Żużel. Kłótnia o tor w Gorzowie. Komarnicki staje w obronie Stali. Frątczak mówi, że problemem była folia

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: moment po upadku Iversena i Woffindena
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: moment po upadku Iversena i Woffindena

Moje Bermudy Stal pokonała Betard Spartę Wrocław i wjechała do finału PGE Ekstraligi. Po meczu sporo mówiło się na temat stanu toru. - Było niebezpiecznie - uważa Jacek Frątczak. - Słowa juniora gości temu przeczą - odpowiada Władysław Komarnicki.

Dyskusja rozgorzała zwłaszcza po wyścigu dziesiątym, w którym na tor upadł Niels Kristian Iversen. Z impetem w Duńczyka wjechał jadący za nim Tai Woffinden, który na domiar złego uderzył później w bandę. Obaj żużlowcy długo nie podnosili się z toru. Żużlowiec gospodarzy doznał stłuczenia żeber, a u lidera gości miało dojść pęknięcia kości śródręcza.

- Zwykle nie mówię o torze, na którym nie byłem. W tym przypadku mogę jednak zrobić wyjątek, bo nie mam wątpliwości, że nawierzchnia nie umożliwiała bezpiecznej jazdy - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer klubu z Torunia i nasz ekspert. - Chodzę na żużel od 60 lat i nie mogę słuchać tych narzekań. Tor został przygotowany w sposób bardzo prawidłowy. Czasy były dobre, a widowisko całkiem niezłe. Co powiedział wczoraj junior Michał Curzytek? Jego zdaniem nawierzchnia nadawała się do jazdy. To chyba mówi wszystko - odpowiada były prezes Stali Władysław Komarnicki.

- Kolizja Iversena z Woffindenem? Mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem. Tor nie miał tu nic do rzeczy. Tai nie miał szans na ominięcie Nielsa. Poza tym, czy po zawodach w Toruniu i upadku Bartka ktoś mówił o złej nawierzchni? Nie, bo upadki w tym sporcie się zdarzają - dodaje Komarnicki.

ZOBACZ WIDEO Kołodziejowi trudno dopuścić myśl, że mógłby zmienić klub. Dworakowski jak leszczyński tata

Zdaniem Frątczaka było zupełnie inaczej. Ekspert twierdzi, że tor sprawiał zawodnikom problemy i ma na nawet teorię, dlaczego tak było. - Uważam, że problemem było jego przykrycie folią. Zawsze twierdziłem, że takie rozwiązanie nie jest najszczęśliwsze. Oczywiście, zabezpieczamy przed wodą, ale nie możemy zapominać, że pod folią jest określona wilgotność. Zapewne nawierzchnia uległa odparzeniu. Zdecydowanie lepsze, choć bardziej kosztowne, jest napięcie materiału nad torem, tak żebyśmy mieli cyrkulację powietrza. Taki parasol jest korzystniejszy od nałożenia folii na kilka dni. Jeśli nie można było tego zrobić, to poważnie zastanowiłbym się nad przełożeniem zawodów na inny dzień - przekonuje Frątczak.

Mocno rozgoryczony po meczu był Maciej Janowski. Żużlowiec Betard Sparty pytał o sens instytucji komisarza toru. - Maciej był na miejscu. Doskonale widział, co się dzieje. Poza tym jego koledzy odnieśli kontuzje. Trudno się dziwić, że były w nim takie emocje. Ja go akurat świetnie rozumiem - przekonuje Frątczak.

- To dla mnie zwykłe rozgoryczenie po przegranym meczu. Jestem w stanie to nawet zrozumieć, ale nie godzę się na tak krzywdzące opinie. Zwłaszcza w stosunku do trenera Stanisława Chomskiego. Ten człowiek nigdy nie preparował nawierzchni. Teraz powinno mówić się o tym, co zrobił z drużyną, z jakiego dołka ją wyciągnął, bo to wielka sprawa. Poza tym ani sędzia, ani komisarz nie wypuściliby żużlowców na niebezpieczny tor. Oni są szkoleni, a PGE Ekstraliga na czele z Wojciechem Stępniewskim przywiązują do tego ogromną wagę. Jeśli ktoś uważa, że było niebezpiecznie, to odsyłam do Szwecji lub Anglii - podsumowuje Komarnicki.

Zobacz także:
Patryk Dudek bez stałej dzikiej karty!

Źródło artykułu: