Jannick de Jong dwukrotnie miał problemy z prawem. W 2010 roku wykryto, że palił marihuanę. Z racji tego, że ilość zakazanej substancji była niewielka, wykonanie kary zawieszono.
Tak łagodnego podejścia do zawodnika władze nie miały w 2017 roku. 30 kwietnia, po zawodach na trawiastym torze w Eenrum, został wytypowany do kontroli antydopingowej. Ta wykazała, że w jego organizmie znajdowały się śladowe ilości amfetaminy.
Próbka B również dała wynik pozytywny. Zawodnik tłumaczył, że trzy dni wcześniej podczas imprezy w akademiku w Groningen przypadkiem napił się coli, do której dosypano narkotyki. Do tej pory Holender utrzymuje, że jest niewinny.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Nadal uważam, że nie dopuściłem się dopingu. Świadomie niczego nie zjadłem, ani nie przyjąłem. Byłem gościem na przyjęciu studenckim. Do teraz nie potrafię wyjaśnić, w jaki sposób to dostało się do mojego organizmu. Od tamtego czasu jestem bardziej ostrożny - powiedział de Jong w rozmowie ze speedweek.de.
Jego zawieszenie obowiązuje do 31 maja 2021 roku. Trzykrotny mistrz świata na długim torze (indywidualnie 2015 oraz drużynowo 2013 i 2016) zapowiedział swój powrót do rywalizacji.
- To był dla mnie trudny czas. Szkoda, że tak się stało. Teraz nie mogę doczekać się kolejnych wspaniałych lat na torze. Żona zachęciła mnie do tego i przekonała, że powinienem wrócić - skomentował de Jong.
- Cały mój sprzęt wciąż mam w warsztacie. Mam wystarczająco doświadczenia, aby ponownie znaleźć rytm, pewność siebie na starcie i wszystko inne, aby wrócić do trybu wyścigowego - dodał.
33-latek nie zamierza rzucać pracy zawodowej. Po wznowieniu kariery chce ją łączyć ze startami w zawodach.
Czytaj także:
- Max Dilger przeniósł się do Wolfe Wittstock
- TŻ Ostrovia odmłodziła skład. Ryzykowny ruch na pozycji U24