"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera klubu z Torunia.
***
Na rynku transferowym wśród żużlowców nie ma na razie wielkich roszad. Większość zawodników zadeklarowała pozostanie u swoich dotychczasowych pracodawców. Na rynku trenerskim mogło dojść do kilku spektakularnych ruchów, ale wszystko wskazuje na to, że na nowy sezon zostanie po staremu. Owszem, były próby przechwycenia jednego czy drugiego trenera, ale skończyło się na tym, że obecny pracodawca ogłaszał przedłużenie współpracy.
Powód? Na rynku nie ma nadmiaru bogactwa jeśli chodzi o trenerów czy menedżerów. Część osób, często z uwagi na wiek zrezygnowała z tej pracy. Kolejne znalazły sobie inne zajęcia. Szczególnie tacy, którzy nie byli mocno uzależnieni od pracy w sporcie żużlowym. Odeszli do pracy pewniejszej, stałej i realizują się w innych branżach. Rynek trenerski w sporcie żużlowym nie jest zbyt szeroki.
ZOBACZ WIDEO Kontrowersja w nominacjach do Szczakieli. Marcin Majewski komentuje
Obecnie słyszymy, że kluby ekstraligowe mocno rozglądają się za rozbudową swoich sztabów trenerskich. Potrzeby będą duże w związku z obowiązkowymi drużynami U24. W tym momencie robi się problem. Wydaje mi się, że w klubach działacze coraz mocniej zdają sobie sprawę, że rola osoby prowadzącej drużyny, czyli menedżera jest naprawdę istotna. Widać, że próbują szukać wzmocnień.
Zaczyna się także dostrzegać role osób, które przygotowują tor. Na ogół są to duety, menedżer - toromistrz. Tutaj również słychać, że możliwe są jakieś ruchy transferowe pomiędzy klubami. W tym przypadku nie ma ograniczeń czasowych, jak w kwestii kontraktowania zawodników i nie wykluczam, że do pewnych przetasowań może jeszcze dojść. Rynek jest jednak taki, jaki jest. Nie ma sytuacji, że jest grupa powiedzmy dziesięciu menedżerów, którzy pozostają bez pracy.
Dobrze, że w ostatnich latach wykonano pewne ruchy dotyczące szkolenia kadry trenerskiej. Instruktorzy czy już nawet osoby z tytułem trenera lepiej są merytorycznie przygotowani, mają konkretne wykształcenie i wiedzę dotyczącą nie tylko żużla, ale także szerszą odnośnie pedagogiki czy psychologii. Mam nadzieję, że ten rynek trenersko-menedżerski rozszerzy się niebawem, a zawodnicy kończący karierę żużlową będą zostawali w tym sporcie.
Problemem żużla w przypadku trenerów jest to, że ta praca nie jest pewna. Menedżer nie ma gwarancji zatrudnienia na kilka lat. Jeżeli coś się nie klei w drużynie, to zazwyczaj pierwszą osobą winną jest trener-menedżer, który często ma znikomy wpływ na to, jak zespół wygląda pod względem personalnym. To samo tyczy się trenerów szkolących młodzież. Jeśli w rok czy dwa nie ma efektów i perełek, które rokują na przyszłość, to zwala się winę na trenera prowadzącego szkółkę.
Wcale się nie dziwię niektórym zawodnikom, kończącym kariery, że mieli obawy, czy brnąć w coś, co nie jest pewne. Woleli wybrać inne zajęcie, poza żużlem. Kolejną istotną sprawą, szczególnie dla żużlowców, którzy jeżdżą obecnie i chcą w przyszłości być trenerami, czy jeździli w ostatnich kilkunastu latach, a nie zdecydowali się pozostać w żużlu, to zarobki kadry trenersko-menedżerskiej.
Przeskok finansowy jest ogromny. Jeżeli ktoś za wygrany wyścig w lidze zarabia o wiele więcej niż menedżer, prowadzący zespół przez miesiąc, to dla wielu żużlowców, kończących karierę, pod względem ekonomicznym, nie jest to atrakcyjne zajęcie. Jeżeli podejmują się tego wyzwania, to bardziej wynika to z pasji i chęci pozostania przy ulubionej dyscyplinie sportu.
Być może obecna sytuacja zmusi osoby zarządzające klubami do zmiany podejścia. Coraz częściej mówi się o roli dyrektora sportowego, który nadzoruje zarówno prowadzenie pierwszej drużyny jak i szkolenie młodzieży. Te struktury muszą zostać w klubach przebudowane. Być może spowoduje to zmianę myślenia wśród działaczy, właścicieli klubów, prezesów, że niekoniecznie oni muszą za to odpowiadać, jak przygotowuje się tor i jak prowadzi zespół. Lepiej jest to zlecić osobom, które się na tym znają i biorą odpowiedzialność na swoje barki, ale co naturalne, powinny być to godziwie wynagradzane.
Zobacz także:
Zmiana w obsadzie Grand Prix Danii
Prezes ROW-u: Jedziemy na wojnę