku wstecz...
Czytaj także:
Był na celowniku wicemistrza Polski, ale kontraktu nie podpisze. Szkoła na pierwszym miejscu
Stoi przed szansą debiutu w polskiej lidze. Jest gotów na nowe wyzwania