Brytyjska królowa żużla - rozmowa z Charlie Webster, reporterką telewizji Sky Sports

Polacy zwykli mawiać, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Zdaje się jednak, że przysłowie to znają również Anglicy, którzy w twardy, męski świat posłali subtelną blondynkę - Charlie Webster. Była lekkoatletka urozmaica relacje z parku maszyn podczas zawodów brytyjskiej ligi Elite oraz cyklu Grand Prix, będąc reporterką telewizji Sky Sports. Charlie znana jest z wielkiego poczucia humoru, a jej pracę charakteryzuje niebywała lekkość.

W tym artykule dowiesz się o:

Charlie Webster nie jest jedynie prezenterką telewizyjną. Od najmłodszych lat zaangażowana była w sport. Reprezentowała swój kraj jako lekkoatletka. Choć dziś nie startuje na igrzyskach olimpijskich ani mistrzostwach świata, nadal ostro trenuje. Webster bierze bowiem udział we wszelakich maratonach. Obecnie szykuje się do jednego z najbardziej prestiżowych - londyńskiego. Swój dzień zaczyna więc od kilkumilowego biegu. Później jeżeli nie kręci materiału dla Channal'u Bee, to z pewnością rozmawia z żużlowcami na antenie Sky Sports.

Z Charlie zdecydowałam się porozmawiać z kilku powodów. Albowiem żużel, który głównie znam z wydania polskiego, ciągle pełen jest stereotypów. W tym typowo męskim świecie potrzeba kobiecie wiele siły i determinacji, aby zyskać szacunek płci rzekomo brzydkiej. Jak się jednak okazuje, w Wielkiej Brytanii, która znana jest z większej tolerancji, wcale nie jest inaczej. Charlie Webster podjęła wyzwanie realizowania swojej pasji, pomimo iż musi zmagać się z wieloma przeciwnościami. Dziś ambasadorka akcji "Nike Woman", promującej sport wśród kobiet, usiadła ze mną do wywiadu. I choć spotkały się dwie "babki" to wcale nie będziemy plotkować. Na wstępie przyznam jednak, że choć obie walczymy z tymi samymi stereotypami, to ona ma zdecydowanie trudniej. Charlie rozprawić musi się bowiem z jednym więcej niż ja, w końcu jest naturalną blondynką...

Sandra Rakiej: Miałaś okazję przeprowadzać wywiady z tak znanymi piłkarzami jak David Beckham czy Zinedine Zidane. Rozmawiałaś również z najlepszymi kierowcami Formuły 1. Jak w porównaniu do sportowców znanych na całym świecie wypadają żużlowcy? Łatwiej się z nimi rozmawia, czy może kapryszą jak prawdziwe gwiazdy?

Charlie Webster: To jest mój pierwszy rok pracy przy żużlu i jestem zaskoczona, że tak szybko udało mi się wpasować w ten świat. Czuję się w tej pracy bardzo komfortowo, bo nie mam problemu z dogadaniem się z żużlowcami. W ubiegłym sezonie byłam reporterką podczas zawodów Formuły 1 i choć z zawodnikami zawsze pracowało mi się dość swobodnie, to jednak pomiędzy tamtym środowiskiem a żużlem jest spora różnica. Kierowcy Formuły 1 mają bowiem wokół siebie cały sztab ludzi, którzy odpowiadają za ich PR, którzy kontrolują każdy ich wywiad. A zatem same dotarcie do nich kosztuje dziennikarza sporo wysiłku. Dziś, gdy wybieram się na mecz żużlowy, z góry wiem, że mogę porozmawiać z kimkolwiek będę chciała. Tam trzeba było to najpierw skonsultować z menadżerem, teamem i szeregiem innych osób.

Charlie Webster w rozmowie ze Scottem Nichollsem

A piłkarze? Oni zdają się mieć dość nieciekawą opinię.

- Zgadza się! Wielu jest bowiem znanych z niegrzecznych odzywek, z ignorancji i braku chęci do jakiejkolwiek współpracy. Niemniej jednak ja osobiście nigdy nie miałam z nimi żadnego problemu. Dobrze wspominam zarówno wywiady, jak i prywatne pogawędki. Sądzę jednak, że może być to spowodowane faktem, że wielu piłkarzy wiedziało, że ja również jestem sportowcem. To tworzyło od razu niejako nić porozumienia.

Łatwiej ci się zwierzali?

- W piłce nożnej, tak jak w Formule 1, zawodnicy mają swoich agentów, menadżerów, z którymi najpierw trzeba przedyskutować, o co zamierza się ich podopiecznego zapytać. Ponadto włodarze klubów nakazywali im, co mogą powiedzieć w mediach, a co nie. Za złamanie tej reguły mogliby zapłacić dużą cenę. W żużlu jest większa swoboda, z zawodnikami można nie tylko pogadać, ale i pożartować.

Od samego początku wkroczyłaś w środowisko żużlowe bez żadnych trudności?

- Zdecydowanie nie! Za każdym razem muszę bowiem udowadniać, że naprawdę znam się na tym sporcie. Zaczynając pracę w Sky Sports musiałam się rozprawić z kilkoma stereotypami. Choć przede mną niejedna kobieta była reporterką, to ludzie zaangażowani w ten sport i tak każdą dziennikarkę traktują jako prezenterkę telewizyjną, która niekoniecznie ma o żużlu pojęcie. Ja wiedziałam o czym mówię, bo speedway towarzyszył mi od lat. Ponadto sport to moje życie. Sama trenuję, angażuję się w różne przedsięwzięcia, zawody i odczułam na własnej skórze, co to znaczy zarabiać na życie poprzez sport. Nieważne czy jest się lekkoatletą, piłkarzem czy żużlowcem, aby osiągnąć sukces, trzeba się bardzo napracować. Gdy zawodnicy zobaczyli, że mam pojęcie o czym mówią, to mam nadzieję, że obdarzyli mnie szacunkiem.

Z własnego doświadczenia wiem, że w Polsce kobieta wykonująca w tym sporcie jakąkolwiek pracę, traktowana jest jako "ozdobnik". Na każdym kroku trzeba dać z siebie dwieście procent, żeby mężczyźni zaangażowani w speedway zaczęli cię traktować poważnie...

-...a jeżeli mężczyzna starałby się o taką samą posadę jak ja, to dla niego poprzeczka automatycznie zostałaby obniżona i to o bardzo wiele! Mamy więc podobne obserwacje. Niestety, ale w Wielkiej Brytanii media sportowe pełne są stereotypów. Jeżeli ktoś uważa, że uroda cokolwiek pomogła mi w dostaniu tej pracy, to się głęboko myli. Ludzie na pierwszy rzut oka widzą bowiem powierzchowność i myślą: co ta blondynka może wiedzieć o żużlu? Trzeba mieć więc dużo uporu i determinacji, żeby udowodnić co tak naprawdę ma się w głowie. Mimo wszystko nigdy w siebie nie zwątpiłam, bo byłam pewna swojej wiedzy, wierzyłam, że sobie poradzę. Nie zainteresowałam się speedway'em tylko na potrzeby tej pracy, bo urodziłam się w Sheffield, mieście o żużlowych tradycjach. Już jako małe dziecko chodziłam na zawody, byłam obeznana w zasadach, nazwiskach, byłam na bieżąco z wynikami i wydarzeniami. Ponadto miałam w głowie pomysł na swoją pracę.

Jedną z twoich poprzedniczek była Sophie Blake, której praca w Sky Sports zakończyła się skandalem. Była reporterka zaszła bowiem w ciążę ze Scottem Nichollsem. To trudne i delikatna kwestia, ale nie obawiałaś się, że zawodnicy będą oceniać cię przez pryzmat poprzedniczki?

- Nie zastanawiałam się nad tym, bo ja po prostu poszłam do pracy. Dość restrykcyjnie traktuję oddzielanie życia prywatnego od zawodowego. Wiem co należy do moich obowiązków i na tym się skupiam. Nie zaangażowałam się w żużel po to, aby szukać sobie partnera i żadne inne relacje niż te czysto zawodowe mnie nie interesują. Oczywiście z zawodnikami widuję się dość często, czy to podczas zawodów ligi brytyjskiej, czy Grand Prix. Zarówno przed, jak i po turnieju zdarzają nam się luźniejsze, mniej formalne rozmowy i sądzę, że jest to potrzebne, aby lepiej współpracowało się przed kamerą. Nie wchodzę jednak w żadne zażyłości, po prostu się przywitamy, zapytamy co słychać itp. Staram się nie oglądać na to, co robiły moje poprzedniczki, bo to ich życie i ich sprawa. Nikogo nie potępiam, ale ja mam po prostu inne cele.

Są zawodnicy z którymi ciężko ci przeprowadzić wywiad? Domyślam się, że w szczególności jeżeli chodzi o Polaków to przeszkodę stanowić może bariera językowa...

- Jeżeli chodzi o język to znalazłam na ten problem metodę. Dla przykładu mogę podać Emila Saifutdinowa, który angielskim nie posługuje się biegle. Mimo to, nigdy nie odmówił mi rozmowy, a za każdym razem, gdy robię z nim wywiad, prowadzimy pomiędzy sobą pewnego rodzaju grę. On wie, że "nie zrobię mu krzywdy", a rozmawiamy w taki sposób, żeby wręcz sprowokować go do jakiegoś lapsusu językowego. Wtedy robi się po prostu zabawnie, wywiad nie jest sztampowy. Zauważyłam wręcz, że sam Emil traktuje te rozmowy jako wyzwanie i za każdym razem chce mnie zaskoczyć na przykład nowo poznanym słowem. Kibice nie dbają o to, czy zawodnik będzie mówił piękną angielszczyzną, trzeba z nich wyciągnąć pewne informacje i to się liczy. Jeżeli przy okazji może być śmiesznie, zarówno dla mnie, widzów, jak i samego zawodnika, to chyba właśnie o to w telewizji chodzi!

Czy zdarzyło się kiedyś, że któryś z żużlowców odpowiedział na twoje pytanie w taki sposób, że nie wiedziałaś co powiedzieć?

- Oj nie! Mnie zdecydowanie trudno jest zapędzić w kozi róg. Prywatnie lubię żartować i jestem znana z dużego poczucia humoru. Plusem żużla jest właśnie to, że relacje nie muszą być takie sztywne. Z zawodnikami mam bardziej bezpośredni kontakt niż na przykład z kierowcami Formuły 1. Są nawet tacy zawodnicy jak Edward Kennett, z którym wręcz nie da się pogadać na serio! Zawsze z naszych wywiadów wyjdą jakieś "jaja". Kiedyś pamiętam, jak udało mi się go totalnie zawstydzić, gdy sam zaczął temat muskularnej budowy ciała żużlowców. Taki rodzaj pracy "pół żartem - pół serio" odpowiada nie tylko mi, ale także producentom. Speedway jest szalenie medialnym sportem i jeżeli będzie miał odpowiednią oprawę to ma szansę być coraz bardziej popularny. Mówię oczywiście o Wielkiej Brytanii, gdzie telewizja odgrywa bardzo ważną rolę w propagowaniu nie tak przecież bardzo znanego wśród Anglików żużla.

Znam dziennikarzy, których wręcz paraliżuje myśl, że mają zrobić wywiad z którymś z najbardziej utytułowanych zawodników...

- Też się z tym spotkałam! Myślę, że takie zachowanie jest również efektem powielania pewnych nie do końca prawdziwych opinii, że z niektórymi żużlowcami po prostu nie da się porozmawiać. W tym sezonie podczas półfinałów Drużynowego Pucharu Światu w Peterborough, mój producent powiedział mi, że świetnie byłoby przeprowadzić wywiad z którymś Polakiem. Moi współpracownicy, dla których nie jest to pierwszy rok pracy przy żużlu, powiedzieli mi, że najtrudniej będzie namówić Tomka Golloba. A że ja lubię wyzwania, postawiłam sobie za punkt honoru rozmowę właśnie z nim. Jakie było więc moje zdziwienie, gdy Tomasz przyjął zaproszenie bez zawahania. Wywiad przebiegł w sympatycznej atmosferze, a po samych zawodach Gollob podszedł do mnie i podał mi rękę. Wydawałoby się, że jest to mały gest, ale dla mnie znaczy bardzo wiele. Zawodników trzeba dobrze obserwować...

...nie podchodzić i prosić o wywiad wtedy, gdy akurat za chwilę mają wyjechać do startu, albo gdy intensywnie pracuje przy motocyklach.

- Dokładnie tak! Trzeba pamiętać o tym, że żużlowcy to tacy sami ludzie jak my. Nie można wymagać od nich uśmiechu na twarzy, gdy właśnie zdefektował im najlepszy silnik. Czasami mają po prostu gorszy dzień i każdy dziennikarz powinien to uszanować. Nigdy nie pcham się tam, gdzie wiem, że zawodnik potrzebuje chwili oddechu. Może właśnie dlatego nie mam żadnych złych doświadczeń.

Naprawdę nie ma nikogo z kim wolisz nie rozmawiać?

- Nie, nie mogłabym wskazać żadnej osoby. Pewne wyzwanie stanowi natomiast Andreas Jonsson. Jego trudno jest wyczuć, bo czasem jest bardzo rozmowny, a kiedy indziej odpowiada na pytania jednym zdaniem. Nigdy jednak nie był arogancki czy niemiły. Nikt nie zachował się wobec mnie w taki sposób, żebym teraz nie chciała poprosić go przed kamerę.

Charlie oprócz tego, że znasz żużel z teorii, miałaś także okazję sama spróbować swoich sił na motorze pod okiem Chrisa Harrisa! Jak wrażenia?

- Niezapomniane uczucie! Każdemu naprawdę szczerze polecam. Sama mam prawo jazdy na motocykl, więc nie musiał mi wszystkiego od podstaw tłumaczyć. Niemniej jednak byłam bardzo zdziwiona tym, jak czuła jest maszyna żużlowa! Wystarczy najmniejszy, najdelikatniejszy ruch gazem czy sprzęgłem, a ona od razu reaguje. Możliwość przejechania się na motorze dała mi więc nowe doświadczenie, które pozwoliło na lepsze zrozumienie tego, jak ciężką pracę wykonują żużlowcy. To naprawdę nie jest łatwe zadanie, żeby opanować taką maszynę. Teraz podziwiam ich więc jeszcze bardziej. Co więcej, ja jeździłam na motocyklu Chrisa przez zaledwie dziesięć minut, a odczułam to jako wielki wysiłek fizyczny. Następnego dnia mięśnie nóg i ramion dały o sobie znać, choć ja jestem przecież sportowcem! Obecnie przygotowuję się to maratonu londyńskiego, codziennie biegam po kilka, kilkanaście mil, więc na swoją kondycję nie mogę narzekać. Przekonałam się więc, że i żużlowcy muszą mieć sporo siły i treningu.

Jak Chris skomentował twoją jazdę?

- Szczerze mówiąc to wydawał się być dość zaskoczony! Nie sądził, że tak szybko załapię, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem, czy takie słowa były z jego strony kokieterią, czy naprawdę tak myśli, ale wydaje mi się, że nie dawał mi zbyt wielkich szans. Cieszę się, że miałam możliwość w czymś takim uczestniczyć, za co jestem mu wdzięczna.

Charlie Webster w kevlarze Chrisa Harrisa

Na koniec chciałabym ci życzyć wywiadu z kimś, z kim jeszcze nie miałaś możliwości rozmawiać, a byłoby to twoim marzeniem...

- Najbardziej chciałabym przeprowadzić wywiad z Muhammadem Ali. Taki wybór wiąże się z pewnie z tym, że sama interesuję się boksem, trenuję sztuki walki. Nie ulega wątpliwości, że Ali był wielkim sportowcem. Przeczytałam mnóstwo książek na jego temat, ciągle nie mogę się nadziwić ile w życiu przeszedł i ile wysiłku kosztowało go to, żeby walczyć nie z konkurentem na ringu, ale przeciwnościami losu. Uważam, że Muhammad może być nie tylko wzorem sportowca, ale przede wszystkim wzorem człowieka. W bardzo trudnych czasach dla ludzi czarnoskórych, on dawał im nadzieję, że każdy może osiągnąć sukces. Właśnie o takiej poważnej, życiowej rozmowie marzę.

Komentarze (0)