Jak już wcześniej informowaliśmy, negocjacje Moje Bermudy Stali z Szymonem Woźniakiem nie należały do łatwych, bo o żużlowca w ostatnim czasie mocno zaczęły zabiegać kluby z Grudziądza i Torunia. 27-latek miał na stole bardzo dobre oferty, ale wybrał pozostanie w Gorzowie. - Cieszę się, bo od dawna mówiłem, że zależy mi na silnej Stali i że Szymon może być jej ważnym ogniwem. Jestem zadowolony, że zostaje z nami - mówi nam prezes Marek Grzyb.
- Przyznam jednak, że sam przebieg rozmów mnie zaskoczył, bo najpierw Szymon mocno zabiegał o miejsce w składzie naszej drużyny i mówił, że chce za wszelką cenę u nas zostać. Zbudowaliśmy go jako zawodnika, bo nie został odstawiony na boczny tor. Sztab szkoleniowy w niego wierzył i dawał mu kolejne szanse. Później został jednym z bohaterów w meczu we Wrocławiu. Wtedy wszystko się zmieniło. Pojawiły się inne oferty. Rozmowy stały się trudne, ale nie mam pretensji do zawodnika, bo tak zbudowany jest ten rynek. Wartościowych polskich seniorów nie ma zbyt wielu. Szkoda mi jednak, że tak to wyglądało, bo tych ofert dla Szymona zapewne by nie było, gdyby nie to, że jako klub cały czas go wspieraliśmy w powrocie do formy - komentuje Grzyb.
- Te negocjacje pokazały, że nowy regulamin nie rozwiąże wszystkich problemów polskiego żużla. Być może kilka gwiazd nie znajdzie zatrudnienia w PGE Ekstralidze, ale rozmowy z żużlowcami do 24 lat i inne pertraktacje kontraktowe nadal są skomplikowane. Jestem człowiekiem z biznesu i takie sytuacje mi się nie podobają. Uważam, że należy nad tym pracować i szukać kolejnych rozwiązań regulaminowych - podsumowuje prezes Moje Bermudy Stali.
Zobacz także:
Świącik o obywatelstwie dla Madsena
Żyto mówi o przyszłości Vaculika
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik zostanie ojcem. Wiemy, dlaczego nowiną podzielił się w Pradze