Mikkel Michelsen był gościem Żużlowej Rozmowy na żywo na naszym Facebooku i kanale na YouTube. Poniżej prezentujemy najciekawsze fragmenty rozmowy wraz z pytaniami z czatu, które widzowie zadali zawodnikowi Motoru Lublin.
Marcin Musiał (WP SportoweFakty): Czwarte miejsce w SEC, trzynaste w cyklu Grand Prix i dwunaste indywidualne w PGE Ekstralidze. Gdybyś miał ocenić swój sezon 2020 w żużlowej skali od 0 do 3, to co byś sobie przyznał?
Mikkel Michelsen, zawodnik Motoru Lublin: 1 z bonusem. Albo nie, zmieńmy na 1. Ten rok był trudny pod wieloma względami. To nie był mój najlepszy sezon, mimo że gdy podasz takie statystyki to nie brzmi to najgorzej. Jesteśmy jednak profesjonalistami, wiemy, że możemy pokazać się z lepszej strony. Zawiodłem głównie w Grand Prix, gdzie szczególnie w drugiej części sezonu mierzyłem się z różnymi problemami z motocyklem. Marzyłem o tej szansie od dawna, ale niestety nie przyszła we właściwym czasie.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Jesteś jednym z największych pechowców jeżeli chodzi o zmiany w regulaminie. Ostatnio zmieniono regulamin tak by mistrz Europy automatycznie awansował do cyklu Grand Prix. Byłeś ostatnim zwycięzcą SEC, który się na to nie załapał.
Jest jedna prosta odpowiedź- mogłem przecież awansować do Grand Prix w SGP Challenge w 2019 roku. Faktycznie byłem lekko sfrustrowany po finale SEC w Chorzowie. Miałem dobry sezon nie tylko w tym cyklu, ale też w ligach polskiej, duńskiej i szwedzkiej. A potem przytrafił się nieudany turniej kwalifikacyjny w Gorican. Myślałem, że udowodniłem całą swoją postawą poza tym jednym turniejem, że zasługiwałem na dziką kartę. Tak się nie stało. Ostatecznie Martin Smolinski doznał kontuzji i mogłem wskoczyć w jego miejsce. Ale tak jak mówiłem wcześniej, ta szansa nadeszła w niewłaściwym momencie mojej kariery. Miałem problemy praktycznie ze wszystkim - ze startami i z szybkością. W drugiej części sezonu doszły kłopoty w Ekstralidze. Ale to dobrze, że mistrz Europy kwalifikuje się bezpośrednio do Grand Prix. To dodatkowa nagroda dla zawodników.
Co sądzisz o wzmocnieniach, których dokonał Motor przed sezonem 2021?
Działacze wykonali fenomenalną pracę. Podobnie zresztą jak przed rokiem, ale niestety zabrakło nam de facto jednego biegu, by awansować do fazy play-off. Dominik Kubera to bardzo dobry zawodnik, nie mogę się doczekać jazdy z nim. Krzysztof Buczkowski nie miał ostatnio najlepszego sezonu, ale miejmy nadzieje, że Lublin to jest to miejsce, gdzie się odbuduje. Mateusza Cierniaka kojarzę jeszcze z Tarnowa. Już wtedy zapowiadał się na zawodnika, który będzie miał dobry styl jazdy.
Myślisz, że taki skład jest mocniejszy od tego z poprzedniego roku?
To trudne pytanie, bo przecież mieliśmy dobre miejsce w tabeli przez większość sezonu. Zadecydowały detale. Zabrakło nam powtarzalności. Problem polegał na tym, że nie wznieśliśmy się na wyżyny swoich możliwości w tym samym czasie. Każdy z nas miał dobre i złe momenty. To dotyczyło także mnie. Ale myślę, że mamy solidny skład i jesteśmy mocnym kandydatem do play-offów w przyszłym roku.
Odszedł Matej Zagar, bo zabrakło dla niego miejsca w składzie. Ty masz kontrakt ważny do 2021 roku. Były jakieś próby wyciągania ciebie z Lublina przez inne kluby?
Było kilka zainteresowanych klubów. Ale w Lublinie czuje się jak w domu. Lubię się tam ścigać, mam tam wielu sponsorów, którzy mi pomagają. Chcę być częścią tej historii, która pisze się po awansie w 2018 roku. Najpierw się utrzymaliśmy, teraz otarliśmy się o play-offy. Motor robi bardzo wiele, by być inny niż wszystkie drużyny. Pokazuje nowe sposoby zarządzania klubem i jest dzięki temu cztery, pięć kroków do przodu przed innymi. To widać po organizacji i tym jak wyglądają zawodnicy. Wszystko jest bardzo profesjonalne. Nie chcę się stąd ruszać.
Czy w związku ze słabą końcówką sezonu będziesz chciał coś zmienić w swoim sprzęcie lub teamie?
Absolutnie tak. Sezon 2021 rozpoczął się dzień po zakończeniu sezonu 2020. Testowałem już kilka nowych rozwiązań. Byłem sfrustrowany, bo wiem że mogłem pokazać się z lepszej strony. Na szczęście mam dobrego tunera Flemminga Graversena, który przyjechał tu do mnie i poszukaliśmy, co było nie tak. Myślę że znaleźliśmy przyczynę słabszych występów.
I co to było?
Nie zdradzę, to ściśle tajne (śmiech). Zmieniliśmy kilka rzeczy i upewniliśmy się, że w przyszłym roku nie zaliczę już takiej wpadki w połowie sezonu i utrzymam dobrą formę.
Wrócę do twojego pecha z przepisami. Wielokrotnie zmieniałeś kluby, jeździłeś w Ostrowie Wielkopolskim, Tarnowie, Gdańsku. Od tego roku wejdzie przepis o zawodniku U24, na który się nie załapiesz. Myślisz, że przepis pomógłby ci znaleźć stabilność, gdyby wprowadzono go kilka lat wcześniej?
Co do pecha z przepisami, to to się zaczęło w 2013 kiedy pierwszy raz przeniosłem się do Polski. Właśnie wtedy zniesiono przepis o możliwości wystawiania zagranicznego juniora. Teraz gdy mieszkam w Polsce już pięć lat, mógłbym ubiegać się o polskie obywatelstwo. To w końcu już mój dom. Prawdopodobnie to zresztą zrobię, mimo że właśnie ogłoszono, że nie pozwoli to na starty z polską licencją. I dobrze, bo to było po prostu obchodzenie przepisu o polskim seniorze. Niektórzy z tego skorzystali, a tak być nie powinno. Naprawdę nie chce, by to zabrzmiało jakbym się nad sobą użalał albo był zły. Ale te faktycznie nie mam szczęścia do zmian przepisów (śmiech).
Co do samej zasady U24 - pomoże ci, jeżeli jesteś wschodzącym talentem. Ale jeśli nie jesteś gotowy na Ekstraligę, to nie jesteś i kropka. Wiem o czym mówię. Pamiętam swoje pierwsze dwa lata w Lesznie. Pierwszy kontakt z tłumem, z wrzawą na stadionie. Na prezentacji przed moim pierwszym meczem stałem blady i wystraszony. Jeżeli nie jesteś gotowy jako zawodnik, żaden przepis ci w tym nie pomoże.
Od dawna mieszkasz w Rybniku. Dlaczego?
Rybnik to mój dom. Mieszkam tu od pięciu lat, przyjeżdżam od siedmiu. To nie jest największe miasto, ale mi to pasuje, bo nigdy nie chciałem w takim mieszkać. Rybnik ma swoje uroki, mam tu swoich przyjaciół. Planuję tutaj nawet wybudować dom.
Zobacz także:
Oto największe transferowe bitwy na giełdzie.
Praca w kopalni złota bardziej opłacalna niż jazda na żużlu. Jednak Josh Grajczonek wraca do Polonii