- We wcześniejszych meczach mówiłem, że wszyscy muszą się spiąć i pojechać razem. Jak prawdziwa drużyna. Po drodze często było tak, że brakowało punktów któregoś z zawodników. Teraz wszyscy zaskoczyli, a my przegraliśmy mecz. Z tego powodu jestem naprawdę wkurzony. Mogliśmy to spotkanie spokojnie rozstrzygnąć na własną korzyść. Tak naprawdę przegraliśmy dziś wygrany mecz - mówi nam po niedzielnym spotkaniu w Zielonej Górze trener Marwis.pl Falubazu Piotr Żyto.
Pierwsza faza meczu należała do gości z Częstochowy. Później coraz lepiej wyglądali zielonogórzanie, którzy przed biegami nominowanymi doprowadzili do remisu. - Ta porażka boli, bo Eltrox Włókniarz z czasem gasł w oczach, a moja drużyna rosła. Przed biegami nominowanymi to my mieliśmy więcej argumentów. W dodatku pierwszy z nich poszedł po naszej myśli. W drugim potrzebowaliśmy tylko remisu i wydawało się, że ten rezultat jest w naszym zasięgu. Po starcie była nawet szansa na wygraną. Niestety, Patryk Dudek wjechał w ścieżkę Piotra Protasiewicza. Prawdopodobnie myślał, że jedzie tam Leon Madsen. Goście to wykorzystali i było po wszystkim, choć kapitan próbował coś wyszarpać. W pewnym momencie było naprawdę ostro. Nie udało się - przyznaje Żyto.
- Najgorsze jest to, że przegraliśmy, a tak naprawdę nie ma zawodnika, do którego można się po tym meczu przyczepić. Cała drużyna pojechała dziś z zębem. Było widać, że wszystkim zależy. Mateusz Tonder może i zdobył mniej punktów, ale one nie odzwierciedlają walki, którą stoczył na torze. Moim zdaniem, gdyby przewrócił się w biegu z Fredrikiem Lindgrenem, to sędzia miałby dylemat, co zrobić. W powtórkach było widać, że został dotknięty - tłumaczy Żyto.
ZOBACZ WIDEO Ze zdrowiem Nickiego Pedersena jest bardzo źle. Duńczyk opowiedział jak się czuje
Zielonogórzanie doskonale wiedzą, że nie wykorzystali wielkiej szansy. Wygrana z Eltrox Włókniarzem prawie na pewno dałaby im utrzymanie w elicie bez konieczności oglądania się na rywali. - Na własnym torze mamy tylko jeden mecz z Fogo Unią Leszno, ale na razie jeszcze tak daleko nie wybiegam. Najpierw jedziemy do Lublina i zobaczymy, co tam się wydarzy. Nie robię żadnych wyliczeń, ile punktów wystarczy do utrzymania, czy musimy coś jeszcze wygrać. Trzeba szukać punktów i liczyć na siebie. To spotkanie pokazuje, że jakaś moc w tym zespole jest. Nie jesteśmy chłopcami do bicia. Na razie jest żal, bo dziś mogliśmy zapewnić sobie utrzymanie. Byłby już spokój - podsumowuje Żyto.
Zobacz także:
Osłabiony Orzeł wygrał za trzy
Kanclerz nadal wierzy w play-off