Żużel. Andrzej Lebiediew mówi o gigantycznej presji w ROW-ie. Swój nowy klub porównuje do Motoru Lublin [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew w kasku żółtym
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew w kasku żółtym

PGG ROW Rybnik spadł w tym roku z PGE Ekstraligi. - Mieliśmy zbyt szeroką ławkę i tworzyła się gigantyczna presja. Myślę, że właśnie ta presja trochę ciążyła na niektórych żużlowcach i tym samym wynik drużyny szedł w dół - mówi Andrzej Lebiediew.

Dawid Franek, WP SportoweFakty: Sezon 2020 był dla pana bardzo pechowy z powodu kontuzji. Po powrocie na tor w kilku imprezach zaliczył pan przyzwoite występy, ale w barwach PGG ROW-u Rybnik pojechał tylko raz w meczu z Fogo Unią Leszno. Czy ma pan jakiś żal do sztabu szkoleniowego klubu z Rybnika?

Andrzej Lebiediew, nowy zawodnik Cellfast Wilków Krosno: Tak jak pan powiedział, miałem kontuzję, większość sezonu straciłem. Po urazie wróciłem do żużla, by pokazać się z dobrej strony przed okresem transferowym i myślę, że to się udało. Co do decyzji ROW-u Rybnik, to nie będę ich oceniał. Sztab szkoleniowy podjął pewne kroki, które sprawiły, że nie było mnie w składzie. Jako zawodnik mam żal, ale z drugiej strony pod koniec sezonu, gdy wróciłem po kontuzji, nie walczyliśmy już praktycznie o nic. Zostawiłem sezon 2020 głęboko za sobą.

ROW Rybnik w minionym sezonie z hukiem spadł z PGE Ekstraligi. Co według pana było główną przyczyną słabych wyników?

Po prostu drużyna słabo jechała. W zespole było za dużo zawodników. Oglądałem ostatnio konferencję, na której prezes Krzysztof Mrozek przedstawiał kadrę na sezon 2021 i zarazem przyznał się do błędu odnośnie minionych rozgrywek. Mieliśmy zbyt szeroką ławkę i tworzyła się gigantyczna presja. Myślę, że właśnie ta presja trochę ciążyła na niektórych żużlowcach i tym samym wynik drużyny szedł w dół.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Czyli rozumiem, że rywalizacja na treningach o miejsce w składzie była bardzo ostra...

Oczywiście. Walka była bardzo ostra. Na zewnątrz wszystko się wydaje poukładane, ale wewnątrz zawodnik jest nastawiony bojowy. Każdy na treningach był w pełni skoncentrowany. Rywalizacja o skład była tym ostrzejsza, że mieliśmy wyjątkowy sezon. Niektóre ligi zagraniczne nie ruszyły i jazda w Polsce dla pewnej grupy zawodników była jedynym zarobkiem. Trzeba pamiętać, że żużlowcy muszą z czegoś utrzymać swoje teamy i rodziny, więc wewnątrz nich to wszystko się gotowało. Ja sam aż tak nie uczestniczyłem w tej rywalizacji, bo już w drugiej kolejce złapałem tę kontuzję, która na większość sezonu mnie wykluczyła.

Czy po tym "innym" sezonie niż poprzednie rozważał pan pozostanie w Rybniku na kolejny rok?

Nie rozważałem. Już wcześniej zdecydowałem, że muszę odejść. Myślę, że zarówno ja, jak i klub mieliśmy taki plan, aby nie wiązać się kontraktem na przyszły rok. Chciałem zmienić otoczenie i złapać trochę świeżości. Co do ROW-u Rybnik, to mogę powiedzieć, że jestem z klubem cały czas w dobrych relacjach i z tego miejsca pozdrawiam prezesa Krzysztofa Mrozka.

Czy udana końcówka minionego sezonu pomogła panu znaleźć nowy klub na przyszły rok?

Na pewno tak. Wróciłem na tor po kontuzji trochę później, niż zakładałem, ale swoją dobrą jazdą przykułem uwagę kilku klubów. Otrzymałem oferty i naprawdę miałem z czego wybierać.

Ostatecznie trafił pan do Cellfast Wilków Krosno. Co skłoniło pana do wybrania oferty beniaminka eWinner 1. Ligi?

Rozmowy z prezesem Wilków Grzegorzem Leśniakiem były krótkie i konkretne. Wiedziałem, że klub mnie naprawdę chce. Prezes spełnił moje oczekiwania i na początku okresu transferowego miałem już spokój. Inne kluby próbowały coś negocjować, ale uznałem, że nie zmieniam zdania i przechodzę do Krosna. Myślę, że dokonałem mądrego wyboru, patrząc na to, jak Wilki się świetnie rozwijają. Porównałbym ten zespół do Motoru Lublin, który też w krótkim czasie wypłynął na salony. Poza tym rozmawiałem dużo ze swoimi kolegami z toru i mam pewność, że klub z Krosna jest stabilny finansowo, a przy dzisiejszej sytuacji na świecie, to podstawa.

Jakie zatem były pana oczekiwania przed przejściem do nowego klubu? Chodziło przede wszystkim o brak rywalizacji o miejsce w składzie?

W eWinner 1. Lidze o miejsce w składzie się nie boję, bo czuję, że jestem mocny na tym poziomie rozgrywkowym. Co do oczekiwań, to miałem na myśli solidny skład drużyny oraz finanse. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach nikt nic nie daje za darmo, wszystko trzeba kupić. Trzeba zainwestować w wysokiej jakości sprzęt, aby być dobrze przygotowanym do sezonu. Mam zatem swoje oczekiwania finansowe, które Wilki spełniły.

Zostawmy żużel i przejdźmy do innego ważnego dla pana tematu. Przed sezonem 2020 kupił pan restaurację w Daugavpils. Jak z perspektywy czasu ocenia pan tę decyzję?

Oceniam bardzo pozytywnie. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji, która panuje obecnie na świecie. Gdyby jednak patrzeć na wszystko z normalnej perspektywy, to cieszę się, że dokonałem tego zakupu. Dzięki restauracji mam ten pewien odnośnik, który pozwala pozytywnie myśleć o przyszłości. Nie chcę bowiem mieć takiej sytuacji, że po zakończeniu kariery żużlowca nie będę miał za co żyć.

Kibice żużlowi chyba od teraz mogą być pewni, gdzie mogą zagościć przed meczami w Daugavpils. Warto się wzmocnić pysznym jedzeniem przed oglądaniem żużla.

Myślę, że jedzenie mamy bardzo dobre, co potwierdzi niejeden kibic, który zawitał już do mojej restauracji. Zbieramy wiele pozytywnych opinii, więc w przyszłym roku zapraszamy wszystkich kibiców do "Yoggi Bear". Gwarantujemy świetne jedzenie oraz wysokiej jakości drinki.

Czytaj także:
Spartan Przemyśl ma ambitne plany na 2021 rok. Klub rozmawia już w sprawie budowy dużego toru
Różnica zdań w eWinner 1. Lidze. Zdunek chciałby jechać baraże, a Mrozek mówi, że to nie ma sensu

Źródło artykułu: