Żużel. Jarosław Hampel: Przez pięć dni czułem się ekstremalnie źle. Do Gorzowa jadę z marszu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć / Na zdjęciu: Hampel przed Kasprzakiem
WP SportoweFakty / MIchał Chęć / Na zdjęciu: Hampel przed Kasprzakiem

Jarosław Hampel pokonał koronawirusa i pojedzie do Gorzowa. - Pięć dni czułem się skrajnie źle. Teraz wsiadłem na motocykl. Było normalnie. Do meczu ze Stalą podejdę z marszu. Miałem cholernie mało czasu, ale liczę, że trafię z silnikami – mówi.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Jak się czujesz?[/b]

Jarosław Hampel, zawodnik Motoru Lublin: Dziękuję, teraz jest dobrze. Prawda jest jednak taka, że odczułem mocno, czym jest koronawirus. Nie przechorowałem tego bezobjawowo. Wręcz przeciwnie, objawy były mocne. Jedyny plus był w zasadzie taki, że ten zły stan w miarę szybko minął. Pięć dni czułem się ekstremalnie źle, wręcz fatalnie, a później coraz lepiej. Po 10 dniach w zasadzie zapomniałem o wirusie.

Kiedy wsiadłeś na motocykl i jak się czułeś podczas jazdy?

Dziś mieliśmy trening. Czułem się normalnie. Po chorobie wszystko jest w najlepszym porządku.

ZOBACZ WIDEO Lambert opowiada o różnicach w poziomie lig. Mówi też o Motorze Lublin

Czyli jedziesz do Gorzowa?

Decyzje podejmuje sztab szkoleniowy, ale w sumie to ona chyba już zapadła?

W awizowanym składzie jesteś.

Skoro jestem, to jadę.

Z obawami? Jednak sporo cię ominęło. Inni trenowali, a ty walczyłeś z wirusem.

Są jakieś obawy, bo straciłem blisko dwa tygodnie i to na samym początku sezonu, czyli w takim najbardziej newralgicznym okresie. To wtedy wszyscy jeżdżą i testują sprzęt. A silników do przebrania jest naprawdę sporo. Miałem cholernie mało czasu, bo w sumie byłem z drużyną w Krsko, ale to było tylko takie typowe rozjeżdżenie. Później plany treningowe psuła nam pogoda, a na końcu dopadł mnie wirus.

Do meczu podchodzisz zatem z marszu.

Zgadza się. Był jeden trening, w piątek będzie kolejny, a w sobotę ostateczne przygotowania. Jasne, że trochę mnie to martwi, bo czasu było naprawdę za mało, by zrobić wszystko solidnie i dobrze. Muszę sobie jednak radzić. Nie mam zamiaru marudzić. Trzeba zrobić tyle, ile się da i ruszać w drogę do Gorzowa. Jakaś selekcja silników na pewno będzie. Mam nadzieję, że trafię.

Niektórzy patrzą w statystyki i mówią, że Hampel nie lubi toru w Gorzowie. Mają rację?

Zazwyczaj jest tak, że zawodnik lubi tor, na którym punktuje. Kiedy jest odwrotnie, to mówimy, że nie przepadamy za danym owalem. Jeśli przyjmiemy taką zasadę, to wychodzi na to, że Gorzów nie zalicza się do moich ulubionych miejsc. Z drugiej strony zawsze jest tak, że każdą serię można przełamać. I tego się trzymajmy.

Czy Motor jest w stanie wygrać w Gorzowie bez Dominika Kubery?

Takich pytań akurat nie lubię, bo w sumie nie wiadomo, co powiedzieć. Nie jechaliśmy jeszcze żadnego meczu. Ba, nie mieliśmy nawet ani jednego sparingu. Nie wiemy zatem, w jakiej formie jest każdy z nas, bo nie było punktu odniesienia. Na pewno mobilizacji nam jednak nie zabraknie. Każdy z nas podchodzi bardzo ambicjonalnie do tego, co robi.

A wygrana Moje Bermudy Stali Gorzów w Lesznie na inaugurację była dla ciebie zaskoczeniem?

Nie byłem zaskoczony, bo po tych wszystkich latach w żużlu nic nie jest w stanie mnie już zdziwić. Jeśli spojrzymy na cały mecz, to gorzowianie radzili sobie naprawdę dobrze. Świetnie odczytali tor, jechali z wielkim zębem i szarpali punkty w każdym biegu. Mam wrażenie, że mieli trochę pecha i ten wynik mógł być dla nich jeszcze korzystniejszy. Poza tym, ja patrzę na ten sport trochę inaczej i nie zawsze widzę murowanych faworytów. Raczej cały czas mam w głowie myśl, że ktoś może mieć swój dzień i zrobić wynik, nawet na wyjeździe. Tak właśnie było ze Stalą Gorzów.

Zobacz także:
Obejrzyj Magazyn PGE Ekstraligi
Falubaz pozyskał gościa!

Źródło artykułu: