Żużel. Staszewski po pięciu latach wsiadł na motocykl. "Unikałem tego, bo żużel jest jak narkotyk"

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski z Kacprem Grzelakiem i Sebastianem Szostakiem
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski z Kacprem Grzelakiem i Sebastianem Szostakiem

Mariusz Staszewski po raz pierwszy od czasu zakończenia kariery w 2015 roku, wsiadł na motocykl żużlowy i kręcił treningowe kółka. Pewnych rzeczy się nie zapomina, o czym świadczy fakt, że uzyskiwał czasy o sekundę lepsze od swoich wychowanków.

Mariusz Staszewski dwukrotnie kończył karierę sportową. Pierwszy raz po przerwie wznowił ją i kontynuował do feralnego wypadku na początku sezonu 2015. Staszewski doznał wówczas groźnej kontuzji kręgosłupa. Złamał dwa kręgi szyjne i piersiowe. Powiedział wówczas znamienne słowa, że gdyby był młodszy, pewnie wróciłby do żużla, ale czterdzieści lat to nie czas na łamanie kręgosłupa.

Pozostał jednak w sporcie żużlowym, doskonale odnajdując się w roli trenera. 45-latek nadal imponuje kondycją fizyczną, a podczas przygotowań ogólnorozwojowych jego młodzi wychowankowie mają się co sprężać, by dotrzymać kroku trenerowi. - Trener jest nadal w świetnej formie. Widzimy to podczas przygotowań do sezonu, ale także oglądaliśmy go na torze, kiedy to podczas ostatniego treningu wsiadł na motocykl - mówi Kacper Grzelak, junior Arged Malesa TŻ Ostrovia.

- Faktycznie, na koniec sezonu przebrałem się i wsiadłem pierwszy raz od pięciu lat na motocykl. Stęskniłem się za jazdą na żużlu. Korciło mnie już wcześniej, ale nie robiłem tego, bo wiedziałem, że z żużlem jest jak z narkotykiem. Znów poczujesz tego bakcyla i będziesz chciał to robić częściej - mówi Mariusz Staszewski.

- Na pewno teraz nie będą czekał kolejnych pięciu lat, tylko częściej zamierzam wsiadać na motocykl i potrenować. Tego się nie zapomina, a jak człowiek to ponownie poczuje, to chce to robić częściej. To dlatego tak trudno jest skończyć karierę zawodnikowi, który często ponad 20 lat spędził na motocyklu - wyjaśnia trener Arged Malesa TŻ Ostrovia.

Mariusz Staszewski zawstydziłby pewnie niejednego ligowca, obecnie ścigającego się na żużlu. - Jak na pierwszy raz po pięciu latach przerwy było nieźle. Czasy uzyskiwałem o sekundę lepsze na cztery okrążenia niż moje gałgany - śmieje się trener ostrowian, który w ten pieszczotliwy sposób nazywa swoich wychowanków.

Zobacz także: Napastnik Celticu pomógł Sparcie Wrocław
Zobacz także: Kanclerz zdradził, kiedy ogłosi nazwisko trenera

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Komentarze (1)
avatar
speed_koleina
12.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jako zawodnik Mariusz był nijaki. Stosunkowo dobry start i raczej słaby na dystansie. Trenerem wydaje się lepszym niż zawodnikiem. Oby tak dalej rozwijał młode pokolenie zawodników.