Mariusz Staszewski: Byłoby inaczej, gdybym jeździł od podpisania umowy

Powrót do żużla Mariusza Staszewskiego jak na razie wypada niezbyt okazale. Ten doświadczony zawodnik zawodzi na całej linii. Co jest przyczyną jego słabej jazdy?

- Niedzielny mecz z Marmą był dla mnie bardzo słaby. Przez cały czas byłem bardzo wolny. W tej chwili tak to wygląda i jak na razie nie widać światełka w tunelu i nadziei, że to wszystko ulegnie poprawie. Czekają mnie spore inwestycje, a powiem szczerze, że mnie na to nie stać. Po upadku i kontuzji Adriana w naszym zespole jechało zaledwie dwóch zawodników. Punkty zdobywali tylko Daniel i Misiek. Zespół rywali był bardzo równy, wszyscy punktowali na wysokim poziomie - ocenił niedzielne spotkanie Mariusz Staszewski.

Gdzie leży przyczyna słabych występów zawodnika Lazura? - Mogę usprawiedliwiać się tylko w jeden sposób. Powiem szczerze, że do sezonu przygotowałem się dobrze. Z początku wszystko wyglądało nawet nieźle pod względem sprzętowym. Niestety, jeśli chce się jeździć, to trzeba pakować pieniądze w silniki. Motocykle są cały czas wyjeżdżane i w pewnym momencie odmawiają posłuszeństwa. W dniu dzisiejszym jechałem praktycznie z powodu braku pieniędzy na obcokrajowców. Jestem wolny na trasie i to wszystko wyglądało tak a nie inaczej. Starałem się jak mogłem, próbowałem gonić, walczyć. Jednak jeżeli chce się kogoś wyprzedzić, to najpierw trzeba się do niego zbliżyć. Nie ma jednak takiej możliwości, kiedy jest się tak wolnym - wyjaśnił Staszewski.

Doświadczony zawodnik nie ukrywa, że trochę żałuje swojej decyzji o związaniu się z Klubem Motorowym Ostrów. - Powiem szczerze, że trochę żałuję. Do sezonu byłem w miarę dobrze przygotowany. Myślę, że było mnie stać na zdobywanie w okolicach sześciu, siedmiu punktów. Gdybym jeździł od podpisania umowy regularnie, to uważam, że sytuacja była teraz zupełnie inna. Realia są jednak takie, że odjechałem dzisiaj chyba dziesiąty bieg w tym sezonie. Moja dyspozycja jest daleka od idealnej. Podobnie jest pod względem sprzętowym. Jest mi naprawdę głupio się usprawiedliwiać, ale co ja mogę poradzić? - rozkłada bezradnie ręce zawodnik Lazura.

- Nie startowałem przez jeden sezon. Powiem szczerze, że takiej przerwy potrzebowała moja głowa. Musiałem nabrać świeżości i popatrzeć na to wszystko z boku. Kiedy zawodnik chce skutecznie jeździć to musi tego bardzo chcieć i odczuwać głód startów. Ten rok był mi do tego potrzebny - dodał.

Staszewski nie zamierza jednak składać broni. - Na pewno będę walczył. Spodziewałem się wcześniej, że ten sezon nie będzie dla mnie łatwy po przerwie, którą miałem. Każdy patrzył na mnie spod byka, ponieważ miałem rok przerwy. Mogę jednak zapewnić, że przepracuję zimę i przygotuję się jak najlepiej do kolejnych rozgrywek. Jestem przekonany, że to zaprocentuje i kolejny sezonie będzie zupełnie inne - zapowiada żużlowiec.

Czy nasz rozmówca ma obawy, że będzie miał kłopoty ze znalezieniem pracodawcy? - Na pewno będzie trudno. Zresztą tak jest zawsze. Dziś realia są takie, że kluby wolą postawić nawet na nieznane nazwisko zagraniczne. Taka jest jednak nasza polska mentalność. Ja jednak liczę, że gdzieś się zaczepię. Jestem przekonany, że ktoś będzie miał jeszcze pociechę z Mariusza Staszewskiego - mówi.

Jak zawodnik Lazura ocenia szanse swojego zespołu na utrzymanie w pierwszej lidze? - Powiem szczerze, że będzie o to ciężko, nawet bardzo ciężko - zakończył.

Źródło artykułu: