Noty dla reprezentantów Polski po drugim turnieju Grand Prix w Lublinie:
Bartosz Zmarzlik (2. miejsce) - 6. Podobnie jak pierwszego dnia, od początku zawodów imponował szybkością i skutecznością. Szybko znów stał się głównym kandydatem do zwycięstwa w całym turnieju. W finale prowadził, ale został wyprzedzony przez zdeterminowanego Artioma Łagutę. Drugie miejsce i pierwsze z piątku sprawiły, że z Lublina wyjeżdża jako lider cyklu Grand Prix. Plan został więc wykonany.
Dominik Kubera (3. miejsce) - 6. Okazał się być najlepszym wyborem na "dziką kartę" w ostatnim czasie. W piątek drugi, w sobotę trzeci - czego chcieć więcej? Drugiego dnia zaliczył jedną poważniejszą wpadkę, kiedy to w drugim starcie ukończył bieg jako ostatni, ale ekspresowo wrócił na właściwie tory. Znów był szybki i mądrze wykorzystywał znajomość lubelskiego owalu. Pochwały od byłego trenera kadry Marka Cieślaka jak najbardziej zasłużone. Wieszczy on Kuberze rychłe dołączenie do światowej czołówki.
Krzysztof Kasprzak (13. miejsce) - 3. Sam sobie wystawił taką ocenę i zdecydowaliśmy się do niej przychylić. W porównaniu z piątkiem, kiedy przecież też jakoś wyraźnie nie odstawał od rywali, w sobotę było ciut lepiej. Zarówno pod względem jazdy, jak i wyniku.
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Bajerski, Kubera i Gajewski gośćmi Musiała
Maciej Janowski (15. miejsce) - 1. Miało być lepiej niż w piątek, ciężko wraz z teamem przepracowali noc, by się poprawić, a sobota okazała się chyba jeszcze bardziej nieudana. Ewidentnie największą bolączką wrocławianina były starty, które w Lublinie są bardzo istotne. Polakowi nie można odmówić waleczności, bo w każdym biegu szukał sposobu na to, by poprawiać swoje lokaty, ale przy braku szybkości na dystansie, którą dotychczas tak imponował, za wiele nie mógł zrobić. Szkoda, bo na pięć turniejów przed końcem cyklu mistrzowski tytuł trochę mu odjechał. Do liderującego Zmarzlika traci już 29 punktów, a przecież do Lublina przyjeżdżał jako lider mistrzostw. Mamy nadzieję i wierzymy w to, że wróci do gry już za tydzień podczas Grand Prix na doskonale sobie znanym torze w Malilli.
Mateusz Świdnicki - bez oceny. Dostał dwie szanse po tym, jak niestety kontuzji doznał Martin Vaculik. Nie wystawiamy mu noty, bo trudno to zrobić po tym, jak wkroczył do zawodów z marszu w trzeciej serii, a na dodatek wyścig, w którym brał udział został przerwany. Do tego momentu jednak błysnął odważną jazdą przy bandzie na prostej przeciwległej startowej, gdzie bez respektu założył Artioma Łagutę. Rosjanin na pewno musiał być zdziwiony, a jeszcze bardziej zszokowany był Jason Doyle, który popełnił faul i przewrócił juniora Eltrox Włókniarza na drugim łuku. Częstochowianie i tak są dumni ze swojego wychowanka.
Wiktor Lampart - bez oceny. Podobnie jak Świdnicki, miał dwie szanse, a właściwie jedną, bo najpierw nie utrzymał nerwów na wodzy i wjechał w taśmę. W drugim starcie długo jechał przed Leonem Madsenem. Choć ostatecznie skapitulował, to i tak należą mu się brawa za równorzędną rywalizację z wicemistrzem świata z 2019 roku.
SKALA OCEN:
6 - fenomenalnie
5 - bardzo dobrze
4 - dobrze
3 - przeciętnie
2 - słabo
1 - bardzo słabo
Czytaj również:
-> Rosjanin walczy i nie odpuści. Posypią się iskry w rywalizacji Zmarzlika i Łaguty [KOMENTARZ]
-> Zmarzlik tylko punkt przed Łagutą! Potężne straty zanotował Janowski. Zobacz klasyfikację Grand Prix