- Zadowolona to ja średnio jestem - czas 7.13 s, nie ma się z czego cieszyć. Ale 7.13 s? No nie wiem, ale może być... - powiedziała Ewa Swoboda na antenie TVP Sport po zwycięstwie w biegu na 60 m podczas sobotniego (08.02) mityngu Orlen Cup w Łodzi.
27-letnia sprinterka podkreśliła, że w stawce było trochę stresu i to była walka z nerwami. Dostało się też kibicom, którzy w eliminacjach byli zbyt głośno.
- Nie dali nam się skupić. Ale na finał był już cichutko. Kibice, ja was tylko proszę, jak przychodzicie na zawody lekkoatletyczne, to jeżeli jest start, to... uciszcie się, bo my jesteśmy bardzo skupione. I to jest bardzo ciężkie - dodała.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Swoboda niespodziewanie przyznała, że jest już zmęczona latami startów i... widzi się na sportowej emeryturze.
- Ludzie nie są świadomi tego, że nie co roku robi się życiówki. Nie co roku będę biegać po 7,0. Mam prawie 28 lat, więc jestem stara i niedługo już kończę z przygodą ze sportem. Nie mam siły, brakuje mi motywacji. Jest mi ciężko i za duże boom było po IO Paryż 2024. Ja nie jestem typem osoby, która powinna być sławna. Jestem małomiasteczkowa, lubię spokój. Ja nie chcę być gwiazdą, tylko sportowcem. Mam nadzieję, że niedługo skończę karierę - zapowiedziała.
Prowadzący wywiad Aleksander Dzięciołowski zapytał: - Ale jeszcze Tokio (MŚ 2025 odbędą się w wrześniu - przyp. red.)? - Nie, dajcie mi już spokój! Nie no, ten rok jeszcze pobiegam. Zobaczymy, co będzie w następnym - odparła Swoboda.
Bieg na 60 m na Orlen Cup wygrała Swoboda (7,13 s). Drugie miejsce zajęła Zaynab Dosso (Włochy, 7,16 s), a trzecie Karolina Manasova (Czechy, 7,22 s).