Żużel. Trener kadry komentuje temat opon w PGE Ekstralidze. Mówi o złych decyzjach i słabości dyscypliny [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki (z prawej) na zawodach reprezentacji.
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki (z prawej) na zawodach reprezentacji.

- Zamieszanie wokół opon w żużlu mnie nie dziwi. Złe decyzje zostały jednak podjęte już dawno - mówi Rafał Dobrucki, trener żużlowej kadry po wynikach testów opon firm Anlas i Mitas, które zostały niedawno przeprowadzone na zlecenie PGE Ekstraligi.

W tym artykule dowiesz się o:

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Na zlecenie PGE Ekstraligi opony Anlas i Mitas przeszły niedawno testy w laboratorium. Okazało się, że nieznacznie odbiegają od norm przyjętych w homologacjach FIM na sezon 2021. Co pan na to?
[/b]
Rafał Dobrucki, trener żużlowej reprezentacji Polski: Dobrze, że władze ligi przyjrzały się tej sprawie i reagują. Nie chodzi mi o to, by wdawać się w dyskusję, kto używał jakich opon. Dziś jest to pozbawione sensu, ponieważ opony pochodziły od właściwego producenta i posiadały właściwy numer homologacji. To jednak wiarygodność producenta jest dziś delikatnie mówiąc zastanawiająca.

Co ma pan na myśli?

Temat jest złożony. Opona ma dziś w żużlu i w motosporcie ogromne znaczenie. W zeszłym roku opony tureckiego producenta w pewnym sensie straciły wiarygodność. W związku z tym można było się spodziewać, że zostaną wycofane. Tymczasem wróciły bardzo szybko, poprawione, z innym numerem homologacji. To jest dziś gorący temat. Nie jest to jednak problem zawodników, którzy korzystali i korzystają z opon opatrzonych numerami homologacji dopuszczonymi do zawodów.

ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek

Problemem jest to, czy opony spełniają wymogi homologacji i czy metoda badania jest prawidłowa. Badanie, które ma jeden parametr Shore'a, czyli miękkości gumy, w tym przypadku określany zgodnie z normą w temperaturze 20 stopni Celsjusza, to zdecydowanie za mało.

Dlaczego?

Opona w wyścigu osiąga ponad 60 stopni Celsjusza. Może i ona przejdzie badanie, ale powstaje pytanie: co dzieje się powyżej 20 stopni? Co kiedy zawody odbywają się w temperaturze 35 stopni? Tego badanie, które jest podstawą nadania homologacji, już nie określa. Niestety. Poza tym w tej całej dyskusji jeszcze jedna bardzo ważna kwestia.

Jaka?

Od dawna słyszymy, że należy ograniczyć koszty w żużlu. Tłumiki z pewnością ich nie zmniejszyły. Limitery, jak słyszymy i co było do przewidzenia, też nie. Przyniosły za to dodatkowe kłopoty z brakiem stabilności zapłonu. Zostawmy to jednak na później i wróćmy do sedna.

W żużlu wprowadza się "nową lepszą oponę". Lepsza znaczy przyczepniejsza, miękka, dająca większą prędkość. W motosporcie zmieniają się różne rzeczy, jednak zawsze jest jedna stała. Szybciej znaczy drożej. Wynik zawsze będzie kosztował. Tak więc nowa, lepsza opona od jakiegokolwiek producenta wejdzie na rynek, kiedy będzie lepsza. A jak będzie lepsza, będzie droższa. Jak będzie droższa nawet o 100 proc., to i tak będzie kupowana.

Prędkość i wynik nie mają ceny, tym bardziej że już niewiele idzie wydłubać z silników.

Taki kierunek zmian powoduje, że będziemy mieli większą przyczepność. Z tym równolegle zmieniają się wymagania dotyczące silników. Jak wiadomo, opona jest bezpośrednio związana z przyczepnością, a ta z prędkością. To system naczyń połączonych. Idąc na skróty, na końcu dojdziemy do wniosku, że potrzeba większej mocy. A skoro tak jest, to zawodnicy będą tego wymagać jak zwykle od tunerów, tylko jeszcze bardziej. Ci z kolei zaczną szukać, przerabiać silniki, szukać nowych rozwiązań, co z pewnością pociągnie dodatkowe koszty. Mocniejsze silniki będą oznaczać konieczność posiadania mocniejszych sprzęgieł, mocniejszych zębatek, łańcuchów, części z ceramiki, tytanu itd. Za chwilę zamiast gaźnika będzie wtrysk, bo pod pozorem ekologii wprowadzi się taki wymóg, choć żużel w związku ze spalaniem metanolu to najczystszy sport motorowy. Cytując klasyka: "To nie są tanie rzeczy", a przynajmniej od dwóch lat mówi się, że powinno być odwrotnie, czyli właśnie taniej.

Rozumiem, że pana zdaniem opony powinny być "gorsze".

Gorsze to złe słowo. Powiedziałbym, że mniej przyczepne, nieco twardsze. Żużel trudno przyjmuje najmniejsze zmiany. Dlatego muszą one być bezpośrednio skuteczne. Oczywiste jest że twardsza opona o takim samym bieżniku będzie mniej przyczepna. Taka opona sprawia, że potrzeba mniej mocy, więc nie wyciskamy z silnika maksimum. W ten sposób rośnie jego żywotność. Serwisy nie odbywają się tak często. Jest też wiele innych oczywistych korzyści z takiego rozwiązania. Sprzęt nie będzie tak decydujący w wyniku. Waga zawodnika nie będzie aż tak istotna. Mniej znani tunerzy wejdą na rynek. Możliwe, że wróci GTR lub inny producent silników. Ponadto koszt tej operacji nie dotknie dyscypliny, bardziej producenta opon, a można nawet zaryzykować, że ten koszt nie będzie kosztem, ponieważ skład twardszej mieszanki opony będzie po prostu tańszy.

Czy to prawda, że ostatnio częstotliwość serwisów, które przeprowadzają u tunerów zawodnicy, jeszcze bardziej wzrosła?

Znam takie przypadki, kiedy zawodnicy serwisują silniki co mecz. Są to małe serwisy, ale jednak. Poza tym koszty przygotowania do każdego spotkania ciągle rosną. Od dawna mówimy, że trzeba zmienić kierunek i to zatrzymać, a robimy coś zupełnie odwrotnego.

Czy można podjąć jakieś decyzje od razu, żeby to zatrzymać?

Przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański rozważa, aby od przyszłego roku w najniższej klasie rozgrywkowej wprowadzić jednego dostawcę opon. Uważam, że to dobre rozwiązanie. Zimą prawdopodobnie zostanie ogłoszony przetarg na dostawcę opon.

Obecnie wszyscy szukają pieniędzy, ale w najniższej klasie rozgrywkowej jest o to najtrudniej. Zawodnicy mogliby dzięki temu sporo zaoszczędzić. Sam koszt zakupu opon zmniejszyłby się blisko o połowę.

Żużel staje się coraz droższy. Gdzie więc jesteśmy jako dyscyplina?
Żużel zmierza w kierunku Formuły 1 - te słowa słyszę ostatnio bardzo często. F1 to jednak inna galaktyka. Producenci, firmy, technologie, a przede wszystkim przełożenie na rynki zbytu. Chciałbym, abyśmy byli choć dalekim kuzynem. Niestety, nie jesteśmy. Żużel stał się elitarny. Niby komplement, ale jednak nie. Wręcz odwrotnie, powinien stawać się bardziej ogólnodostępny. Zobaczmy, ilu producentów silników mamy? Jednego. Tunerów? W pewnych momentach mam wrażenie, że też właściwie jednego. Wymogi odnośnie sprzętu wykończyły już dawno Goddena, choć ostatnio coś podrygiwał. Jawę tak samo, a i GTR-a niestety również. To słabość naszej dyscypliny.

Zobacz także:
Mrozek mówi o formie ROW-u
Będzie bitwa o juniora Eltrox Włókniarza?

Źródło artykułu: