We Wrocławiu poniżej oczekiwań spisali się przede wszystkim Leon Madsen i Emil Sajfutdinow, dwóch głównych faworytów do zdobycia złota. Za nami jeden weekend, dwa turnieje, a obaj mają już gigantyczną stratę do liderującego w cyklu Macieja Janowskiego.
Na stadionie Olimpijskim zawiedli także Martin Vaculik, a zwłaszcza Jason Doyle, któremu udało zdobyć się więcej punktów jedynie od bardzo słabego w tym roku Antonio Lindbaecka. Czy ci zawodnicy mają jeszcze szansę na powrót do walki o medale, albo chociaż czołową szóstkę, pozwalającą utrzymać się w cyklu?
- Niczego bym jeszcze nie rokował i nie ustalał końcowej klasyfikacji. To były dopiero dwa turnieje, aż sześć jeszcze przed nami. Nie jest powiedziane, że ci, którzy brylowali we Wrocławiu, nadal będą tak jeździć. Role mogą się odwrócić i zawodnicy, którzy gorzej spisali się na Olimpijskim teraz mogą te punkty odrobić - twierdzi Wojciech Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Stal nie zachowuje się w porządku rozmawiając z Jackiem Holderem o kontrakcie
Wydaje się, że kilku zawodników zaliczyło choćby delikatną obniżkę formy przed cyklem GP. Kiedy doszła do tego rywalizacja na najwyższym poziomie, we Wrocławiu potrafili być momentami zupełnie pogubieni.
- W takiej stawce, jaka startuje w Grand Prix, zdarza się, że faworyci spisują się gorzej. Tak naprawdę faworytów w cyklu jest tylu, że trzeba policzyć ich na palcach dwóch rąk, jest ich co najmniej ośmiu i każdy miał walczyć o medal. Uważam natomiast, że zawodnicy, którzy potwierdzą dobrą dyspozycję również w Gorzowie, będą mieć bardzo duże szanse, żeby stanąć na podium mistrzostw, przez format cyklu, jaki mamy w tym roku - mówi Dankiewicz.
Leon Madsen po świetnym debiucie w GP, zwieńczonym zdobyciem srebrnego medalu, miał pójść o krok dalej i sięgnąć w tym roku po tytuł. Choć nie jest jeszcze na straconej pozycji, to 20 punktów do odrobienia, jest dość dużym wyzwaniem, tym bardziej, że przed nim, oprócz Macieja Janowskiego, znajduje się jeszcze czterech innych zawodników, do których ma dość wyraźną stratę. Wojciech Dankiewicz nie odbiera mu jednak szans.
- Na pewno nie skreślałbym jeszcze Leona. Do zgarnięcia jest aż 120 punktów. Będziemy mądrzejsi po zawodach w Gorzowie, ale z pewnością ma on ciągle szansę. Pamiętajmy, co zrobił w minionym sezonie w Toruniu, gdzie spisał się fantastycznie. Moim zdaniem wszystko jest możliwe - uważa.
Jeszcze przed startem cyklu, wielu ekspertów uważało, że Emil Sajfutidnow nie wytrzymuje w najważniejszych momentach, przez co często w karierze przegrywał półfinały i finały. Być może nowy system punktacji i zasady, wedle których w GP utrzyma się jedynie 6 zawodników, wywarły na nim jeszcze większą presję?
- W Grand Prix na każdym jest gigantyczna presja. Wszyscy startują pod naprawdę ogromnym obciążeniem. Emil być może gorzej sobie radził w półfinałach i finałach, ale to też kwestia wyboru pól startowych, startu, który jest udany lub nie. Czasami kolega obok wyjedzie równo, zabraknie pół metra, żeby go założyć. A w takiej stawce o wyprzedzanie jest ciężko. Nie zagłębiałbym się chyba w tematy psychiki i presji - mówi ekspert nSport+.
- Regulamin jest jaki jest, równy dla wszystkich. Sam uważam, że ta zmiana jest dobra, bo życie i sport nie lubią stagnacji. Trzeba coś zmieniać, nikt nie mówi, że jest to idealne, jedni będą to chwalić, natomiast drudzy krytykować. Z całą pewnością wszystko jeszcze może się zdarzyć, a w Gorzowie będzie na pewno bardzo ciekawie - kończy Wojciech Dankiewicz.
Zobacz także: Żużel. Betard Sparta buduje dream-team, który za rok ma jechać o złoto. Do Łaguty może dołączyć jeszcze junior
Zobacz także: Żużel. Ryszard Dołomisiewicz: Skład GKM-u był jednym z lepszych. Odejście Artioma Łaguty może zadziałać na plus [WYWIAD]