- Wciąż powtarzam, że zaangażowałem się w żużel tylko dlatego, że to ukochany sport mojej córki. Sam wolę piłkę nożną. Kiedyś przez chwilę byłem nawet prezesem Widzewa Łódź - przypomina Witold Skrzydlewski w rozmowie z lifein.pl.
Ponownie deklaruje, że nie zamierza prowadzić Orła Łódź za wszelką cenę. Podkreśla, że nie ma nic przeciwko, by stery w łódzkim żużlu przejęła inna osoba. Z tym, że póki co chętnych brak.
- Zawsze mówię o tym otwarcie, więc i tym razem powiem, że gdyby dziś pojawił się ktoś zainteresowany przejęciem klubu, to moglibyśmy o tym podyskutować. Ale nikogo takiego nie widać na horyzoncie, więc tematu nie ma - przyznaje prezes Orła.
Łódzcy kibice mogą jednak spać spokojnie. Witold Skrzydlewski nie zamierza rezygnować ze sponsorowania czarnego sportu. - Póki co nie wyobrażam sobie, że likwiduję klub, albo przestaję w niego inwestować. W Łodzi jest spora grupa kibiców żużla i dla nich warto to robić - zaznacza Skrzydlewski.
- Mamy teraz ciężki czas, więc klub musi trochę inaczej, oszczędniej gospodarować pieniędzmi, ale jak to robi, to już zadanie dla prezesa i trenera - podkreśla główny sponsor Orła Łódź.
Zobacz też:
Żużel. Kto z najmłodszą drużyną w eWinner 1. Lidze? Na pewno nie beniaminek, który postawił na "stare wilki"
Norbert Kościuch: Żużlowi trzeba się poświęcić, albo nie robić tego wcale. Strach? Każdy powinien go mieć [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło