[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag]: WP SportoweFakty: Jaki to był sezon dla RM Solar Falubazu? Czy czwarte miejsce można uznać za sukces?[/b]
Piotr Protasiewicz, kapitan RM Solar Falubazu Zielona Góra: Najpierw należy sobie zadać pytanie, gdzie widzieli nas eksperci i znawcy, między innymi na waszym portalu, przed startem ligi. Mieliśmy walczyć o utrzymanie, a jesteśmy na czwartej pozycji. Do medalu brązowego zabrakło pięciu punktów. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc chcieliśmy zgarnąć brąz, ale w fazie play-off rywale byli od nas mocniejsi. Uważam, że nie byliśmy już tak zdeterminowanym zespołem, jak pod koniec rundy zasadniczej i dlatego zabrakło nam punktów. Nie mówiłbym jednak o naszej porażce. To dobry wynik, choć bez happy endu.
Warto zauważyć, jak cienka była granica pomiędzy jazdą w play-off a przedwczesnym zakończeniem sezonu. W Lublinie decydował o tym jeden wyścig.
To prawda. Linia była cienka, ale wiele drużyn balansowało na granicy. Nie tylko my. To był naprawdę dziwny rok i to pod wieloma względami. Był walkower, wszystkie kwestie związane z koronawirusem, brak regularnych startów w innych rozgrywkach, ale poradziliśmy sobie. Rozgrywki były całkiem emocjonujące. Jedni awansowali do play-off, bo mieli trochę więcej sportowego szczęścia od innych, ale to normalne w sporcie. Najważniejsze, że sezon się obronił.
A co się stało, że RM Solar Falubaz nie miał w fazie play-off tej samej determinacji co pod koniec rundy zasadniczej?
Przyczyn było kilka. Nie jestem z tych, którzy lubią głośno płakać w mediach, ale teraz pewne rzeczy wyjaśnię. Od kilku tygodni jeździłem na zastrzykach przeciwbólowych. Trochę się zbierałem zdrowotnie po kilku upadkach. W pierwszym meczu fazy play-off tak naprawdę nie powinienem jechać, ale nie za bardzo miał kto mnie zastąpić. Tylko ludzie z najbliższego otoczenia i klub wiedzieli, ile kosztowało mnie to poświęcenia. Do tego doszły później trudne warunki torowe, które na pewno nie ułatwiały mi jazdy na motocyklu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Motor Lublin wyciąga wnioski. Nie będzie już walki o skład
To samo zapewne może powiedzieć Patryk Dudek.
Owszem. Po upadku w Grand Prix nie był już tym samym zawodnikiem co wcześniej, ale uważam, że trzeba go docenić, bo mocno poświęcił się dla klubu. Uważam, że jako drużyna daliśmy z siebie 100 proc., ale w kluczowych meczach nie byliśmy w formie, którą moglibyśmy zagrozić pozostałym drużynom. Nie ma sensu się czarować. Trzeba sobie powiedzieć to otwarcie, bo to żaden wstyd.
A dla pana jaki to był sezon?
Do 10. kolejki było naprawdę bardzo dobrze, bo kręciłem się w okolicach średniej biegopunktowej na poziomie 2,000. Później trochę się to posypało ze względu na kilka poważnych upadków. Zdobyliśmy też medal MPPK, co uważam za spory sukces. To był na pewno dużo lepszy sezon od poprzedniego. Mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie kontuzje i kilka błędów, których się nie ustrzegłem, ale zasadniczo jestem całkiem zadowolony. Wchodzę w okres zimowy i skupiam się na tym, żeby wrócić do pełni zdrowia.
Co było dla pana najtrudniejsze w tym pandemicznym sezonie? Jazda głównie na domowym torze, limitery, szalone tempo rozgrywek czy brak lig zagranicznych?
Najtrudniejszy był okres przed rozgrywkami i związana z nim niepewność. Nikt nie wiedział, czy w ogóle wystartujemy. Kwiecień - maj to był najtrudniejszy okres w mojej karierze. Myślę, że przeszkadzała mi również mocno ograniczona możliwość jazdy na innych torach. To był spory problem, bo miałem dużo sprzętu, a nie było, gdzie go sprawdzić. Więcej kłopotów nie dostrzegam. Tempo było na pewno dobre.
A limitery?
W moim przypadku to nie był problem. Nie zauważyłem, żeby wpłynęło to na moją jazdę. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że limitery na pewno nie doprowadziły do oszczędności.
Niektórzy mówią, że wydali jeszcze więcej.
Gorzej w moim przypadku nie było, ale lepiej też nie. Uważam zatem, że to błędny kierunek. Ten ruch w żużlu nic nie zmienił. Można powiedzieć, że wprowadził tylko zamieszenie.
Czy Piotr Żyto zmienił RM Solar Falubaz na lepsze? Pytam głównie pod kątem tematów torowych.
Zdarzały się lepsze i gorsze momenty, ale tor był na pewno powtarzalny. Trener, toromistrz, kierownik i cały sztab robili dobrą robotę. Nie mam im nic do zarzucenia. Jednym zawodnikom tor pasował lepiej, a innym gorzej, ale liczyła się drużyna. Wjechaliśmy do fazy play-off, więc kierunek nie był zły. Ja akurat jestem fanem trochę innych warunków, ale nie marudziłem, bo liczył się Falubaz. Trenera i sztab oceniam naprawdę pozytywnie.
Jeśli jesteśmy przy torach, to było sporo dyskusji. Czy zgadza się pan, że ich przygotowanie nie sprzyjało tworzeniu widowisk? Bardzo wiele mówił o tym zwłaszcza Krzysztof Cegielski.
Zgadzam się z Krzysztofem Cegielskim. Wypowiadało się na ten temat wiele osób, ale nie wszystkich nazwałbym ekspertami. Dla mnie do takiego grona można zaliczyć Tomasza Golloba, wspomnianego Krzysztofa czy trenera Marka Cieślaka. Jeśli oni tak mówią, to ja się pod tym podpisuję. Od razu dodam, że rzadko oglądam magazyny i inne podsumowania, ale czasami miałem trochę czasu, a później opadały mi ręce po niektórych opiniach. O tym jednak możemy porozmawiać w oddzielnym wywiadzie, bo to pojemne zagadnienie. Na pewno podpisuję się pod tym, co mówił Krzysztof Cegielski.
Czy zostaje pan w RM Solar Falubazie na sezon 2021?
Mamy październik. Dopiero skończył się sezon, ale myślę, że jesteśmy bliżej niż dalej. Pewnym niczego nie można być, bo nie ma podpisu, ale w sezonie 2021 chcę się ścigać.
A jako kapitan martwi się pan o Falubaz w sezonie 2021? Słychać, że odchodzi Martin Vaculik. Poza tym nie będziecie mieć już juniorów, którzy w tym roku robili różnicę.
Może się nie martwię, ale jestem przekonany, że kolejny rok będzie dla nas bardzo trudny. Na pewno znacznie bardziej od tego, który właśnie zakończyliśmy.
A podoba się panu nowy regulamin i przepis o zawodniku do 24. roku życia?
Powiedziałbym, że mi się podoba i że pomoże polskiemu żużlowi, gdyby to był Polak. Wtedy zyskaliby zawodnicy, którzy kończą wiek juniora i zachowalibyśmy ciągłość oraz logikę w przepisach. Teraz jej nieco brakuje, bo kluby mają szkolić, ale później ci żużlowcy muszą gdzieś jeździć. Szkoda, bo mówiło się o kontynuacji, projektach na lata, a teraz przepisy zmieniane są z dnia na dzień. To nie tak powinno wyglądać.
Zobacz także:
Zawodnicy z rodzinami mogą wracać do siebie
Częstochowa mówi o transferach prezesa Świącika